poniedziałek, 18 maja 2020

Sukces

potrzebny od zaraz


Od jakiegoś czasu trapi mnie kryzys twórczy. Dziwny, bo nie polega na tym, że nie mam ochoty czy natchnienia do przerabiania kilometrów włóczek na coś konkretnego. Nie, druty są w ciągłym ruchu. Ale... No właśnie ale. 

Zaczynałam w ostatnim czasie trzy projekty, które po osiągnięciu stanu mniej więcej 70% poszły do sprucia. Dwa pierwsze wróciły do kłębkowego stanu skupienia, dlatego, że przestała mi się podobać koncepcja. Myślę, że choć nie była to przyjemna, ani łatwa decyzja, to lepiej ją było podjąć na tym etapie, niż po skończeniu rzucić gotowy sweter w kąt i go nigdy nie założyć.

Ale ostatnie, trzecie prucie przyprawiło mnie o małe załamanie. Pretensje mogę mieć tylko do siebie.
Robię sweter dla siebie, lekko oversize'owy, drutami 3.0. Przy moim rozmiarze nie jest to mała robótka, oczka liczy się w setkach. Najpierw okrągły karczek od góry, następnie rozdzielenie oczek na rękawy, potem kawałek korpusu. Ilość włóczki ograniczona, więc przechodzę do rękawów 3/4, żeby potem móc w korpusie wykorzystać włóczkę do ostatniego centymetra. No więc, jeden rękaw już zrobiony, drugi prawie na ukończeniu i ..... wtedy dociera do mnie, że rękawy są różnej szerokości. Myślę - pewnie drugi robiłam zbyt ścisło, dla pewności liczę oczka. Nieeeeee! Na drugi rękaw zostawiłam o 10 oczek mniej niż na pierwszy. Jak mogło do tego dojść? Przecież liczyłam. Jednak okazało się, że źle policzyłam. Brrr... Moje roztargnienie, albo może nonszalancja, po raz kolejny przysporzyły mi nerwów i w konsekwencji więcej pracy. Przez chwilę myślałam, że uratuję jeden rękaw, ale nie dało rady. Sweter wrócił do etapu karczku. Sytuacja miała miejsce późnym wieczorem. Jednak spokojnie położyć mogłam się dopiero, gdy miałam na drutach z powrotem wszystkie oczka, już prawidłowo podzielone na przód, tył i rękawy. Tym razem trzy razy sprawdziłam. Mam nadzieję, że teraz pójdzie już bez zakłóceń, do szczęśliwego końca. Na tym małym poletku mojej działalności potrzebuję obecnie sukcesu, jak kania dżdżu. 

Sukces przydałby się też w innych dziedzinach życia, ale może nie wszystko od razu, bo jeszcze by mi woda sodowa uderzyła do głowy😁

Dopóki praca nad obecnym projektem nie zakończy się tytułowym sukcesem, pochwalę się sweterkami, które wydziergałam już jakiś czas temu. Mogłabym je nazwać "Bliźniakami dwujajowymi", gdyby nie fakt, że powstały w odstępie jednego roku. Właściwszą wspólną nazwą byłaby - "Siostrzane", bo są bardzo do siebie podobne.
Właścicielką obu jest Młodsza Córka. Może to też tłumaczyć fakt, że nie mam zdjęć naczłowieczych. Kto podczytuje mojego bloga wie, że Młodsza nie pozuje mi do zdjęć. Starsza Córka czasami zastępuje siostrę, ale nie zawsze jest to możliwe. 
Dlatego coraz częściej zaczynam myśleć, czy nie byłoby uzasadnione zainwestowanie w manekina. Byłabym wdzięczna, gdybyście w komentarzach wyraziły opinię na temat waszych manekinów, czy jesteście z nich zadowolone, na co ewentualnie mam zwrócić uwagę przy wyborze modelu.

Wracam do sweterków. 
Pierwszy został wydziergany Różowy z bawełny Dropsa. Powstał w zeszłym roku według konkretnych wskazówek córki. Miał mieć z przodu nienachalny ażur, rękawy 3/4, powinien był być (czas zaprzeszły😀) lekko taliowany, a tył miał być dłuższy od przodu. 
Różowy jest przykładem improwizacji na zadany temat, z której jestem zadowolona. Uwzględniłam w nim wszystkie sugestie córki i trzeba uwierzyć mi na słowo, że dobrze leży na ciele.
Drugi letni sweterek - Jasnoszary - wydziergałam na początku tegorocznego lockdown'u. 
Zrobiony jest również z bawełny, tym razem z May Baumwollegarn. Formę swetra wzorowałam na sprawdzonym już w użytkowaniu Różowym. Najistotniejszą różnicą, oczywiście oprócz koloru, jest zastosowanie ażuru nie tylko z przodu, ale również na plecach. 
Bawełna nie fotografuje się dobrze. Widać wszystkie zagniecenia, których nie udało mi się uniknąć w transporcie z domu na ogródek działkowy. Całe szczęście podczas noszenia te zagniecenia znikają - choć pojawiają się inne😀
Zadaję sobie pytanie, czy w najbliższym czasie uda mi się zrealizować projekt, który od momentu narzucenia oczek do chwili zamknięcia ostatniego, przebiegłby płynnie, bez przestojów, bez deprymującego prucia dużych fragmentów. Chociaż jeśli się lepiej zastanowić, to ten dreszczyk emocji, kiedy "gonimy króliczka", ma swoją wartość. Później z tym większym zadowoleniem patrzy się na gotowy efekt.

Tymczasem ucieszę się z innego małego sukcesu. Dzisiaj mój nadal młody blog osiągnął liczbę wyświetleń 10, 000 !!!! 
DANE TECHNICZNE:
Różowy
włóczka: DROPS ♥ You #7 14 - jasny róż, 100% bawełna, 50 g = ok.170 m
zużycie: ok. 7 motków
druty: 3.0
Jasnoszary
włóczka: May Baumwollegarn - Shade 1155, 100% bawełna, 50 g = ok.170 m
zużycie: ok. 7 motków
druty: 3.0

22 komentarze:

  1. Zacznę od sesji - bardzo udana, a sweterki prześliczne :). Co do reszty to chyba taki czas, ja dziergam dwa projekty, ale idzie mi to "jak krew z nosa". Myślę że to również dlatego, że zaczął się sezon ogródkowy. Mam tyle pracy w ogrodzie, sadzie i ogródku warzywnym, ze dwa rządki wieczorem przerobione to szczyt moich możliwości. Gratuluję i wcale się nie dziwię, ze blog cieszy się popularnością. :) Hasta luego

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. W moim przypadku nie mogę zrzucić winy za niedokończone projekty na sezon ogródkowy. Owszem odwiedzam czasem rodziców na działce, ale nie udzielam się w pielęgnacji z jednej prostej przyczyny - kiedy tam jestem, wszystkie grządki i rabatki są już oporządzone. Liczę jednak na to, że moje dziewiarskie fiaska to stan przejściowy :-)

      Usuń
  2. A myślałam że tylko ja tak mam. Mam rozgrzebane dwa swetry, jeden prułam już 3 razy po zrobieniu "kadłubka" ponieważ za każdym razem to było nie to i nie wyglądało jak w mojej wizji. Teraz jest wersja nr 4, możliwie prosta i leżakuje drugi tydzień czekając aż się zdecyduje dorobić rękawy czy jednak wrócić do formy kłębka eh... Jak tak dalej pójdzie to włóczka się do reszty znechaci :( Drugi sweter jest w fazie testów ażuru, niby wiem co chcę i nawet mi się podoba ale nie chce się dograć z konstrukcją i rzędami skróconymi więc kombinuję jak koń pod górę... Niemoc totalna. A pomysłów multum tylko uparłam się najpierw te dwie konkretne włóczki wykorzystać.
    Btw. Bardzo fajne sweterki, takie słodkie i dziewczęce ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję za podzielenie się informacją, że pracując nad projektem też zaliczasz prucia i to nie raz. Jeśli to jest cena, którą się płaci, żeby później być zadowolonym z efektu, to nie żal poświęconego czasu. No i dobrze wiedzieć, że nie tylko ja doświadczam przejściowych mam nadzieję niepowodzeń. Druty w ręce i do przodu!

      Usuń
  3. W kwestii manekina nie pomogę, nigdy nie miałam. Frustracje przy rozkopanych robótkach znam, a nawet aktualnie doświadczam. Prucie fragmentu dzianiny, gdzie oczka liczy się w setkach, znam ten ból, właśnie robię koc i nieodpowiednią włóczką zrobiłam plisę. Bawełniane sweterki prezentują się znakomicie, nawet bez modelki. Nienachalny ażur, rękawy 3/4, taliowanie i dłuższy tył - rewelacyjny fason, a subtelność ażuru po prostu urocza, i z przodu i na plecach. Sukces to potrójny, dwa pierwsze to udane swetry, a trzeci to świetna konstrukcja, warta odtworzenia. I jeszcze kolejny sukces - popularność bloga, gratuluję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prucie plisy w kocu... Nie do pozazdroszczenia. Tzn. samo prucie to nic, dorobienie drugi raz tego samego elementu - to dopiero jest wyzwanie.
      Widzę, że muszę zaakceptować fakt, że frustracja jest częścią procesu twórczego.
      Dziękuję za pochwały pod adresem sweterków i "jubileuszu" bloga 😀 To bardzo miłe.

      Usuń
  4. Niby nikt nie przeszkadza, niby można się w końcu spokojnie w tym lockdownie realizować a wszyscy skarżą się na to samo: roztrajdanie, brak koncentracji, smutek, rozbabrane , niedokończone projekty. Nie jesteś z tym sama.
    Książki od lat czekajace na półce na przeczytanie dalej czekają, swetry w produkcji wykazują jakieś dziwne wady i są prute, papier lezy niezamalowany i kredki też nic nie robią. Złapałam się na tym, ze najbardziej zwykle produktywne godziny dnia przesypiam. Czekamy a to co będzie po coronie i nie jest to wesołe oczekiwanie jak na Boże Narodzenie. To zajmuje głowę gdzieś w środku i bardzo przeszkadza. Wszyscy teraz tak mają. Wszyscy.
    Można się więcej bawić z psem. Nie trzeba potem pruć swetra aż do karczka. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, na psychice nas wszystkich odbija się już wyraźnie corona-stres. Do tego dokłada się codzienność polskiego piekiełka. My dorośli próbujemy sobie z nimi radzić - lepiej lub gorzej. Stosujemy świadomie lub mniej świadome jakieś strategie, które pozwalają w miarę zachować równowagę psychiczną. Strach jednak pomyśleć, co się dzieje w głowach dzieci i młodzieży. Ja sama odczuwam stres związany z powrotem do pracy. Nie z powodu lęku przed zakażeniem, ale z innego nieokreślonego powodu. Dokucza bezsenność. Kolejne lata będą trudne. Wszyscy będziemy musieli się leczyć. Ale zwierzątka pomagają. Domowa dogoterapia - bezcenna.

      Usuń
  5. Swetry bardzo mi się podobają. Sprawiają wrażenie lekkich, kobiecych. Ażur dodaje im uroku!
    Jeśli chodzi o manekin to ja jestem zadowolona z używania (mój jest styropianowy, w rozmiarze S). No właśnie, przy zakupie powinnaś zwrócić uwagę na rozmiar, by był podobny do rozmiaru najczęściej dzierganych ubrań. Warto zaopatrzyć się w dwie koszulki: jedną czarną, drugą białą i w razie potrzeby je wymieniać. Najbardziej lubię białą, ale niektóre kolory lepiej się prezentują na czarnym tle.
    Co do UFOków, to każdy coś ma na sumieniu ;-) ja np. mam teraz kryzys związany z nieudanymi swetrami. Nie będę się rozpisywać, ale kilka nieudanych prób spowodowało, że nie wiem jak się zabrać za kolejny. Dziergam jakieś inne rzeczy, chociaż nowy sweter bardzo by się przydał.
    I tak to wygląda...
    A na koniec gratuluję poczytności bloga. Niech się dalej prężnie rozwija! Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za uwagi związane z manekinem. Domyślałam się, że rozmiar będzie miał znaczenie i to jest właśnie mój dylemat - mój rozmiar nie równa się rozmiarowi moich córek😟
      No nie, Ty też masz zastój ze swetrami? Może to rzeczywiście skutek jakiejś dekoncentracji, wynikającej ze zmienionego trybu naszego funkcjonowania w lockdown'ie?
      Dziękuję za życzenia, marzy mi się taki staż w blogowaniu jak Twój i koleżanek dziewiarek, które skomentowały mój post powyżej :-)

      Usuń
  6. Ja na szczęście nie robię według własnych projektów, więc prucie zaliczam sporadycznie. Właściwie tylko, kiedy nie trafiam w rozmiar. Odkąd zaczęłam robić próbki, to zdarza mi się minąć z rozmiarem. jak. nie robiłam, to było idealnie.
    Bawełniane swetry są super, zwłaszcza podoba mi się wykończenie plisy przy szyi. Bardzo schludne.
    Też bym chciała tak ładnie wykańczać dekolt.
    Manekin kupiłam wiele lat temu. Użyłam go zaledwie kilka razy. Najwięcej mi służył jako wieszak:))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, nie przypominam sobie Twoich udziergów na manekinie, zawsze prezentujesz je na sobie.
      Przeważnie zaczynam swetry robione od góry od plisy dekoltowej. Wtedy jeszcze jestem uważna i bardzo się staram. Tak było z Różowym. Czasami jednak plisę dorabiam na końcu (Jasnoszary) i wtedy już jest różnie, bo chcę jak najszybciej zakończyć projekt. W tym przypadku jest nieźle :-)
      Kiedyś młodsza córka poprosiła mnie o kardigan (rozmiar S). Najpierw zrobiłam próbkę, pomierzyłam, policzyłam i wydziergałam. Jakież było moje zdziwienie, że wyszedł sweter w moim rozmiarze (XL). Noszę go z lekkim wyrzutem sumienia :-)

      Usuń
  7. Modelem jestem sama dla siebie a czasem nawet fotografem 😆 Doświadczenie Jogina mile widziane. Robienie samemu sobie zdjęcia z rąsi jest dość kłopotliwe ale na upartego da się 😂 Czasem praktykuję.
    Najlepiej znaleźć ściankę w tedy jest bezpieczniej.

    Ufoki to taka zmora, chyba wszystkich dziewiarek. Właśnie wyjęłam jednego i staram się tknąć w niego kolejne życie. I już na starcie widzę, że będzie prucie.

    Czas niestety nie sprzyja równowadze psychicznej. Dlatego cieszmy się małymi rzeczami.
    Łatwo pisać...nie daleko jak wczoraj miałam załamanie 😭😭😭 Zwyczajnie izolacja mnie przygniotła.

    Cieszę się Twoim sukcesem. 💕 Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestem dobra w robieniu selfie - chyba dlatego, że nie mam doświadczenia jogina🤭
      Na sukces dopiero czekam, celem jest ukończenie obecnego projektu, ale już bez podpruwania. Jestem na dobrej drodze. Ale cieszę się bardzo, że cieszysz się moim przyszłym sukcesem, chyba że chodziło o liczbę odsłon - wtedy też się cieszę, że się cieszysz🙆‍♀️
      Ja zaliczam gorszy nastrój mniej więcej co drugi dzień. Raz jest mi dobrze w domu, innym razem ciągnie mnie na zewnątrz. I mogłoby być miło, gdyby nie maseczka, w której się duszę.

      Usuń
  8. Ten różowy sweterek jest śliczny :D Gratuluję 10 tysięcy wyświetleń strony i życzę, aby ta liczba cały czas rosła w górę :D Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam u mnie na blogu i dziękuję za życzenia😀

      Usuń
  9. Nie wiem, czy to co napiszę będzie pomocne, ale są tutoriale jak wykonać samemu manekina konkretnej osoby. Przymierzam się do tego, ponieważ moja córka i synowa mieszkają daleko ode mnie i myślę, że takie manekiny byłyby pomocne. Pozdrawiam i gratuluję poczytności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałam już takie tutoriale w sieci, ale ze względu na efekt estetyczny chyba nie zadowoliłabym się takim rozwiązaniem. Niemniej dziękuję za sugestię i witam u mnie na blogu😀 Pozdrawiam.

      Usuń
  10. Gratuluję okrągłej statystki!
    Oba sweterki bardzo udane, podoba mi się ten delikatny wzór ażurowy, no i te dłuższe plecy... A ja nie umiem rzędów skróconych, a to taka przydatna umiejętność.
    Powodzenia w kontynuacji swetra. Nikt nie lubi się mylić i poprawiać, prucie jest wyjątkowo demotywujące, ale w dzierganych swetrach najfajniejsze jest właśnie dzierganie, a nie sam sweter:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z Tobą - najfajniejsze jest plątanie nici, czyli sam proces dziergania. Rzędy skrócone dają wiele możliwości - warto posiąść tę umiejętność.
      A wspomniany w poście sweter zmierza do mety :-)

      Usuń
  11. Zazdroszczę Ci tych sweterkow, ja od lat nie mialam drutów w rękach a marzy mi sie taki raglanowy sweter. Gdybym miała pruc pracę jak Ty to pewnie bym ją dawno rzuciła, nie mam tyle cierpliwosci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do drutów można wrócić nawet po długiej przerwie - tego się nie zapomina, tak jak jazdy na rowerze. Odłożony w kąt ufok chyba bardziej by mnie stresował niż takie prucie😀

      Usuń

Cieszę się, że do mnie trafiłaś/łeś, będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza.