wtorek, 26 grudnia 2023

Chusty dwie: Płomienna i Odzyskana

czyli kończę już chuścianą serię 

Szczerze, mam powoli dość tej chuścianej monotematyczności, dlatego w jednym poście pokażę dwie ostatnie chusty wydziergane w ciągu minionego półrocza i zamknę temat chust na długo;-)

Chusta Płomienna

czyli najmłodsza wersja chust: Kalenica i Jesienna.

Jak widać, bardzo spodobała mi się praca zarówno z tą formą, jak i tą włóczką. Przypominam, że formę zaczerpnęłam z z Instagrama od zimma_knit, zaś włóczka to Opus Natura Summer Soft Cake. Jest to mieszanka bawełny i akrylu i składa się, bodajże, z czterech nitek, które nie są ze sobą skręcone, co sprawia, że dzianina jest miękka i lejąca.

W tej odsłonie wzoru dodałam drobniutki motyw ażuru, który nie tyle miał pełnić funkcję ozdobną, co bardziej praktyczną - służył mianowicie do liczenia rzędów i odmierzania długości robótki;-)

Nie będę się tu rozpisywać, bo i nie ma nad czym: chusta jaka jest, każdy widzi. 

Podczas dziergania nie doświadczyłam ani spektakularnych wzlotów, ani żadnych upadków. Ani nie zmądrzałam, nie nabyłam nowej wiedzy czy umiejętności, ani też, mam taka nadzieję, nie zgłupiałam.

Jedyne o czym warto wspomnieć, to to, że przerabiając morze prawych i lewych oczek, mogłam się skutecznie wyciszać, po stresach dnia codziennego. A tych nie brakowało...


Chusta Odzyskana  

czyli chusta z odzysku

W poprzednim wcieleniu też była chustą - chustą Haruni. 
Darmowy wzór bez problemu można znaleźć w sieci. Zrobiłam ją lata temu, w czasach przedblogowych. Dlatego zdjęcie, które posiadam jest bardzo nędznej jakości. Ale jako tako można sobie wyobrazić, jak chusta wyglądała. Początkowo nosiłam ją często, potem coraz rzadziej, aż w końcu przestałam.
Jeans Yarn Art, czyli 100% akrylowa włóczka, z której ją zrobiłam, daje się, nawet po latach noszenia i prania, elegancko spruć i przerobić na coś nowego.
Z chusty zrobiłam chustę. Wyszła mniejsza niż pierwsza wersja, bo i druty wzięłam cieńsze i nie zastosowałam ażurów. Ale taka jaka jest, jest w sam raz. 

Wszystkie chusty wydziergane w czasie ostatnich 6 miesiący są przeze mnie noszone, choć jedna zdecydowanie najczęściej. 
Mogłabym ogłosić konkurs i pozwolić Wam zgadywać, o którą chustę chodzi, czy jest to:
- Chusta Płomienna
- Chusta Odzyskana?

Nie będę Was jednak trzymać w niepewności i powiem od razu;-)
Najczęściej noszę Chustę Odzyskaną. 
To ze względu na gamę kolorystyczną, która pasuje do noszonych przeze mnie dżinsów. Nieważne w jakim kolorze założę sweter czy bluzę, to chusta ze spodniami będzie stanowić klamrę, spinającą całość.

Niniejszym ogłaszam, że temat chust uważam za zamknięty.... na jakiś czas;-)

niedziela, 19 listopada 2023

Chusta Jesienna

czyli nadal płynę na chuścianej  fali

    Tak, tak, jak widać wkręciłam się w proste w formie chusty. To już czwarta w ostatnim czasie na blogu. I zapewniam, że nie ostatnia, bo kolejne są wydziergane, a nawet już obfotografowane w warunkach domowych.
Spodobała mi się bardzo łatwa konstrukcja, z której korzystałam przy poprzedniej chuście Kalenica, a którą zaczerpnełam stąd.

Można ją dziergać z zamkniętymi oczami - do połowy wielkości robótki dodajemy w co drugim rzędzie oczko z jednej strony, od połowy odejmujemy. Cała filozofia. Powinno się dziergać bezproblemowo pod warunkiem, że przed przystąpieniem do pracy zważymy sobie motek i nie przegapimy chwili, kiedy z dodawania oczek trzeba przejść na odejmowanie. W przeciwnym razie może zabraknąć włóczki i będzie nas czekać bolesne prucie połowy robótki.

W Jesiennej Chuście mieszają się barwy tej pięknej pory roku: od kremowej bieli i bladej zieleni, poprzez piaskową żółcień i zrudziały brąz, aż do głębokiej czerni.
Lubię ją nosić - pasuje zarówno do czarnej sukienki, jak i do moich bawełnianych sweterków: tego, tego i tego z ażurowymi rękawami.
Rozmiar chusty pozwala na przeróżne sposoby omotywania jej wokół szyi i ramion. Ja lubię zarzucić ją sobie po prostu na plecy i pozwolić dłuższym bokom swobodnie spływać prawie do kolan.

W pracy mam dwie szydełkujące koleżanki, które dziergają wyłącznie chusty. Możnaby pomyśleć, że wkrada się tu konkurencja i rywalizacja - ale nic z tych rzeczy - jestem poza konkurencją, bo tylko ja dziergam na drutach;-)
A tak na poważnie, to nie ma między nami niezdrowej rywalizacji, przeciwnie - komplementujemy sobie nawzajem nowe udziergi i z dumą je nosimy, bo wiemy ile czasu, pracy i zaangażowania wkładamy w nasze rękodzieło. 
Tylko rękodzielniczka rzetelnie oceni i doceni pracę drugiej rękodzielniczki.
    Dwie kolejne chusty czekają w kolejce, żeby się znaleźć na stronach blogowego pamiętnika, ale w żadnym wypadku nie znaczy to, że obraziłam się na skarpetki i przestałam je dziergać.
Skarpetki mają zagwarantowane stałe miejsce w moim dziewiarskim sercu i chusty ich stamtąd nie wyrzucą. Najwyżej skarpety będą się musiały trochę posunąć i zrobić trochę miejsca właśnie dla chust oraz swetrów, które zawsze lubiłam robić.
Żeby nie być gołosłowną, to wtawię małą zajawkę pod skarpetkowego posta, który ukaże się... no właśnie nie wiem kiedy, bo coś mi się regularność zawiesiła. Oby się całkowiecie nie wyłączyła;-)

poniedziałek, 11 września 2023

Chusta Kalenica

czyli młodsza siostra chust: Wielkiej Sowy i Borowej

    Bardzo się ostatnio zachuściłam. Wydziergałam cztery chusty jedną za drugą. Chyba nadrabiam zaległości z kilku ostatnich lat;-)
Ponieważ powstały one w krótkim czasie, w trakcie i tuż po urlopie, który spędziłam w Górach Sowich i Wałbrzyskich, to postanowiłam nadać chustom imiona szczytów, na które zawędrowałam mniej lub bardziej dziarskim krokiem. Tak na pamiątkę, żeby nosząc je zimą, przypominać sobie urlopowe chwile, pełne luzu, słońca, ciepła, zdrowego wysiłku fizycznego, dobrego humoru i pozytywnego resetu. 
Od razu nadmienię, że szczytów było więcej niż wydziergałam chust, ale... spokojnie, nie zamierzam kontynuować hurtowej produkcji;-)

Do tej pory pokazałam już The Great Owl Shawl i Chustę Borową

Dzisiaj przedstawiam chustę Kalenicę, która nosi miano trzeciego co do wysokości szczytu w Górach Sowich. Wydziergałam ją z zakupionej właśnie na tym wyjeździe włóczki - Summer Soft Cake od Opus Natura.
 
Formę chusty zaczerpnęłam z instagramowego tutorialu zimma_knit
W dużym skrócie: oczka dodaje się tylko w rzędach nieparzystych na początku robótki, poszerzając ją do momentu, kiedy uznamy, że mamy już odpowiednią wysokość. Następnie zaczynamy odejmować oczka, tworząc formę trójkąta - też w rzędach nieparzystych na początku robótki, aż otrzymamy lustrzane odbicie.

W tym modelu trzeba na początku zważyć włóczkę i pilnować, żeby środek chusty wypadł w połowie wagi kłębka. Ja tak zrobiłam, bo przecież zapobiegliwie chciałam uniknąć rozczarowania, gdyby na końcu miałoby mi zabraknąć włóczki. 

I co? Oczywiście, zabrakło mi włóczki;-) 

Miałam dwie opcje rozwiązania:
1. spuć do momentu, kiedy zaczynałam odejmować oczka i jeszcze troszkę, a następnie dorobić lustrzane odbicie,
2. podpruć tylko trochę i zmieniwszy druty na cieńsze dokończyć dzieła.

Na pierwsze rozwiązanie zupełnie nie miałam siły - za dużo było wcześniej dziubdziania. Zdecydowałam się więc na drugie, które, tak na marginesie, podpowiedział mi mąż:-)

Chusta wyszła bardzo szeroka, można się nią nieźle opatulić, fajnie wygląda i na prawej i na lewej stronie, na lewej nawet lepiej, bo kolory jakby płynniej przechodzą jeden w drugi.
    W dniu wycieczki na Kalenicę, nie było pięknej słonecznej pogody. Owszem, było ciepło, ale także parno i deszcz wisiał w powietrzu, który niestety tam nie pozostał, tylko w końcu spadł na nas, skutecznie przyspieszając tempo naszego marszu;-)

Jeśli się uprzeć i bardzo wytężyć wyobraźnię, to w Chuście Kalenica można dostrzec kolory szlaku, ciemnego lasu, skał, pochmurnego nieba oraz gór widocznych na drugim i trzecim planie.

Poniżej mini fotorelacja, czyli kolejna strona do urlopowego pamiętnika;-)