piątek, 17 stycznia 2020

Bunnies farm

Miałam kiedyś króliczą fermę...

W maju 2017 zafiksowałam się na robienie króliczków amigurumi. Mnożyły się w tempie prawdziwych królików. Jednego dnia dziergałam golasa, drugiego go ubierałam w sukienkę lub spodenki, a już trzeciego dnia króliczek dostawał rodzeństwo. I tak przez cały miesiąc.
Włóczkę (chyba bawełno-akryl; chyba bo napisy na banderolce były tylko po chińsku, ale na oko i w dotyku kojarzyło mi się z takim składem) kupowałam w dużym osiedlowym chińskim sklepie, aż wypełniłam pieczątkami dwie lub trzy karty lojalnościowe, za które oczywiście wybierałam kolejne kolory, aż do wyczerpania zapasów.
Pani Chinka Właścicielka nie wytrzymała z ciekawości i zapytała łamaną polszczyzną, co z tego robię - zgodnie z prawdą powiedziałam, że zabawki - amigurumi. Pokiwała głową ze zrozumieniem i powiedziała, że oprócz mnie jeszcze jedna klientka wykupuje w tym celu tę kolorową włóczkę.
Do wypełnienia wnętrza króliczkowego ciałka użyłam jyskowych jaśków. Wyszło niedrogo i wydajnie.
Króliczki powstały według darmowego projektu Dress Me Bunny autorstwa Sharon Ojala, który spersonalizowałam, dodając królikom dwa okrągłe policzki. Ubranka dla króliczka chłopczyka i króliczka dziewczynki są również autorstwa Sharon,  były one punktem wyjścia dla garderoby moich "futrzaków". 
Przy tej króliczce poniżej zaszalałam i dałam jej detale wymagające więcej pracy. 
Nosek nie jest wyhaftowany, jak w przypadku wcześniejszych króliczków, lecz robiony osobno i doszywany. 
No i te oczy: mają źrenice, tęczówki, białka i nawet powieki. 
Poza tym sukieneczka ma  rękawki - bufki i kokardkę, a buciki są zdejmowane - tak samo jak i sukienka. Można by się pokusić o garderobę na zmianę. Dziewczynkom na pewno by się spodobało.
Królicza ferma przestała istnieć, bo wszystkie "futrzaki" w podskokach opuściły rodzinne gniazdo (?).
Jeden trafił do Babci, dwa do Bliźniaków z Mazowsza, Starsza Córka też się jakimś zaopiekowała. A co z resztą? Szczerze - nie pamiętam. Na pewno rozdałam.
Mnie pozostały słodziaki na zdjęciach. No i wystarczy. Dobrze, że je zrobiłam - króliczki i zdjęcia.

11 komentarzy:

  1. Cudne są :) Świetny pomysł na zabawki dla dzieci i nie tylko dzieci. Ja kiedyś robiłam owocki, ale tak z głowy, za czasów podstawówki syna - potrzebował na jakąś okazję. Super sprawa, zabawa przy robieniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście wychodzą słodko. Jednak gdybym teraz miała robić coś dla małych dzieci, wybrałbym włóczkę z innego źródła, o z pewnością bezpiecznym składzie.

      Usuń
  2. Super słodziaki! Nic dziwnego, że od razu trafiły w dobre ręce:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Mówi się, że małe jest piękne, a do tego dochodzą jeszcze te cukierkowe kolory :-)

      Usuń
  3. Króliczki są cudowne!, takie zabawki powinny być w sprzedaży a nie plastikowe badziewia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, tylko mało kto kupuje uczciwie wycenione rękodzieło, mając pod ręką tani plastikowy badziew :(

      Usuń
    2. Niestety...u nas tak jeszcze ciągle jest, dziekuje za odwiedziny.pozdrawiam

      Usuń
  4. Przesłodkie, wcale się nie dziwię że tak się mnożyły ;) Każdy innych każdy uroczy a już ten ostatni małe dzieło sztuki z tymi detalami.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Przepiękne te królisie :) Wielki pokłon dla Twojego talentu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojejku, kłaniać się nie trzeba. A za uznanie dziękuję.

      Usuń

Cieszę się, że do mnie trafiłaś/łeś, będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza.