wtorek, 27 lipca 2021

Pink heat

czyli kolejna odsłona melanżowej bawełny

    Lubię lato, ale nie bezgranicznie. Granica ta leży w okolicy 25-26 stopni Celsjusza. W ostatnim miesiącu rzadko mieliśmy taką lub niższą temperaturę. Momentami miałam wrażenie, że w jakiś niewytłumaczalny sposób zostałam przeniesiona w tak zwane ciepłe kraje. 
Moja aktywność psychofizyczna jest odwrotnie proporcjonalna do wzrostu temperatury: im cieplej, tym wolniej myślę i pracuję. Całe szczęście mam urlop i moje spowolnienie nie odbija się na pracy zawodowej lecz tylko, a może aż, na tempie mojego dziergania. I taki paradoks: niby wszystko wokół mnie spowalnia, ale nie czas - ten biegnie nieubłagalnie. Właśnie sobie uświadomiłam, że ostatni post na blogu ukazał się dokładnie miesiąc temu:-( 
No cóż, dziergam nadal z przyjemnością, ale dużo, dużo wolniej - oczka na prezentowany dzisiaj bawełniany sweterek zostały narzucone jeszcze na początku lipca i zamknięte ostatecznie dopiero dzisiaj. Nie pamiętam, kiedy ostatnio dzierganie tak mi się ślimaczyło. 

    Ale w końcu jest - Pink heat

Chyba nikogo nie zdziwi, że nazwa nawiązuje do koloru tego, co przez prawie miesiąc miałam przed oczami i do żaru lejącego się z nieba, który niemalże nie pozwalał mi normalnie funkcjonować.
    Jak pisałam w poprzednim poście, w sieciówce Action wykupiłam prawie całą ofertę kolorystyczną melanżowej bawełny Alison&Mae. Było więc już na niebiesko, a dzisiaj jest na różowo. W moim przypadku różowo oznacza bardzo nietypowo. Mianowicie moja szafa jest głównie w różnych odcieniach czerni, szarości i ewentualnie niebieskości. Różowy sweterek jest więc pewnego rodzaju eksperymentem. Myślę jednak, że nie będzie zbierał kurzu w szafie. Miałam już okazję wyjść na zewnątrz w jego pierwszej wersji i dobrze się czułam w tym kolorze. Dlaczego w pierwszej wersji? O tym za chwilę :-)

    Sweterek, jak prawie wszystkie moje swetry, robiony jest drutami 3,0, na okrągło, bezszwowo, z góry na dół. Od innych wyróżnia go dekolt w serek oraz marszczenia zastosowane na plecach.
Linia raglanu powstała w ten sam sposób jak w kardiganie Recycled.
    Rękawy są długości 3/4, dziergane bez odejmowania oczek, zakończone i-cordem zbierającym po dwa oczka razem.
    Dół swetra jest niesymetryczny, tzn. przód jest trochę krótszy niż tył. W tym miejscu wyjaśnię czym różniła się pierwsza wersja swetra od drugiej.

  W pierwszym wariancie różnica między przodem a tyłem była bardzo wyraźna, bo ok. 10 centymetrowa. Jednak nie to było przyczyną prucia i zmiany. Wadą było to, że przód był generalnie jak dla mnie zbyt krótki. Zauważyłam to dopiero wtedy, gdy gotowy sweter założyłam i poszłam na zakupy - non stop musiałam go ciągnąć w dół:-)
    W drugiej i mam nadzieję, że ostatecznej wersji przedłużyłam sweterek o mniej więcej 7-8 cm a tył nadal zrobiłam dłuższy, ale tylko o ok. 3 cm.  Dół swetra, tak jak dekolt i mankiety rękawów, zakończyłam i-cordem. Wygląda to tak:
    Trudno jest zrobić zdjęcia samej sobie tak, żeby pokazać udzierg. Ale jako taki pogląd można sobie wyrobić na poniższym selfie i pierwszych próbkach zastosowania samowyzwalacza:-)
Teraz w oczekiwaniu na pomysł na kolejną dużą robótkę, dziergam kolejne skarpety:-) 

Na koniec jeszcze dwa zdania o kitku, który "rezydował" w ogródku działkowym moich rodziców i którego chodziłam codziennie dokarmiać. 
Otóż - nie mam już tego obowiązku. Kotek znalazł dom - przygarnęła go starsza córka:-)