czyli rudo-rdzawo-miedziany Sweter Bukowy
Jestem mało sukienkowa i zupełnie niespódnicowa. Nie lubię ich nosić i już. Miałam jednak kiedyś spódnicę, którą bardzo lubiłam. Oszczędzę sobie liczenia ile lat temu to było, nie będę się dołować;-) Pamiętam jednak, że miałam wtedy 18-19 lat. Na pewno jej nie kupiłam, chyba od kogoś dostałam, pewnie od koleżanki, która miała rodzinę na Zachodzie i miała szczęście dostawać paczki. Nie był to hit mody, bo wśród nastolatek królowały wówczas wąskie, przylegające do ciała, dżinsowe spódniczki mini, a owa rzeczona spódnica była totalnym przeciwieństwem tego trendu i może właśnie dlatego prawowita właścicielka nie zatrzymała jej dla siebie, lecz mi ją odstąpiła.
Spódnica była długości midi, do połowy łydki, uszyta z cienkiego bawełnianego płótna, z klinów, które były tak rozkloszowane, że miała formę prawie pełnego koła. Góra spódnicy była bardzo wąska - oj, miało się kiedyś talię osy;-) - i miała krój dżinsowych spodni, z charakterystycznymi wpuszczanymi kieszeniami z przodu i nakładanymi z tyłu. Wszystkie szwy miały podwójne przeszycia, takie, jakie mają dżinsowe spodnie. A co najważniejsze - miała totalnie oryginalny kolor: była przepięknie rudo-rdzawo-miedziana.
Mąż poznał mnie w czasie, kiedy ją często nosiłam i chyba dobrze zapadła mu w pamięć, bo kiedy kupiłam włóczkę na późnoletni lub wczesnojesienny bawełniany sweterek, powiedział, że kojarzy mu się właśnie z tą spódnicą sprzed lat.
Wprawdzie etykieta Safran Dropsa informuje, że włóczka jest koloru dyni, ale mnie przychodzą na myśl liście buku, które jesienią prezentują całą bogatą paletę kolorów: od żółcieni, przez pomarańcze i rudości, do głębokich czerwieni i brązów. Może podświadomie odczuwam już przesyt lata i tęsknię do złotej jesieni? Coś w tym może być, bo po letnim sweterku Golden Fields, przychodzi kolej na jesienny Copper Beech.