czyli falbanka w roli głównej
Niedawno w sieciówce Action, która sprzedaje tzw. szwarc, mydło i powidło, czyli po prostu wszystko, zauważyłam w dość skromnej ofercie włóczkowej coś, co mnie zainteresowało - mianowicie kokonki 100% melanżowej bawełenki. Producent Alison&Mae, włóczka bardzo wydajna, bo w 150g jest ok. 630m, cena kokonka 13zł. Wykupiłam prawie całą ofertę kolorystyczną, tak więc można się będzie spodziewać kolejnych bawełnianych udziergów.
Na prezentowaną dzisiaj Lekko Romantyczną bluzeczkę zużyłam ok. 250g, czyli niecałe dwa kokonki. Nitka jest dużo cieńsza od dropsowego Love You 7, czy Safranu, dlatego bluzka jest lżejsza i bardziej lejąca.
Dziergałam drutami 3.0 na okrągło z góry na dół, bez kształtowania podkroju na dekolt, poszerzając w każdym rzędzie ramiona. Na wysokości zaplanowanej falbanki przerobiłam oczka lewe, na których później nabrałam oczka na falbankę. Uzyskawszy odpowiednią szerokość ramion, rozdzieliłam robótkę i przerobiłam osobno przód i tył na długości odpowiadającej otworom na ręce. Następnie połączyłam robótkę i dalej przerabiałam na okrągło jednocześnie odejmując oczka na lekki podkrój pach (po obu stronach symetrycznie: 3-2-2-1-1-1). Dalej mogłabym przerabiać prosto, ale ja poszerzyłam troszkę tułów dodając symetrycznie na bokach 5x2 oczka. Na dole zastosowałam małe pęknięcia. Wszystkie brzegi wykończyłam i-cordem na 3 oczka. Wyjątkiem jest dekolt, gdzie nie zastosowałam żadnego wykończenia oraz falbanka, którą wykończyłam i-cordem na 2 oczka.
Jak już wcześniej wspomniałam falbankę zrobiłam na rzędzie oczek lewych: najpierw podwoiłam liczbę oczek, a w następnym rzędzie dobrałam jeszcze co 15 oczek po jeszcze jednym oczku. Do tej liczby doszłam oczywiście drogą prób i błędów i nie obeszło się bez prucia. Wcześniejsza wersja była zbyt falująca, bo dobierałam oczko co 5 oczek i wykończyłam i-cordem na 3 oczka, co też nie wyglądało ładnie.
Lekko Romantycznej bluzeczki jeszcze nie nosiłam, bo upały jakie panowały nie zachęcały do ubierania się w dzianinę😅
Ostatnio dzierganie szło mi jednak jak po grudzie. Nie wiem, czy to kwestia nerwówki związanej z końcem roku szkolnego, czy upałów, których nie cierpię, czy tego, że nie mogę zbyt długo usiedzieć w jednym miejscu. A może wszystko naraz?
Nałożyłam jeszcze na siebie nowy obowiązek. W ogródku działkowym moich rodziców pojawił się kociaczek. Kocica umieściła go na kompostowniku - niezbyt szczęśliwie, bo w upały i przed deszczem maluch nie miał się gdzie schować. Dlatego przenieśliśmy kociaka na werandę, gdzie się zaadaptował, śpi pod poduchami, ma sucho i ciepło. Zaczęliśmy go dokarmiać, bo kocica, dość dzika, nie przychodziła do malucha w ciągu dnia. No i właśnie ten obowiązek karmienia wzięłam na siebie, bo mieszkam najbliżej. Wystarczy, że przejdę na drugą stronę ulicy i już jestem na terenie ogródków działkowych. Chodzę więc do kota codziennie rano i wieczorem, zaś w ciągu dnia są moi rodzice. Starsza córka przejęła opiekę zdrowotną i biega z nim do weterynarza, robi zastrzyki i zakrapla nosek, bo okazało się, że kocurek ma koci katar, który może być dla zwierzaka niebezpieczny. Maluch szybko rośnie, zaczyna eksplorować nie tylko teren naszego ogródka, ale także sąsiednie. Zaprzyjaźnił się z naszą suczką, zaczepia ją prowokując do zabawy, na co nie zawsze piesek ma ochotę :-)
Pozdrawiam wakacyjnie wszystkich odwiedzających mój blog.
Życzę sobie i Wam udanego urlopu, odpoczynku od rutyny dnia codziennego, nowych inspirujących wrażeń, no i oczywiście wspaniałych urlopowo-wakacyjnych udziergów ;-)