czyli wyszłam z zaklętego kręgu
Kto tutaj zagląda ten wie, że odkąd nauczyłam się dziergać skarpety, tj. pół roku temu, wciągnęły mnie niczym wir na wzburzonej wodzie albo jakiś dziki taniec w zaklętym kręgu. Stawało się to powoli natręctwem, nałogiem, przymusem, czyli niczym dobrym.
Próbowałam przerwać ten ciąg dziergając Komplet Zimowy czy Urodzinową chustę dla Siostry. Jednak detoks poskutkował na krótko i wkrótce znowu się zaskarpetkowałam.
Nieco później podjęłam jeszcze jedną próbę przerwania tej skarpetomanii i chcąc uzyskać szybki efekt zabrałam się za ciepły kardigan na grubych drutach. Zrobiłam go szybko, ale zabrakło mi pary, żeby za jednym podejściem wykończyć. I tak zima się już skończyła, a sweter jak leżał tak nadal leży w kącie z brakującą z przodu listwą i kłuje mnie w oczy swoim widokiem.
Znowu wróciłam do nałogu i z drutów zeszły trzy lub cztery pary skarpet. Aż.... aż w końcu zatęskniłam za czymś większym, rozpoczęłam projekt i doprowadziłam go do końca, mimo iż po drodze zaliczyłam kilka pruć dość dużych fragmentów.
Swetrotunika Remedium stała się - cytując słownik języka polskiego PWN - lekarstwem, albo środkiem zaradczym na moje uzależnienie. Rozbawiło mnie jeszcze jedno znaczenie słowa "remedium", które podaje w/w słownik: otóż jest to również "dopuszczalne odchylenie od przepisowych wymiarów i ciężarów w przedmiotach znormalizowanych". Wprawdzie nie jestem przedmiotem, ale to dopuszczalne odchylenie tak mnie jakoś pozytywnie nastawiło:-)
Rozpoczynając pracę nad swetrotuniką nie wiedziałam jeszcze czy to będzie sweter, czy coś trochę dłuższego, czyli tunika. Ograniczona byłam jak zwykle ilością posiadanej włóczki. W trakcie pracy i krystalizowania się formy doszło do mnie, że nawet włączając drugi kolor nie uda mi się ukończyć projektu z tymi zasobami, które posiadam. Całe szczęście użyłam popularnej włóczki, więc nie było problemu, żeby dokupić brakujące motki.
Jak już wspomniałam forma kształtowała się w mojej głowie na bieżąco. Najpierw wiedziałam tylko, że chcę okrągłego karczku i luźnej linii A.
Potem przyszedł pomysł na wprowadzenie ściągacza pod biustem. Zrobiłam najpierw ściągacz 1x1, ale nie spodobał mi się i zastosowałam ścieg, który stosuję we wzmocnionej pięcie skarpety. W robótce dzierganej na okrągło wyglądało to tak: 1 rząd - *oczko prawe, oczko zdjęte bez przerobienia z nitką z tyłu*; 2 rząd - same oczka prawe. Przerobiłam tak chyba 20 rzędów i przyszła pora na wymyślenie sposobu poszerzenia dzianiny.
Zdecydowałam się na marszczenia po bokach i jednocześnie wpadłam na pomysł oddzielenia tych bocznych marszczonych fragmentów od tych przednich i tylnych bez marszczeń za pomocą oczek udających szwy. Wykonane są tak samo jak fragment pod biustem, czyli: w jednym rzędzie zdejmowałam pojedyncze oczko bez przerobienia, a w następnym przerabiałam je na prawo.
W następnej kolejności przyszedł pomysł zrobienia kieszeni. Chwilę trwało podejmowanie decyzji jakie to będą kieszenie: czy nakładane, czy wpuszczane. Jedno wiedziałam od razu, że użyję tej samej kolorowej włóczki, co w karczku. W końcu stanęło na wpuszczanych kieszeniach w odmiennym kolorze, który jest widoczny w noszonej swetrotunice.
Rękawy też trochę ewoluowały. Najpierw chciałam szerokie zbierane później w długi wąski ściągacz. Potem zamierzałam dziergać rękawy bez odejmowania oczek i zakończyć bez ściągacza. W końcu zdecydowałam się odejmować oczka w co 10 rzędzie i zakończyć mini ściągaczem 1x1. Wyszły dość luźne, ale takie są ok.
Do Remedium kolorystycznie idealnie pasuje chusta Zwariowany Wirus.
Swetrotunika została ukończona i zblokowana przedwczoraj, a dzisiaj zdążyła już mieć swoją premierę na leśnym spacerze.
Sądzę, że odczarowałam trochę te moje skarpety, bo jeszcze w trakcie dziergania Remedium zaczęłam snuć plany na następne duże projekty. Mam nadzieję, że uda mi się je zrealizować. Energia na razie jest.
DANE TECHNICZNE:
Drops Nord - jasno szary - ok.450dag
Drops Fabel - ok. 40 dag
druty: 3,0 i 2,5 (ściągacze)