czyli jak "Szczęśliwe Stopy w Słońcu Toskanii" stały się bezimienne
Do bloga wkradł się przestój, ale to nie znaczy, że w tym czasie na drutach nic się nie działo. Działo się i to całkiem sporo, jednak z publikacją muszę poczekać do czerwca. Córka, dla której dziergałam szal ślubny i weselny kardigan prosiła, żeby nie chwalić się udziergami przed tym doniosłym wydarzeniem. Prośba córki jest dla mnie rozkazem, więc cierpliwie czekam;-)
W międzyczasie powstał też duży projekt wydziergany z myślą o sobie - otwarty kardigan z włóczki skarpetkowej (a jakżeby inaczej😄), która jest bardzo miła w dotyku, przerabianiu i noszeniu. Owa włóczka to Happy Feet Gazzal 75% merino superwash plus 25% poliamid.
Pracowałam nią już wcześniej dziergająć skarpety i wiedziałam, że sprawdzi się również w swetrowym projekcie.
Ten kolor nosi wdzięczną nazwę "Słońce Toskanii" i łącząc ją z nazwą serii wyszło mi, że kardigan może nazywać się "Szczęśliwe Stopy w Słońcu Toskanii".
Zanim przedstawiłam najnowsze działo tutaj na blogu, pochwaliłam się nim na Instagramie. Jakież było moje zdumienie i niedowierzanie, kiedy IG zablokował mi relację ze względu na "szerzenie mowy niewawiści"😱.
Wysłałam prośbę o weryfikację, która początkowo była negatywna😡. Później przywrócono tę relację, ale bez słowa wyjaśnienia, o przeprosinach nie wspominając.
Dlatego zdecydowałam, że kardigan będzie nosił miano "No Name" alias "Szczęśliwe Stopy w Słońcu Toskanii".
Kardigan dziergałam, tak jak wszystkie swoje swetry, metodą od góry, ale trenowałam w nim nowy dla mnie sposób na rozpoczynanie i kończenie projektu.
Zaczynałam mianowicie od nabrania kilkunastu żywych oczek na listwę i przerobiłam w obu kierunkach kilka centymetrów na karku, później na brzegu dobrałam oczka na plecy i ramiona.
Dziergałam raglanem dobierając też sukcesywnie oczka na przody swetra oraz poszerzałam również co jakiś czas listwę, żeby osiągnąć zamierzoną szerokość.
Nie chciałam kończyć swetra ściągaczem, więc musiałam zmierzyć się z rogami listwy. Wyszło czałkiem estetycznie. Największym problemem było połączenie zbiegających się na środku pleców listew. Tutaj efekt nie do końca mnie zadowala, ale może z czasem nabiorę wprawy i szew dziewiarski będzie mniej widoczny.
Wiem, że ręcznie farbowaną wełnę powinno się mieszać, tzn. dziergać z dwóch motków równocześnie zmieniając nitkę co 1-2 rzędy, ale świadomie zrezygnowałam z tego zabiegu. Więc kiedy musiałam dokupić włóczkę liczyłam się z tym, że będzie to widać w swetrze. No i widać - aparat niestety obnaża wszelkie niedoskonałości, ale na szczęście "na żywo" przejście kolorystyczne jest mniej widoczne, a że ta różnica w kolorze wypadła na dół swetra, więc można przyjąć, iż tak miało być: u góry ciemniej, na dole jaśniej😉
Jeśli chodzi o motyw chciałam, żeby u góry było delikatnie, zaś na dole konkretnie. I tak dałam ponieść się improwizacji i wyszło to, co widać na zdjęciach.
Mam nadzieję, że czerwiec będzie bardziej obfitował w posty.
Pozdrawiam wszystkie i wszystkich odwiedzających to miejsce:-)