czyli chusta urlopowa
Lubię grę słów i zabawę słowami. Wynika to zapewne z mojego humanistycznego, a szczegółowiej mówiąc, filologicznego wykształcenia. Rozpoczynając blogowanie zastanawiałam się na jak długo starczy mi inwencji, żeby wymyślać nazwy moim udziergom, czy tytuły kolejnych postów. Na tym etapie publikowania postów stwierdzam, że nadal dobrze się bawię nadając nazwy swoim pracom.
Dlaczego Serwatka?
Na pewno nie dlatego, że rymuje się z "serwetka". To byłoby zbyt infantylne.
Następne nasuwające się skojarzenie to płyn, który zostaje po ścięciu mleka podczas produkcji sera.
No niestety nie, to znaczenie nie było inspiracją dla nazwy mojej chusty, choć można by było znaleźć pewną analogię. Otóż mleczna serwatka jest produktem ubocznym (chociaż bardzo wartościowym) powstającym przy produkcji twarogu. Chusta Serwatka powstała z wełny pozostałej po wydzierganiu Prostego Sweterka, czyli można powiedzieć, że też jest udziergiem ubocznym.
Chustę dziergałam i ukończyłam w czasie urlopu i swoją nazwę zawdzięcza miejscowości, w której odpoczywałam - mianowicie wiosce Serwy nad jeziorem o tej samej nazwie. Można powiedzieć, że Serwatka urodziła się w Serwach.
Wzór chusty nie jest moim projektem. Schemat znalazłam w sieci pod nazwą Chusta Francesca już kilka lat temu, wydrukowałam go i czekał. Zaczynając teraz pracę w oparciu o ten schemat próbowałam odnaleźć go ponownie w sieci, niestety bez rezultatu: ani na Pintereście, ani na Raverly ani przez wyszukiwarkę Google. Zależało mi bardzo, bo nie umiałam sobie poradzić ze schematem ażurowego wykończenia. W efekcie, jak widać, zrezygnowałam z ozdobnego detalu i zakończyłam zwykłą garterową listwą. Była to nawet rozsądna decyzja, bo włóczki miałam mało i wykorzystałam ją prawie do ostatnich centymetrów.
Wspomniałam już, że użyłam resztek po Prostym Sweterku wydzierganym dla Młodszej córki. Na tych resztkach postanowiłam poćwiczyć farbowanie wełny. Widziałam na YT tyle technik farbowania, że aż kotłowało mi się w głowie. Postanowiłam wypróbować farbowanie przez posypywanie. Przypominam, że wełna wyjściowo była w kolorze błękitnym stalowym, do koloryzacji zastosowałam barwnik turkusowy i szary. Szarego prawie wcale nie widać, bo turkusowy okazał się bardzo ekspansywny. Nie mam odpowiedniej brytfanny, czy gara, w którym mogłabym swobodnie rozłożyć dwa dość spore nawoje i ufarbować wełnę na kuchence gazowej. Poradziłam sobie inaczej. Pomyślałam, że temperaturę wrzenia można przecież uzyskać także w piekarniku. No więc użyłam piekarnika :-) Trochę śmierdziało później w nim octem, ale wywietrzyło się.
Efekt jest taki jak widać na załączonych obrazkach: w zależności od tego, czy zdjęcie robione jest w słońcu czy w cieniu, kolor inaczej wygląda. Mnie zależało na tym, żeby kolor nie był płaski, tylko żeby były w nim niuanse. I to jest.
Wiadomo, że gotowy dziewiarski wyrób trzeba zblokować, a ażurową chustę to już obowiązkowo, bo inaczej w ogóle nie widać wzoru. Jak sobie poradzić na urlopie? Tak jak widać na zdjęciu poniżej:-)
Nagrzana od stania w pełnym słońcu maska samochodu okazała się idealnym rozwiązaniem. Chusta w 15 minut była sucha jak pieprz.
Zamieszczam sporo zdjęć, ale to dlatego, że najpierw nie mogłam się oprzeć tylu możliwościom ekspozycji mojej Serwatki, jakie dawała mi posesja ośrodka agroturystycznego i zrobiłam ich naprawdę dużo, a teraz nie potrafię ograniczyć się do wstawienia maksimum trzech zdjęć. Najchętniej wrzuciłabym tu wszystkie ;-)
Pozdrawiam wakacyjnie i słonecznie wszystkich czytelników🌞🌲🌼🐞
DANE TECHNICZNE:
wełna: Drops BabyAlpaca Silk
kolor: wyjściowy - błękitny stalowy + własne farbowanie
druty: 3,5
zużycie: 140g