sobota, 3 lutego 2024

Jakby trochę luksusowo

czyli 10% kaszmiru czyni różnicę 

Produkcja skarpet trwa u mnie prawie nieprzerwanie. Nawet gdy byłam zafiksowana na dzierganie chust, czy później, kiedy skupiłam się na dwóch bawełnianych sweterkach, to jednak w tak zwanym miedzyczasie powstawały kolejne pary skarpet. Nazbierało się ich tyle, że w celu prezentacji muszę je jakoś pogrupować. 

Wspólnym mianownikiem będzie więc włóczka, z której dziergałam. Nie będzie to sponsorowana reklama (a szkoda😉), ale podam nazwę, bo chcę się podzielić moim zachwytem. 

Wszystkie poniżej (powyżej też) prezentowane skarpetki zrobiłam z włóczki Lang Super Soxx Cashmere.

Zakupiłam ją jeszcze latem, będąc w Łodzi odwiedziłam stacjonarną pasmanterię E-dziewiarki. Poczułam się jak dziecko w sklepie z zabawkami, najchętniej wykupiłabym pół magazynu.
 
Genialnie jest móc podotykać moteczki, przyłożyć je do twarzy i sprawdzić, czy gryzą czy nie. Kupując w Internecie kieruję się głównie gamą kolorystyczną (no i oczywiście ceną), a tu można było pobuszować w szufladach i koszykach pełnych wełnianych skarbów.

I tak macając poszczególne motki trafiłam na te cudnie mięciutkie. Przepadłam. Wiedziałam, że muszą być moje. Dodatkowo okazało się, że były w promocji!

Nie było dużego wyboru kolorów, więc wzięłam z każdego po jednym, a ciemozielonego nawet dwa motki:-)

Miękkość włóczka zawdzięcza 10% dodatkowi kaszmiru. Nigdy wcześniej nie dziergałam z wełny tak przyjemnej w dotyku. 

Tanio nie było, ale kierując się popularnym sloganem, postanowiłam podarować sobie odrobinę luksusu. Tak naprawdę to nie sobie, bo część skarpet już podarowałam, a reszta też pewnie znajdzie swoje przeznaczenie nie na moich stopach😄

🧶🧶🧶🧶🧶🧶🧶🧶🧶🧶🧶🧶🧶🧶🧶🧶🧶🧶🧶🧶🧶🧶🧶🧶🧶🧶🧶🧶🧶🧶🧶

Pokażę kaszmirową serię chronologicznie, według kolejności dziergania. Część powstała jeszcze w starym roku, część już w nowym.

Pierwsze trzy pary są bliźniaczo podobne, ten sam rozmiar, ten sam motyw, trzy kolory: bladozielony zmieszany z szarym, cieniowany brązowy i odcienie szarości.
Zielone szybko znalazły swoje przeznaczenie i nie doczekały się sesji zbiorowej;-)
Na resztkach zielonej i brązowej postanowiłam poćwiczyć technikę żakardu. Cały czas mam jeszcze problemy z prowadzeniem równocześnie dwóch nitek na jednym palcu, ale na szczęście coraz mniejsze.
Z ciemnozielonej wydziergałam dwie pary z nieskomplikowanym motywem strukturalnym.
Motywy różnią się od siebie, ale nie na pierwszy rzut oka, więc żeby nie było problemu z dobieraniem w pary zastosowałam odmienne ściągacze i w drugiej parze dodałam ściągacz na śródstopiu. Mam nadzieję, że ten zabieg będzie miał pozytywny wpływ na dopasowanie skarpety do stopy.
Taki zestaw może stanowić komplet.
W następnej parze znowu wykorzystałam resztki włóczki po dzierganiu poprzednich skarpet i znowu postanowiłam poćwiczyć żakard. Tym razem skupiłam się na trenowaniu zawijania nitek po lewej stronie, tak żeby nie było luźnych. Nawet nieźle mi poszło;-)
Z fioletowo-szarego motka wydziergałam skarpety z delikatnie ażurowym motywem, który już nie raz i nie dwa wykorzystałam. Lubię go i pewnie nieraz go zastosuję.
I na koniec skarpetki w paseczki. 
Tęczowa włóczka to nie Lang Super Soxx Cashmere, ale fioletowa i owszem. Dlatego ta para zamyka luksusową kolekcję.
Dziękuję wszystkim, którzy dotrwali do końca tej przydługiej galerii. 
Pozdrawiam dziewiarsko
Bokasia
🧶🧶🧶