czyli końcówka wiosennej fali skarpetomanii
W poście Z Archiwum X pisałam, że sięgam do archiwaliów, ale nie dlatego, że nie dziergam niczego nowego, lecz z tego powodu, że są to wyłącznie skarpetki. Żeby nie zaskarpetkować totalnie bloga, stwierdziłam, że na jakiś czas schowam skarpety do pudełka i wyjmę je za jakiś czas. Dzisiaj symbolicznie sięgam do tego pudełka. Symbolicznie, bo trzy pary z prezentowanych tutaj czterech poszły w świat i nie są już w moim posiadaniu.
Wiosenne skarpety zawdzięczają swą nazwę trochę kalendarzowi, czyli dlatego, że wydziergałam je u progu wiosny i trochę kolorystyce, bo jest bardziej ożywiona, ale na pewno nie składowi włóczki. Wszystkie zrobione są z wełny z dropsowego Fabela.
Z włóczki jestem umiarkowanie zadowolona. W porównaniu z Trekking XXL Zitrona Fabel wypada gorzej. No ale cóż, przynajmniej cena też jest odpowiednio niższa.
Czerwone, a właściwie ceglaste skarpetki nie mają skomplikowanego wzoru, jedynie minimalistyczne trzy oczka prawe i jedno lewe. Pięta wyrabiana jest sposobem Intensywnie Kreatywnej w Mglistych skarpetkach.
W zielonych pojawił się ażur. Schemat zaczerpnęłam z Instagrama prawdopodobnie od vyazalocka.blog. Prawdopodobnie, bo autorka umieszcza w sieci mnóstwo schematów, które zapisuję niejako automatycznie, obok wzorów z innych źródeł.
Zarówno czerwone jak i zielone trafiły do Koleżanki z Podstawówki.
Turkusowe były poligonem doświadczalnym dla wzoru opartego o oczka przekładane. W oryginale był to ażur, ale przerobiłam narzuty jako oczka przekręcone - nie chciałam w tych skarpetach dziur. Poniższą parą została obdarowana Siostra.
Granatowe pozostały w domu i czekają na bliźniaczą parę. Dlaczego? Otóż dlatego, że w ferworze dziergania zagalopowałam się i jedną skarpetkę zrobiłam większą. W skarpetkach robionych od palców metodą Intensywnie Kreatywnej o rozmiarze decyduje się bardzo wczesnym etapie, w momencie rozpoczęcia dobierania oczek na podbicie. Musiałabym spruć 3/4 skarpety, żeby naprawić błąd. Wygodniej będzie dorobić drugą parę, pamiętając, że jedna skarpetka ma być mniejsza, a druga większa. Niestety wypadłam z rytmu dziergania skarpet, dodatkowo musiałabym odnaleźć schemat, z którego skorzystałam, a to nie będzie łatwe, bo aktualnie mam w nich spory bałagan.
Chyba, że znajdzie się ktoś, kto ma jedną stopę w rozmiarze 37, a drugą 39 i chciałby mieć takie skarpety, wtedy je z przyjemnością oddam.
Post o wiosennych skarpetkach zwieńczam wiosennymi obrazkami z mojego osiedla. Uwielbiam takie widoczki:-) Śmieję się, że jest to kraj kwitnącej... nie, nie wiśni, lecz śliwy wiśniowej, forsycji i magnolii. Cudowne!I na koniec pomidory. Ostatnio jestem trochę jak tomatositter. Opiekuję się roślinkami, które Młodsza córka wyhodowała w takiej ilości, że zabrakło u niej parapetów w mieszkaniu. Czuję na sobie ciężar odpowiedzialności, bo włożyła mnóstwo serca w swój mały inspekcik. Ale jeszcze ze dwa tygodnie i trafią na grządkę:-)