piątek, 27 grudnia 2019

Smocze inspiracje

We wrześniu 2017 r. na fali popularności serialu "Gra o tron" Młodsza Córka poprosiła mnie o smoczą chustę. Ucieszyłam się bardzo, bo rzadko prosi, żebym jej coś wydziergała. 
Smocza królowa Daeneris zanim została matką smoków, otrzymała w prezencie ślubnym trzy smocze jaja. Od razu wiedziałam, że łuska na skorupce smoczego jaja musi być motywem chusty.
kadr z serialu "Gra o tron"
źródło: http://www.rekodzielo-art.pl/2015/04/smocze-jajo-z-serialu-gra-o-tron.html
Pozostało poprzeglądać sieć w poszukiwaniu motywu łuski. Znalazłam wzór na szydełko "łuska krokodyla". Pomyślałam - cóż, może to nie smok, ale też gad, więc się nada. 
Włóczka to połączenie bawełny z akrylem, firmy niestety nie pamiętam. Wzór jest bardzo włóczkożerny, a co za tym idzie, gotowy wyrób do lekkich nie należy. 
Gradientowe przejścia kolorów jesieni, dają fajny efekt i sprawiają, że chusta pasuje praktycznie do wszystkiego. 
Córka ją lubi i nosi, co mnie cieszy, zwłaszcza, że wiem, jaka jest wybredna. Zabrała ją nawet w podróż do Gruzji, gdzie wzbudziła zainteresowanie - była pytana, kto jej taką oryginalną chustę zrobił. A ona z dumą odpowiedziała - Mama. 
Do kompletu zrobiłam jeszcze mitenki. Ale powstały one raczej jako żart, niż jako funkcjonalny produkt i nie były przez córkę noszone.
Starsza Córka - też fanka "Gry o tron" - dostała mitenki w innym kolorze. Na chustę nie wystarczyło mi włóczki.
Serial dobiegł końca, na pamiątkę fascynacji produkcją pozostały: chusta i mitenki.

czwartek, 19 grudnia 2019

Z dna szafy

Dzisiaj chciałabym metaforycznie wyciągnąć z dna szafy na światło dzienne kolejne archiwalne dzieło rąk własnych:

OBRUS Z ELEMENTÓW

Jak długo powstaje takie cudo? Trzy miesiące - od 07.11.2015r. do 08.02.2016r.
Nie, nie mam tak dobrej pamięci do dat. Z pomocą przychodzą pliki JPG zapisane z dokładną datą.
Pierwsze cztery elementy, jeszcze nie widać całego wzoru. Robótka pali się w rękach, chcę jak najszybciej zobaczyć, jak będzie wyglądać połączenie kółeczek.
Dziewięć elementów - powoli wyłania się wzór. Powstaje fajna iluzja. Zależy na czym się skupisz, widzisz albo kółka, albo kwiatki.

Dwanaście elementów - robótka rośnie w oczach. Motywacja wzrasta, chcę więcej, chcę szybciej...

Trzydzieści elementów - wykonuję je już z pamięci, nie muszę zaglądać do schematu. Nadal z przyjemnością robię i patrzę, jak obrusa przybywa.
A propos schematu. Bardzo chciałam go tu zamieścić, ale nie umiem go znaleźć. Przeszukałam wszystkie swoje pliki, szukałam też w sieci - na razie bez skutku. Może ktoś mi podrzuci, albo sama natrafię na niego, to dodam go tutaj.
Zanim wyszydełkowałam ostatni 180 element, monotonia robienia przez trzy miesiące ciągle tego samego, wywoływała u mnie fale zwątpienia i zniechęcenia. Ale dotrwałam do końca.
Efekt mnie bardzo zadowolił. Nie widać tego wyraźnie na zdjęciu, bo będąc w gorącej wodzie kąpaną, zrobiłam zdjęcia przed blokowaniem. A będąc równocześnie trochę roztrzepaną, zapomniałam zrobić je także po blokowaniu. Obrus poszedł w świat, więc nie mam możliwości nadrobić zaległości.
Chowanie nitek przy tak dużej ilości elementów jest prawdziwą zmorą. Najnudniejszy etap pracy.

Użyłam kordonka Muza 20 i szydełka 1,25. Nie pamiętam ile zużyłam 100-gramowych szpulek. Obrus był dość ciężki, więc myślę, że miedzy 8  a 10.

poniedziałek, 16 grudnia 2019

Ryżowa sukienka

Zawsze chciałam zrobić sobie sukienkę na drutach. Nie wiedziałam tylko jaką. Nie wiedziałam też,  czy jeśli się zdecyduję, to czy wystarczy mi samozaparcia, żeby projekt skończyć. Muszę też dodać, że nie jestem "sukienkowa", tzn. nigdy nie miałam i nadal nie mam ich za wiele, a te które posiadam nosiłam rzadko, właściwie całe życie chodziłam w spodniach. Aż odkryłam firmę, szyjącą fasony sukienek, w których czuję się dobrze.
Wzięłam tę najbardziej ulubioną (klik), pomierzyłam wzdłuż i wszerz, wybrałam i kupiłam włóczkę, zrobiłam próbkę i zabrałam się do dziergania. Zdecydowałam się na drobny ścieg ryżowy 1/1, bo chciałam, żeby sukienka była cieplejsza i mniej prześwitująca.
Nie lubiłam tego ściegu, ale moja niechęć pochodziła jeszcze z czasów, kiedy robiłam w rzędach i robienie prawego oczka nad lewym denerwowało mnie. Okazało się, że w okrążeniach ścieg ryżowy jest bardzo wygodny.  Nawiązując do sukienki, na której się wzorowałam, do podstawowego wzoru dodałam jeszcze parę fragmentów wzorem francuskim.
Robiłam do podkroju pach od dołu do góry w okrążeniach, później w rzędach przód i tył osobno, z przodu zastosowałam półłuk kształtowany rzędami skróconymi. Następnie zszyłam  na ramionach, a rękawy długości 3/4 wrabiałam z główką przy użyciu nitki technicznej. Posiłkowałam się kursem Intensywnie Kreatywnej. Oczka na dolny ściągacz nabrałam metodą Makunki, zaś przy dekolcie zakończyłam metodą włoską podpatrzoną u Intensywnie Kreatywnej.
Kiedy skończyłam nie mogłam sobie przypomnieć, kiedy zaczęłam. Sprawdziłam więc datę na fakturze z włóczki. Oniemiałam - wydziergałam sukienkę w 3 tygodnie! A przecież pracuję zawodowo, więc dziergam troszkę rano tuż po wstaniu, potem ciut więcej wieczorem, no i maraton w weekend.

Trudno robi się zdjęcia zimą. Wychodzę do pracy jest jeszcze ciemno, wracam jest już ciemno. W weekend są chwile, kiedy słońce na chwilę się przebije, ale nie ma wtedy domowego fotografa, albo są przeszkody innej natury: a to jestem na zakupach, a to ogarniam dom, a to chwyciłam druty do ręki i zapomniałam o bożym świecie...
A  tak wyglądają moje kreatywne notatki do projektu. Muszę je czym prędzej przepisać, bo już zaczynam tracić w nich orientację.
Zużyłam 11 motków DROPS NORD, 4 motki w kolorze mix 06 i 7 motków w kolorze mix 05. Używałam moich ulubionych drutów nr 3,00.

P. S. Zgodnie z sugestią Sivki dokładam zdjęcie na ludziu. 
Okazja: Klasowe Mikołajki 2019.
Zdjęcie 1: mizdrzę się do Mikołaja, żeby dostać prezent.
Zdjęcie 2: mizdrzenie się było skuteczne, dostałam prezencik.

czwartek, 12 grudnia 2019

Niedźwiadek amigurumi był pierwszy

Zaczęło się od tego, że w osiedlowym "chińskim" sklepie odkryłam bogactwo kolorowych włóczek. Kolory przyciągały wzrok, więc kupiłam kilka motków, a potem zastanawiałam się co z nich zrobić. Jakość akrylu nie nadawała się na żadne "ludzkie" projekty, tzn. nie wyobrażałam sobie, żebym mogła na siebie założyć coś, co jest zrobione z tak szorstkiej włóczki. Zdecydowałam, że pobawię się małymi formami. W sieci trafiłam na stronę  Sharon Ojala, która udostępnia za darmo wzory różnych maskotek amigurumi.
Pierwsze na warsztat wskoczyły niedźwiadki (wzór) Nie było to jeszcze mistrzostwo świata w moim wykonaniu. Krzywe noski, dziwne oczy, niekształtne główki, no i wypchałam je na tak sztywno, że można by nimi zabić. Na pewno nie można ich nazwać przytulankami. Ale było to dla mnie cenne doświadczenie. Teraz, gdy oglądam późniejsze swoje prace i przypominam sobie niedźwiadki, to widzę progres, zarówno w jakości wykonania, jak i w stopniu trudności tworzonych prac.
Ten był najpierwszejszy:
 Potem dołączały kolejne:

Rodzinka się powiększała...
I powiększała...
 Moja Nelcia uwielbia zabawki. Te z chińskiej włóczki doskonale się dla niej nadają, są nie do zdarcia. Tutaj  śpi z żyrafą.
Zabawa z amigurumi trwała kilka miesięcy. Bardzo intensywnie produkowałam je latem 2017 roku. Wkrótce się pochwalę efektami.

Jeśli tu do mnie trafiłaś/łeś , to jako gospodyni witam Cię serdecznie, zapraszam odwiedzaj mnie często i proszę pozostaw po sobie ślad w formie komentarza, żebym wiedziała, że u mnie byłaś/łeś.
Ja z kolei złożę Ci rewizytę.

poniedziałek, 9 grudnia 2019

Przygoda z frywolitką

Tytułowa przygoda miała miejsce kilka lat temu i była bardzo krótka. Po prostu chciałam nauczyć się nowej techniki i sprawdzić czy ją polubię.
Pierwsze próby poprzedziłam studiowaniem dostępnych tutoriali. Z nich dowiedziałam się o technice czółenkowej i tej z użyciem igły. Zawsze myślałam, że moje dłonie są sprawne, ale czółenko mnie pokonało. Nie udało mi się dojść do takiej wprawy, żeby móc cokolwiek stworzyć. Za to igła do frywolitek okazała się całkiem prosta w użyciu. Jedyną jej wadą było to, że nie można pracować z tak długą nitką, jak przy metodzie czółenkowej, w związku z tym częściej trzeba chować dołączone nitki.
Koniec końców opanowałam podstawy i nawet cieszył mnie fakt, że potrafię zrobić coś tak delikatnego jak zaprezentowana serwetka. Ale nie polubiłam frywolitki na tyle, by zatrzymać się na tej technice trochę dłużej. Powód? Jest zbyt pracochłonna, wymagająca dużego skupienia, no i na widoczny efekt trzeba długo czekać.







poniedziałek, 2 grudnia 2019

Kiedyś lubiłam szydełko

Kilka lat temu moją wielką pasją było szydełko. Wygodne zajęcie, bo narzędzie niewielkie, lekkie, można je ze sobą wszędzie zabrać. 
Efekt kilku dni, przesadziłam... efekt kilku tygodni pracy mogą podziwiać nie tylko domownicy, ale również sąsiedzi i przypadkowi przechodnie. 
Zazdrostki wykonane są kordonkiem Muza 10 i Muza 20
Miałam kiedyś w planach wykonanie zazdrostek tematycznych np. na cztery pory roku, albo świątecznych, ale moja przyjaźń z szydełkiem się rozluźniła, aż w końcu porzuciłam je dla drutów i dziergania.
Nie lubię momentu kiedy wyprane zazdrostki trzeba odpowiednio naciągnąć do wysuszenia, a potem i tak męczę się z ich prasowaniem. Może to jest powód przerzucenia się na druty? Nie, to jednak chyba nie to. Nie lubię kilkukrotnego powtarzania tego samego motywu, żeby osiągnąć wymaganą długość. Jeszcze mniej cierpliwości mam przy wyrobach powstających z elementów.
Jednak nigdy nie mówię nigdy, więc pewnie jeszcze kiedyś wrócę do szydełkowania.

Schematy poniższych zazdrostek pochodzą z sieci, ale minęło już 5-6 lat od czasu kiedy je robiłam, więc nie pamiętam dokładnie, ale na pewno niektóre zaczerpnęłam stąd