czyli humanistka liczy:-)
Można by pomyśleć, że mam za dużo czasu i zaczynam się nudzić, albo że zaczyna mi z jakiegoś powodu odbijać. Ale bez obaw - to tylko moja zwykła ciekawość.
Ostatnio, ni z tego ni z owego, zaczęło mnie nurtować pytanie: ile oczek należy przełożyć z drutu na drut, żeby powstała jedna skarpetka?
Matematyk pewnie pękłby ze śmiechu, gdyby zobaczył jak się zabrałam do liczenia, ale uważam, że nieważna metoda, ważny jest wynik. Choć matematyk pewnie nie zgodziłby się ze mną i powiedziałby, że jest właśnie na odwrót;-)
Nie wdając się w szczegóły, jak to policzyłam - wyszło mi, że aby powstała jedna skarpetka muszę przerobić 9 572 oczka. Wiadomo - jedna skarpetka pary nie czyni i żeby móc ogrzać stopy własne bądź cudze, trzeba wydziergać dwie identyczne. Jedna para są to więc 19 144 oczka. Nieźle, prawda? Takie małe, niepozorne coś, a tyle trzeba się namachać drutami;-)
Ale przecież nie spoczęłam na laurach i nie zatrzymałam się na jednej parze - wykonałam według identycznego schematu cztery pary. Pomnożyłam więc 19 144 razy 4 i wyszły mi tytułowe 76 576 oczka.
Kołatało mi w głowie jeszcze jedno pytanie: ile oczek przypada na jedną roboczogodzinę, ale odpuściłam sobie poszukiwanie odpowiedzi, bo musiałabym skrupulatnie co do minuty notować czas poświęcony na dzierganie, a to odebrałoby mi całą przyjemność.
Kończę już z tą statystyką i przechodzę do prezentacji. Najpierw wszystkie 76 576 oczka razem na jednym zdjęciu;-)
Każda para wykonana jest z dwóch różnych motków Fabel Drops. Ściągacz, pięta i palce wykonane są jedną włóczką, celowo nie piszę kolorem, ponieważ każda z tych włóczek jest wielokolorowa. W strefie cholewki i stopy zmieniałam nitkę w każdym rzędzie, co dawało naprawdę ciekawe efekty - czasem kolory układały się w paseczki, czasem w kropeczki, albo w jeszcze inne wzorki.
Z osobna skarpetki prezentują się następująco:
Czasami fotografując trzeba poczekać, aż ciekawski futrzak sprawdzi, czy to, co leży na podłodze nie jest przypadkiem jadalne;-)
Też miałam taki etap liczenia oczek i niestety roboczogodzin też, ale mi przeszło ;0) teraz dziergam już tylko dla przyjemności obcowania z dzianiną i zachwycam się, co uda mi się wydziergać, tudzież sknocić ;p
OdpowiedzUsuńSkarpetki wyszły pięknie, a już szczególnie te z błękitnego fabela w kropeczki :0)
Pozdrawiam serdecznie :0)
Knocenie od czasu do czasu jest integralną częścią dziergania:-) Uczymy się wszak na błędach.
UsuńDzierganie jest tak wielką przyjemnością, że łapię się na tym, że szkoda mi czasu na robienie notatek, licząc błędnie na to, że zapamiętam ile oczek i gdzie. Mści się to później przy drugiej skarpetce lub drugim rękawie;-)
Moniko dziękuję za skomplementowanie moich skarpet. Opinia dziewiarkę dużo dla mnie znaczy ;-)
Cudne są te skarpetki! Bardzo mi się podobają!
OdpowiedzUsuńJa próbowałam kiedyś policzyć czas powstawania chusty za pomocą geometrii i układów równań :) Nie chciało mi się przez cały czas siedzieć ze stoperem, by potem wycenić tę chustę i próbowałam wyliczyć ten czas w oparciu o pole trójkąta, proporcje itp. Tak się przy tym namęczyłam, że poszłam w końcu do znajomej nauczycielki od matematyki (a miała klasę po sąsiedzku) i ona mi powiedziała: "weź Ty się w to nie baw, weź cenę włóczki, dodaj do tego stówkę i będzie" :)))
Kurcze, a już myślałam, że dysponujesz jakimś sprawdzonym matematycznym wzorem;-) Reniu, z całym szacunkiem dla Twojej koleżanki matematyczki, ale w przypadku Twoich cudownych mozaikowych chust recepta na wycenę "cena włóczki plus stówka" w ogóle się nie sprawdzi... Temat wyceny rękodzieła, to temat rzeka, i jakbyśmy to nie próbowały liczyć, to i tak nie doszacujemy naszej wiedzy, umiejętności, czasu oraz końcowego dziewiarskiego efektu:-(
UsuńDlatego tak ważne jest uznanie koleżanek dziewiarek. Laik powie: ładne, ciepłe, może doda - oryginalne, wyjątkowe. Osoba dziergająca, która może powie dokładnie to samo, doceni także to czego nie widać - godziny włożone w naukę, projektowanie czy staranne wydzierganie. Dlatego dziękuję Ci Reniu za słowa uznania:-)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńBardzo jesteś pracowita a skarpetki znakomite. Fabel jest nie do zniszczenia. Moje najstarsze z Fabelka, dziesięciolatki ciągle noszone, dostał wuj i się cieszy. Dostał i inne pary, nogi mu marzną a niechodzący jest, zatem lekka utrata elastyczności mu nie dokucza.
OdpowiedzUsuń`tylko prać w szamponie albo innym do wełny to przetrwają wieki.
Dziękuję Ci Agato za praktyczne uwagi. Nie mam dziesięcioletniego doświadczenia w użytkowaniu wydzierganych skarpet, więc nie wiedziałam, że Fabel jest tak wytrzymałą włóczką. Oczy świecą mi się do tych włóczek z górnej półki cenowej, ale uczę się techniki na tych tańszych. Za to później jak zaszaleję to... klękajcie narody :-)
UsuńCztery razy próbuję wpisać tu komentarz do komentarza i nic, ulatuje w nicość. Może Firefox pomoże. Najfajniejsze moim zdaniem wełny skarpetkowe to Opal i marka własna z butinette.de. Regii nie lubię, a kilka drogich, niby z wyższej półki włoczek okazało się kompletną wtopą. Szkoda pieniędzy.
UsuńDziękuję za opinię o włóczkach. Opal zwrócił moją uwagę na Instagramie, ale jeszcze nie zakupiłam. Teraz na pewno kupię. O Regii słyszałam, ale też nigdy jej nie miałam. Mogłabyś powiedzieć, co Ci w niej nie odpowiada?
UsuńSkarpetki z Regii przesiały się błyskawicznie i poprzecierały na piętach i palcach. Dwie pary się tak zachowały, dalszych prób nie robiłam i nie zrobię. Onion z pokrzywą zamiast poliamidu się kulkował. Jedne skarpetki z wypasionej ręcznie farbowanej wełny za stówę za motek rozwlekly się przeokropnie. Teraz nim coś kupię staram się dowiedzieć coś o takim produkcie. Butinetkom i Opalowi można zaufać.
UsuńWielkie dzięki:-) Super, że dzielisz się opinią i doświadczeniem. Oszczędzi mi to ewentualnego rozczarowania, no i pieniędzy;-)
UsuńByło takie powiedzenie: umiesz liczyć, licz oczka... A nie, to nie tak 🤓 Ale coś jest na rzeczy z tą chęcią liczenia oczek. Jakiś większych rzeczy to nie, ale moje bąblowe czapki to w zasadzie mogłabym obliczyć matematycznie... Kiedyś to zrobię 💪😉 A te Twoje skarpetkowe działania, to grubszy temat. Dosłownie i w przenośni ✌️
OdpowiedzUsuńZ tym liczeniem nie chcę przesadzać, bo mam przed oczami kadry z "Dnia Świra";-) Bohater ciągle coś kompulsywnie liczył.
UsuńDzierganie skarpet jest idealnym dla mnie sposobem na odstresowanie się, a szybki efekt końcowy i praktyczność udziergu dają mi poczucie małego sukcesu.
Jednego dnia się odstresowuję (pierwsza skarpeta), a drugiego osiągam sukces (druga skarpeta do pary). Nieźle, prawda?
Bohater "Dnia Świra" jest mi bardzo bliski ze swoimi fobiami. O wkurwie nie wspominając 🤓
UsuńMi jest szczególnie bliski w scenie, kiedy odbiera nauczycielską wypłatę. Nie wiem czy się wtedy śmiać🤣 czy płakać😭
UsuńImponujący zestaw, a jakie cudne. Gratuluję wytrwałości w liczeniu oczek. 😉
OdpowiedzUsuńLiczenie było jednorazowym epizodem, nie mam nerwicy natręctw:-) Dziękuję Aniu.
UsuńWspaniałe skarpetki dziergasz! Jak przyjemnie na nie popatrzeć, te kropeczki i paseczki są przeurocze. Ostatnio nauczyłam się niewidzialnego łączenia paseczków. Kocham włóczki skarpetkowe, te wielokorowe dają dużo radości podczas pracy, a ciekawość jak to będzie wyglądać po kolejnym rzędzie i po kolejnym sprawia, że skarpetki powstają szybko. Samodzielne łączenie włóczek też jest wielką frajdą. Wygląda na to, że dopadła mnie skarpetkomania. Mam nadzieję, że nie dopadnie mnie jakiś matematyk, choćby wewnętrzny i nie zmusi do dokonania obliczeń na ile par skarpet wystarczy tej włóczki, którą posiadam i nie skoreluje tego z ilością wolnego czasu i nie ostudzi mojego zapału względem włóczek, których jeszcze nie mam:-)
OdpowiedzUsuńTak, ja też zastosowałam tutaj niewidoczne przejście kolorów w paseczkach;-)
UsuńWielką frajdą było obserwowanie tego jaki efekt daje mieszanie dwóch wzorzastych nitek. Moim zdaniem najciekawiej wyszło w pierwszej prezentowanej tu parze.
Wewnętrzny matematyk niech wypowiada się w kwestii tego, ile kolorowych motków można zafundować sobie w tym miesiącu ;-)
Pozdrawiam znad kolejnych skarpetek;-)
No przecudne są, proszę Pani. Moje doświadczenie skarpetkowe jest takie niewielkie, że zostaje mi się tylko pozachwycać. I zadać pytanie, robisz od palców czy od ściągacza? jak od palców to jak kończysz robótkę, aby była elastyczna? Mam się więcej pytań, ale to nie czas i nie miejsce na nie.
OdpowiedzUsuńDziękuję Danusiu:-) Przestałam robić skarpety od palców, bo cały czas nie zadowalała mnie elastyczność zakończenia ściągacza. Teraz robię od góry nabierając oczka zwykłym sposobem pętelkowym. W poprzednim poście dołączyłam linki zarówno do sposobu nabierania oczek, jak i do wyrabiania pięty. Chyba tylko nie zilustrowałam zakończenia oczek szwem dziewiarskim, ale to można wygooglać. Zaglądnij i wypróbuj, a potem się podziel efektami;-)
UsuńCudne, równiutkie, jak spod igły, choć zeszły z druta, a jeszcze te paseczki i łączone moteczki :0) Nachwalić się nie dam rady!!!
OdpowiedzUsuńA liczenie rozumiem, bo sama mam różne pytania i zajawki i też szukam odp., choć zdawało by się, do niczego ona mi niepotrzebna.
Ale słodki miód spływa mi na uszy:-) Dziękuję pięknie Reniu.
UsuńPytaj, szukaj odpowiedzi, bo kto nie idzie naprzód, ten się cofa;-)
Podziwiam za cierpliwość w liczeniu, mnie jakoś do tej pory nie zaciekawił ten problem i niech tak pozostanie;) skarpety dziergałam wieki temu, choć wełna skarpetkowa u mnie bardzo często gości;) piękna galeria :)
OdpowiedzUsuńPodziwiam i pozdrawiam serdecznie
Dziękuję Renato za pochwałę galerii:-)
UsuńDomyślam się, że z wełny skarpetkowej wyczarowujesz swoje piękne chusty:-)
Pozdrawiam serdecznie.
W pierwszej chwili zdziwiłam się co to za tajemnicza okrągła liczba jest w tytule posta. Po przeczytaniu wszystko stało się jasne. Chociaż sama też zastanawiałam się nie raz ile też może być oczek w wydzierganej rzeczy. Jednak moje wyliczenia zatrzymały się tylko na samej myśli:)
OdpowiedzUsuńPodziwiam Cię za dziewiarską dociekliwość i wytrwałość w liczeniu oczek.
Przyznaję, liczba wydzierganych skarpet jest imponująca ale ogólna liczba oczek też robi wrażenie.
Skarpetki już komplementowałam w poprzednich postach i nadal trzymam się tej wersji:)
Amuszko, tytułowa liczba oczek to trochę żart, a trochę ciekawość. Na co dzień nie zliczam ilości przerobionych oczek. Jednakże wyrabiając jakiś wzór liczę sobie pod nosem oczka i rzędy raportu a i tak często się mylę :-)
UsuńŚliczne te Twoje skarpetki Bokasiu :) To był naprawdę dobry pomysł, żeby zmieniać nitkę w każdym rzędzie. Skarpetoza jeszcze przede mną, bo w planach mam wymianę wszystkich "kupnych" skarpet na takie ręcznie robione, ale to będę robić stopniowo, na spokojnie (tak myślę), żeby nowe wskakiwało dopiero jak stare się zniszczy. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo Marto. Najlepsze pomysły rodzą się z potrzeby chwili - po prostu wyrabiałam resztki włóczek po zeszłorocznych projektach i musiałam kombinować;-)
UsuńCiekawa jestem czy uda Ci się dozować tę przyjemność dziergania, czy nie będziesz umiała się zatrzymać, jak ja;-)
Oj, napatrzyłam się na Twoje piękne skarpetki i nabrałam ochoty, by znowu trochę sobie wydziergać. Nawet poczyniłam odpowiednie kroki i zamówiłam włóczkę, a od Mikołaja zażyczyłam sobie blokery do skarpet. Nawiązując do Twojej statystyki, ciekawe ile oczek w swoim życiu przerabia przeciętna dziewiarka? Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję GaMo:) Cieszę się bardzo, że moje prace są impulsem dla Ciebie.
UsuńMam nadzieję, że Mikołaj i Dzieciątko wiedzą, co dziewiarki chcą znaleźć pod choinką;-)
Co do statystyki wszystkich oczek przerobionych w dziewiarskim życiu, to chyba wolę pozostać w nieświadomości, bo obawiam się, że ich ilość mogłaby mnie powalić;-)
Fantastyczny efekt dało to mieszanie kolorów! Skarpetki są przepiękne! I świetnie wyszło z tym liczeniem - nie miałam pojęcia, że ta aż tyle.
OdpowiedzUsuńSama byłam pozytywnie zaskoczona efektem mieszania tych włóczek. Na pewno jeszcze będę w ten sposób eksperymentować, choć kusi mnie też żakard, w którym jestem totalną nowicjuszką;-)
Usuń