sobota, 17 grudnia 2022

Świadek koron(n)y

czyli co towarzyszyło mi w chorobie

        No i przyszła na mnie kolej. W trzecim roku pandemii choróbsko dopadło i mnie. Dziwię się, że tak późno, biorąc pod uwagę fakt, że pracuję przecież w dużym skupisku ludzi. 
Kiedy po trzech dobach gorączka ustąpiła i głowa przestała mi eksplodować, mogłam wykorzystać czas izolacji na to, co lubię najbardziej, czyli rękodzieło.
    I tu małe zaskoczenie - zatęskniłam za szydełkiem. Nie siliłam się jednak na jakąś wyszukaną oryginalność, wybrałam prostą formę równoramiennej trójkątnej chusty, a darmowy wzór znalazłam na Pintereście
    Motek Flowers Yarn Art, który czekał na moje natchnienie trzy lub nawet cztery lata, doczekał się wreszcie swojego projektu. Kolory układały się w nim od turkusowego wewnątrz, poprzez biały, do szarego na zewnątrz. Start jest zawsze od środka, więc i ja tak zaczęłam. Jednak po przerobieniu dość sporego fragmentu stwierdziłam, że nie chcę mieć pod szyją tak intensywnego koloru, wolę żeby ten turkus wypadł na dole chusty. No i rozpoczęłam pracę jeszcze raz, tym razem od zewnętrznej, ciemnoszarej nitki. Taką wersję jestem w stanie zaakceptować i nosić.
    Fajnie było na chwilę wrócić do szydełka, ale to druty są nadal moim ulubionym dziewiarskim narzędziem.