sobota, 30 maja 2020

Strawberry, Raspberry, Cherry & Grape

czyli mała gromadka Lalylala

Przed chwilą zdjęcia Google przypomniały mi co robiłam trzy lata temu. Latem 2017 zafiksowana byłam na szydełkowanie zabawek amigurumi. 
Pokazywałam już na blogu Big Head Dolls, Bunnies, Bears oraz stylizowane Dogs

W tym miejscu dygresja:

te ostatnie były pamiątkami, które w zeszłym roku, wręczyłam moim uczniom wraz ze świadectwem ukończenia szkoły. To była wzruszająca chwila nie tylko ze względu na okoliczność pożegnania się po czterech wspólnie spędzonych latach, ale także z powodu napięcia, jakie wcześniej nam towarzyszyło, a które spowodowane było ogólnopolskim strajkiem nauczycieli. Niepewność tego, czy egzaminy się odbędą w terminie czy będą przesuwane, była na pewno bardzo stresująca, zwłaszcza dla maturzystów. Wtedy wydawało się, że nic gorszego nie mogło się im przydarzyć. 
Życie pisze jednak swoje scenariusze. W zeszłym roku nikomu w najczarniejszych snach nie śniło się, że koszmar maturzystów może się powtórzyć i to w większej skali. Wtedy strajk został zawieszony, uczniowie sklasyfikowani, a egzaminy odbyły się zgodnie z harmonogramem według standardowych procedur. Mimo, że po drodze próbowano je zakłócić masowymi alarmami bombowymi. Tak, w mojej szkole był takowy w pierwszym dniu matur. W następne dni szkoła całą dobę była pilnowana przez policję, a ja legitymowana przed wejściem do pracy.
W tym roku matury odbędą się z miesięcznym poślizgiem. Oprócz standardowych procedur obowiązujących na egzaminach zewnętrznych, dochodzą nowe, związane z reżimem sanitarnym. Kiedy je czytam, mam wrażenie, że egzaminy będą odbywać się w jakimś tajnym laboratorium mikrobiologicznym NASA. I nijak mi się nie chce w głowie połączyć w logiczną całość fakt luzowania restrykcji związanych z dystansem społecznym z wprowadzeniem tak restrykcyjnych procedur na egzaminach. Z jakim stresem dla maturzysty musi się wiązać perspektywa takiego egzaminu, skoro wywołuje on stres u mnie - nauczyciela z ponad ćwierćwiecznym stażem? Przekonam się już niedługo.

Wracam do tematu posta.

Trzy lata temu druty leżały schowane głęboko w szufladzie, a w moich dłoniach śmigało szydełko. 
Zauroczyły mnie projekty Lydii Tresselt. Lalylala to słodziaki o dość dużych główkach, na króciutkich nóżkach z wydłużonymi rączkami i wydatną pupką. Zrobiłam wiele wersji inspirowanych projektem lalylala, tutaj pokażę te luźno nawiązujące do projektu Erna & Bert - Strawberry + Blackberry.

Oto Strawberry, który w moim wydaniu jest chłopcem.
Raspberry jest słodką, różową dziewczynką.
Cherry - młodsza siostra wyżej przedstawionych.
Najmłodsza z rodzeństwa - Grape
Zważywszy na objętość tekstu - okołomaturalna dygresja zajęła mi więcej miejsca i uwagi niż temat posta😀 
Myślę jednak, że obraz mówi sam za siebie i nie trzeba się się nadmiernie rozpisywać, żeby pokazać inspirację (w podlinkowaniu) oraz pewną dozę własnej kreatywności, która jest widoczna w efekcie końcowym.
Trochę z rozrzewnieniem patrzę na te maskotki i zastanawiam się, czy by nie odłożyć na chwilę drutów i nie sięgnąć po szydełko. Jednak nic na siłę - zobaczę, co mnie w najbliższym czasie najbardziej zainspiruje.

poniedziałek, 18 maja 2020

Sukces

potrzebny od zaraz


Od jakiegoś czasu trapi mnie kryzys twórczy. Dziwny, bo nie polega na tym, że nie mam ochoty czy natchnienia do przerabiania kilometrów włóczek na coś konkretnego. Nie, druty są w ciągłym ruchu. Ale... No właśnie ale. 

Zaczynałam w ostatnim czasie trzy projekty, które po osiągnięciu stanu mniej więcej 70% poszły do sprucia. Dwa pierwsze wróciły do kłębkowego stanu skupienia, dlatego, że przestała mi się podobać koncepcja. Myślę, że choć nie była to przyjemna, ani łatwa decyzja, to lepiej ją było podjąć na tym etapie, niż po skończeniu rzucić gotowy sweter w kąt i go nigdy nie założyć.

Ale ostatnie, trzecie prucie przyprawiło mnie o małe załamanie. Pretensje mogę mieć tylko do siebie.
Robię sweter dla siebie, lekko oversize'owy, drutami 3.0. Przy moim rozmiarze nie jest to mała robótka, oczka liczy się w setkach. Najpierw okrągły karczek od góry, następnie rozdzielenie oczek na rękawy, potem kawałek korpusu. Ilość włóczki ograniczona, więc przechodzę do rękawów 3/4, żeby potem móc w korpusie wykorzystać włóczkę do ostatniego centymetra. No więc, jeden rękaw już zrobiony, drugi prawie na ukończeniu i ..... wtedy dociera do mnie, że rękawy są różnej szerokości. Myślę - pewnie drugi robiłam zbyt ścisło, dla pewności liczę oczka. Nieeeeee! Na drugi rękaw zostawiłam o 10 oczek mniej niż na pierwszy. Jak mogło do tego dojść? Przecież liczyłam. Jednak okazało się, że źle policzyłam. Brrr... Moje roztargnienie, albo może nonszalancja, po raz kolejny przysporzyły mi nerwów i w konsekwencji więcej pracy. Przez chwilę myślałam, że uratuję jeden rękaw, ale nie dało rady. Sweter wrócił do etapu karczku. Sytuacja miała miejsce późnym wieczorem. Jednak spokojnie położyć mogłam się dopiero, gdy miałam na drutach z powrotem wszystkie oczka, już prawidłowo podzielone na przód, tył i rękawy. Tym razem trzy razy sprawdziłam. Mam nadzieję, że teraz pójdzie już bez zakłóceń, do szczęśliwego końca. Na tym małym poletku mojej działalności potrzebuję obecnie sukcesu, jak kania dżdżu. 

Sukces przydałby się też w innych dziedzinach życia, ale może nie wszystko od razu, bo jeszcze by mi woda sodowa uderzyła do głowy😁

Dopóki praca nad obecnym projektem nie zakończy się tytułowym sukcesem, pochwalę się sweterkami, które wydziergałam już jakiś czas temu. Mogłabym je nazwać "Bliźniakami dwujajowymi", gdyby nie fakt, że powstały w odstępie jednego roku. Właściwszą wspólną nazwą byłaby - "Siostrzane", bo są bardzo do siebie podobne.
Właścicielką obu jest Młodsza Córka. Może to też tłumaczyć fakt, że nie mam zdjęć naczłowieczych. Kto podczytuje mojego bloga wie, że Młodsza nie pozuje mi do zdjęć. Starsza Córka czasami zastępuje siostrę, ale nie zawsze jest to możliwe. 
Dlatego coraz częściej zaczynam myśleć, czy nie byłoby uzasadnione zainwestowanie w manekina. Byłabym wdzięczna, gdybyście w komentarzach wyraziły opinię na temat waszych manekinów, czy jesteście z nich zadowolone, na co ewentualnie mam zwrócić uwagę przy wyborze modelu.

Wracam do sweterków. 
Pierwszy został wydziergany Różowy z bawełny Dropsa. Powstał w zeszłym roku według konkretnych wskazówek córki. Miał mieć z przodu nienachalny ażur, rękawy 3/4, powinien był być (czas zaprzeszły😀) lekko taliowany, a tył miał być dłuższy od przodu. 
Różowy jest przykładem improwizacji na zadany temat, z której jestem zadowolona. Uwzględniłam w nim wszystkie sugestie córki i trzeba uwierzyć mi na słowo, że dobrze leży na ciele.
Drugi letni sweterek - Jasnoszary - wydziergałam na początku tegorocznego lockdown'u. 
Zrobiony jest również z bawełny, tym razem z May Baumwollegarn. Formę swetra wzorowałam na sprawdzonym już w użytkowaniu Różowym. Najistotniejszą różnicą, oczywiście oprócz koloru, jest zastosowanie ażuru nie tylko z przodu, ale również na plecach. 
Bawełna nie fotografuje się dobrze. Widać wszystkie zagniecenia, których nie udało mi się uniknąć w transporcie z domu na ogródek działkowy. Całe szczęście podczas noszenia te zagniecenia znikają - choć pojawiają się inne😀
Zadaję sobie pytanie, czy w najbliższym czasie uda mi się zrealizować projekt, który od momentu narzucenia oczek do chwili zamknięcia ostatniego, przebiegłby płynnie, bez przestojów, bez deprymującego prucia dużych fragmentów. Chociaż jeśli się lepiej zastanowić, to ten dreszczyk emocji, kiedy "gonimy króliczka", ma swoją wartość. Później z tym większym zadowoleniem patrzy się na gotowy efekt.

Tymczasem ucieszę się z innego małego sukcesu. Dzisiaj mój nadal młody blog osiągnął liczbę wyświetleń 10, 000 !!!! 
DANE TECHNICZNE:
Różowy
włóczka: DROPS ♥ You #7 14 - jasny róż, 100% bawełna, 50 g = ok.170 m
zużycie: ok. 7 motków
druty: 3.0
Jasnoszary
włóczka: May Baumwollegarn - Shade 1155, 100% bawełna, 50 g = ok.170 m
zużycie: ok. 7 motków
druty: 3.0

niedziela, 10 maja 2020

Rusałka?

Rusałki według mitologii słowiańskiej były demonami zamieszkującymi lasy, pola i zbiorniki wodne, a stawały się nimi panny, które tuż przed zamążpójściem zmarły śmiercią tragiczną. Wabiły do siebie nieświadomych niebezpieczeństwa młodzieńców, a następnie załaskotywały lub zatańcowywały ich na śmierć. Jest to trochę przerażające wyobrażenie rusałek, ale o tym dowiedziałam się dość późno, na pewno nie w dzieciństwie.
Wychowałam się mianowicie na bajkach, np. czechosłowackiej kreskówce "Rusałka Amelka", gdzie postać rusałki była sympatyczną panienką, która ma licznych przyjaciół i pomaga wszystkim w potrzebie. W mojej wyobraźni, ukształtowanej także przez  baśnie, postać rusałki nigdy nie kojarzyła się ze śmiercią, podstępem czy niebezpieczeństwem. Wręcz przeciwnie utożsamiałam ją z pięknem i dobrocią.
Rusałki to także motyle, np. rusałka pokrzywnik i rusałka pawik.  Nie mam lepidopterofobii, czyli lęku przed motylami. Przeciwnie zachwycam się ich urodą i eterycznością. Jest to więc w mojej głowie kolejne pozytywne skojarzenie z tym terminem.

No i miałam dylemat, czy sweterek prezentowany na tych zdjęciach przez Starszą Córkę mogę nazwać Rusałką?

Myślę, że tak, bo utrwalona jeszcze w dzieciństwie pozytywna konotacja tego słowa, powiązana dodatkowo z pozytywnymi emocjami i uczuciami, jest silniej zakotwiczona w mojej świadomości, niż negatywne skojarzenie z postacią występującą w mitologii słowiańskiej.
Zatem przedstawiam Rusałkę. 
Sweterek zrobiony jest z niezbyt szlachetnej włóczki, zakupionej jeszcze zimą w jednym z hipermarketów. Zdziwiona byłam ofertą włóczkową w tej sieciówce, ale ponieważ cena była zachęcająca i skład też nie najgorszy, zakupiłam po kilka motków na 4 projekty. Wcześniej zrealizowałam już Sock(s)weater - Skarpetowiec. Drugim projektem jest ten lekki sweterek. Włóczka jak widać jest cieniowana i docelowo przeznaczona na wyrób skarpetek. Ale ja nadal nie umiem ich dziergać, dlatego powstał kolejny sweter.
W Rusałce chciałam wypróbować metodę robienia swetra od góry na okrągło, gdzie po zrobieniu ściągacza pod szyją, ramiona kształtuje się poprzez dobieranie oczek w każdym rzędzie, po obu stronach wyznaczonej linii. W tym przypadku linia ramion miała szerokość dwóch oczek. Dziergając w ten sposób, sweter przyrasta równocześnie i na długość i na szerokość. Na ostatnim zdjęciu, po układzie kolorowych pasków, dobrze widać jak swetra przybywało. Po osiągnięciu pożądanej szerokości dzierganie na okrągło trzeba było zastąpić metodą dziergania w rzędach, osobno przodu i tyłu, żeby powstały otwory na późniejsze rękawy. Z przodu swetra umieściłam kilkucentymetrowy pas strukturalnego wzoru, żeby Córce łatwiej było odróżnić przód od tyłu. Wymodelowałam też lekko podkrój pach. Wstyd się przyznać, ale nie wpadłam na to, że te łuki można było uzyskać robiąc sweter już na okrągło. Tak więc te małe fragmenty zszywałam i dopiero później robiłam dalej korpus w jednym kawałku. Ściągacze mają dość spore pęknięcia. Oczka na rękawy dobrane są wokół pozostawionych otworów i przerabiane na okrągło bez zszywania. 
Włóczka, której użyłam jest bardzo sprężysta. W trakcie dziergania wokół dekoltu i linii ramion powstawały nieładne fale, dół swetra się zwijał na drutach, co sprawiało, że wielokrotnie wątpiłam, czy jest sens kontynuować pracę. Dopiero blokowanie pokazało właściwy kształt i rozmiary swetra. Rękawy musiałam trochę przedłużyć. 
Dobrze, że nie poddałam się zwątpieniu i nie porzuciłam w kąt robótki, bo efekt końcowy pozytywnie mnie zaskoczył.
A kiedy zobaczyłam zdjęcia swetrowej sesji pomyślałam: no, no, no... wyszło nieźle.

Wiem, że bardzo dużo zależy od tego jak produkt zostanie przedstawiony. Mam w komputerze zdjęcia, które zrobiłam sama w domu i nie odważyłabym się ich pokazać w zestawieniu z tymi.

Dlatego Michale dziękuję Ci za piękne ujęcia Rusałki😀 Córcio, dzięki za pozowanie💗
DANE TECHNICZNE:
włóczka: TALENTUS Strickgarn Exclusivelly by Kaufland, 100g = 400m, 75% wełna 25% poliamid
zużycie: 3 motki i ciut
druty: 3,0

poniedziałek, 4 maja 2020

Zwariowany wirus

czyli mała wariacja Virus Shawl

Nie, nie zamierzam pisać o zagrożeniu epidemiologicznym, ten temat mnie stresuje i raczej go unikam.

Chcę pokazać chustę, którą wyszydełkowałam niedawno, jako przerywnik między swetrami robionymi na drutach. 

Z darmowego wzoru skorzystałam już zimą, robiąc chustę Sylwestrową. Zarówno wtedy, tak i teraz, zmodyfikowałam nieznacznie wzór, zastępując jeden rząd zwykłych słupków, słupkami reliefowymi wkłuwanymi od tyłu. Zabieg ten pozwolił mi na uzyskanie efektu trójwymiarowości. Prawa strona chusty nie jest więc płaska. Wariacji oryginalnego wzoru dokonałam również, dodając  małe wachlarzyki w wykończeniu.

Przystępując na początku bieżącego roku do pierwszego w życiu testu dziewiarskiego, czyli do testowania chusty Floating Colors autorstwa Reni z Dziergawek, zakupiłam dwa identyczne motki Lana Grossa Twisted Cashmerino w kolorze Newshades 2. Zużyłam jeden, drugi czekał prawie pół roku na swoją kolej.

Najpierw chodził mi po głowie pomysł na piórkowy sweterek dla Młodszej Córki i nawet kawałek zrobiłam. Szybko jednak zrezygnowałam nie będąc pewną, czy wystarczy mi włóczki. Mały fragment poszedł do sprucia.

W końcu zdecydowałam się na chustę, tym bardziej, że poprzednia wykonana z tej  samej włóczki została podarowana Siostrze:
Floating Colors - ta chusta trafiła do Siostry
Lana Grossa Twisted Cashmerino jest włóczką gradientową i moim zdaniem w chuście szydełkowej przejścia kolorystyczne lepiej się prezentują niż w projekcie robionym na drutach. Kolory nie odcinają się tak wyraźnie od siebie, lecz płynnie przechodzą jeden w drugi.
Zwariowanemu Wirusowi zrobiłam najpierw sesję w plenerze, tzn. na ogródku działkowym, przy pięknej słonecznej pogodzie. I dopiero w domu przy sczytywaniu zdjęć z telefonu na komputer okazało się, że chusta na nich wygląda, jakbym ją wyjęła z prania w wybielaczu, w ogóle nie widać kolorów i ich subtelnych przejść. 
Dlatego dopstrykałam kilka zdjęć w domu, przy sztucznym świetle. Nie jest to mistrzostwo świata, ale przynajmniej kolory są zbliżone do oryginalnych.
Dobrze jest od czasu do czasu zmienić narzędzie i technikę rękodzieła. Z przyjemnością wróciłam na chwilę do szydełka. Chociaż druty nadal pozostają moją największą pasją.

UWAGA!
WIATR PRZENOSI WIRUSY:-)
DANE TECHNICZNE:
włóczka: Lana Grossa Twisted Cashmerino 90% merino 10% kaszmir
kolor: Newshades 2
zużycie: prawie 150g = ok. 900m
szydełko: 3.0