niedziela, 24 października 2021

To było do przewidzenia

czyli sezon przeziębieniowo-skarpetkowy uważam za otwarty

    Mogłam się tego spodziewać i  prawdę mówiąc liczyłam się z tym, że prędzej czy później moja odporność nie stawi czoła tym wszystkim kaszlnięciom i kichnięciom, które od jakiegoś czasu serwowały mi w szkole dzieciaki. Procedury procedurami, obostrzenia obostrzeniami, a życie życiem. Młodzież  przychodzi chora do szkoły i równocześnie udaje, że nosi maseczki. Nie mogę tego zrozumieć. Wydawałoby się, że uczniowie powinni korzystać z każdego pretekstu, żeby do szkoły nie przyjść, ale jak widać jest inaczej - katar i kaszel nie są powodem do pozostania w domu. Dlaczego tak się dzieje? Nie wiem, ale nie tłumaczyłabym tego potrzebą zaspokojenia głodu wiedzy;-)
    Co mi dolega? Raczej nie jest to to, co niesie ze sobą czwarta fala. Fatalnie czułam się około jednej doby, a teraz to już po prostu tak sobie, jak to przy zwykłym przeziębieniu, czasem trochę gorzej, czasem ciut lepiej.
    I właśnie wtedy, gdy temperatura spada i głowa już nie pęka mogę nadrobić zaległości i porobić trochę zdjęć temu, co przez ostatni miesiąc schodziło z moich drutów.
    Zaledwie rok temu po wielu podejmowanych wcześniej nieudanych próbach, wydziergałam pierwszą w życiu parę skarpetek. Były niedoskonałe, miały wiele wad wynikających zastosowania niewłaściwych rozwiązań, ale nareszcie powstały (klik). Cieszyłam się jak dziecko. 
Z każdą kolejną wydzierganą parą testowałam nowe możliwości techniczne i włóczkowe. Próbowałam robić skarpety metodą od góry, ale nie umiałam uzyskać elastycznego ściągacza i szybko porzuciłam ją na rzecz tej rozpoczynania od palców. Właściwie nie wiem, dlaczego uznałam tę metodę za jedynie słuszną, bo przy tym sposobie też miałam problemy z elastycznym i estetycznym zakończeniem ściągacza i to paradoksalnie większe. Myślę, że na pewnym etapie nie chciało mi się już szukać nowych rozwiązań.

    Poniższa para jest póki co ostatnią, którą wydziergałam od palców stosując wzmocnioną pietę.
    W tym sezonie skarpetkowym postanowiłam rozgryźć metodę "odgórną". 

    Najpierw zastosowałam sposób na piętę ze wzmocnioną klapką. Korzystałam z niego już w zeszłym roku. Skarpetki wyszły mi takie sobie, nic szczególnego.
  Pierwsze pary dziergane tym sposobem zaczynałam nabierając oczka sposobem włoskim (klik). Oczywiście musiałam coś sknocić. Filmik pokazuje, że w pierwszym i drugim rzędzie jedno oczko się przerabia, drugie zaś zdejmuje bez przerobienia, a dopiero od trzeciego rzędu dzierga się wszystkie po kolei. Ja przerabiałam od razu wszystkie oczka, dlatego brzeg jest trochę "wątły", tzn. mniej stabilny. Nie wygląda jednak to najgorzej.
    Potem trafiłam w sieci na filmik Intensywnie Kreatywnej, w którym pokazuje, że najprostszy pętelkowy sposób nabierania oczek jest jednocześnie najbardziej elastycznym i estetycznym  i nie chciałam już inaczej rozpoczynać robótki. (zobacz film od ok. 15 minuty) 
Myślę też, że doskonale sprawdza się ściągacz jeden na jeden, gdzie oczka prawe robi się jako przekręcone, a oczka lewe jako zwykłe. Zapewnia to zarówno efekt rozciągliwości jak i stabilizacji, no i oczywiście ładnie wygląda.
Szukając sposobu na piętę przypadkowo znalazłam kanał Ewy Rochalskiej i filmik Jak zrobić piętę bumerang z klinem. Połączenie pięty z klapką z piętą typu bumerang od razu mnie przekonało. A kiedy zrobiłam pierwszą parę tym sposobem i zobaczyłam jak dobrze trzyma się na nodze, to wiedziałem, że kolejne będą robione właśnie tak!
    Zapraszam do małej galerii:
    Trochę się tych skarpet nazbierało;-) 

    Można zauważyć na zdjęciach, że moje skarpetki nie przypominają już kształtem smutnych flaczków i mogą być eksponowane w bardziej atrakcyjny sposób. Przy okazji kolejnych urodzin stałam się szczęśliwą posiadaczką blokerów w trzech różnych rozmiarach. Cieszę się bardzo, bo przydają się na każdym etapie dziergania: od planowania rozmiaru i sprawdzania go podczas dziergania, poprzez nadawanie kształtu gotowemu wyrobowi, aż po prezentację.
Blokery zrobione są ze sklejki i trochę obawiam się, czy będą dobrze znosić wilgotną wełnę. Na logikę rzecz biorąc - raczej nie. Potraktuję je więc w najbliższym czasie lakierem.
    Na koniec jeszcze dwa słowa o włóczce. 

    Pierwsza prezentowana para to Fabel od Dropsa, pozostałe to Trekking XXL od Atelier Zitron.
Fabel jest włóczką niedrogą, ale dla mnie za grubą, wolę delikatniejszą nitkę. Zapewnia mi ją właśnie Trekking XXL, który jest wprawdzie droższy, ale jeszcze w zakresie moich możliwości (klik). Na pewno będę tą włóczką jeszcze pracować.

22 komentarze:

  1. Kasiu, kłaniam się:-)Kunszt jaki osiągnęłaś w ciągu tego roku jest imponujący. Wszystkie skarpetki są wspaniałe, choć gdybym miała wybrać jedne dla siebie rzuciłabym się na te z ażurkiem, śmietankowo wrzosowe, są o-błę-dne! Dziękuję za namiar na bumerangową piętę i informację, że trzyma się stopy, koniecznie muszę to wypróbować. W podobnym czasie "dorobiłyśmy się" blokerów, ja mam dwie pary, z bardzo wielu dostępnych wzorów do serca najbardziej przemówiły mi motyle i serca:-) Póki nie zostaną pomalowane to jeszcze nie wyrzucam blokerów, które dawno temu wycięłam z tektury. Serdecznie pozdrawiam i życzę, aby w tym sezonie nie dopadło Cię już przeziębienie żadne, co najwyżej skarpetkoza:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chcę być fałszywie skromna, więc przyznam, że widzę przyrost moich umiejętności z WOSu, czyli Wiedzy O Skarpetach;-) Wiem jednak, że nie poznałam jeszcze wszystkich technik ich dziergania, więc mam perspektywę przed sobą, mogę się jeszcze rozwijać.
      Jasne skarpetki z ażurkiem są rzeczywiście ładne, ale póki co dziurki mnie nie pociągają i unikam wzorów ażurowych. Najpierw skupię się na opanowaniu formy, a potem poeksperymentuję z wzorami.
      Bumerangową piętę koniecznie wypróbuj i daj znać czy u Ciebie się tak dobrze sprawdza jak u mnie.
      Z motylkowych blokerów jeszcze nie korzystałam, bo to duży rozmiar, raczej na męskie skarpety, a tych ostatnio nie robiłam. Niedługo pewnie się to zmieni, bo mąż złożył zamówienie na ciepłe skarpety;-)

      Usuń
  2. Pamiętam jak w podstawówce Tato uczył mnie dziergać skarpety, były straszne, ale cieszyłam się jak dziecko, a co;) ostatnio ich już nie dziergam, ale wełnę skarpetkową bardzo lubię- dobra gatunkowo i to w przystępnej cenie:)
    Wszystkie wyszły pięknie, a blokery są super
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow, ale czad! Tato uczył Cię dziergania! Super! Wyobrażam sobie, że Twoje dzieciństwo wolne było od krępujących stereotypów.
      Wełna skarpetkowa jest bardzo wydajna, a ponieważ lubię cienizny (nie chodzi o jakość) zaczynam rozważać jakiś projekt swetrowy z takiej włóczki.
      Dziękuję:-)

      Usuń
  3. Możesz bronić doktorat z tematu skarpetkowego. Bardzo ładny gest ze strony obdarowujących-te blokery, których Ci szczerze zazdroszczę. Twoje poszukiwania najlepszego sposobu, czy to przy pięcie, czy ściągaczu są nam, czytającym Twoje wpisy,bardzo pomocne, bo dzielisz się z nami swoimi wnioskami.Też wyłapałam sobie
    piętę bumerang z klinem, ale nie dziergam nigdy od góry, tylko zawsze od palców. Życzę Ci zdrowych dni, ładnych udziergów i dobrego nastroju.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, Honorato, bo się zarumienię;-)
      Chociaż wiem już dużo o dzierganiu skarpetek, to całe szczęście nie wiem jeszcze wszystkiego. W ten sposób mogę się nadal rozwijać.
      Blokery na urodziny były trochę na moje zamówienie, bo myślę, że czasami warto podpowiedzieć bliskim, co sprawi nam największą radość.
      Dziękuję serdecznie za życzenia:-)

      Usuń
  4. Nie robię skarpet dlatego podziwiam za technikę. Wszystkie mi się podobają. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Basiu.
      Półtora roku temu ja mogłabym napisać identyczny komentarz pod skarpetkowym postem którejś z dziewiarek;-)
      Dlatego wszystko jeszcze przed Tobą:-)

      Usuń
  5. Jejjjj ile skarpet. Jakoś nie mam weny skarpetki, a pewnie by się przydało. Ta cienka nitka mnie wyjątkowo zniechęca. Moja babcia nau żyła mnie robić skarpety od góry, potem jakoś nauczyłam się w drugą stronę i przy tym zostałam, ale może wrócę do starego sposobu. Fajnie ze wrzuciłam linka do filmikow, obejrzę sobie dla przypomnienia. 😁 Trzymaj się cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzymam się w cieple domowego zacisza i tylko z zazdrością patrzę przez okno na może ostatnie takie ładne słoneczne jesienne dni.
      Nie dziwię się, że nie masz natchnienia do dziergania "dorosłych" skarpet, na chyba, że na maleńkie stópki;-)

      Usuń
  6. Śliczne wszystkie pary i bardzo starannie wykonane 👏
    Życzę szybkiego powrotu do zdrowia. (Spostrzeżenia odnośnie chorej młodzieży przychodzącej do szkoły trafione w punkt! „Dlaczego tak się dzieje? Nie wiem, ale nie tłumaczyłabym tego potrzebą zaspokojenia głodu wiedzy;-)” - popłakałam się ze śmiechu 😂)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Marto:-)
      Życzenia zdrowia przyjmuję, niech mi się jak najszybciej polepszy, bo skoro jestem na zwolnieniu lekarskim, to może mogłabym nadrobić zaległości w pracach domowych (czytaj: górę prasowania niedługo będzie można zaliczyć do Korony Ziemi)
      Szkoła jest źródłem wielu komiczno-tragicznych sytuacji.
      Z zeszłego tygodnia: w połowie lekcji z klasą 1 (nie znam jeszcze wszystkich) wchodzi spóźniony uczeń, siada bez słowa w ławce obok innego, na stół kładzie kostkę chodnikową. Na moje pytanie o nazwisko, przyczynę spóźnienia i powód przyniesienia kostki chodnikowej, wstaje, mówi, że nie powie jak się nazywa, że kostka to jego pies i wychodzi(???!!!) Uczniowie mówią, że nie wiedzą kto to był, że ten chłopak nie chodzi z nimi do klasy... Oczywiście szybko ustaliłam kim był dowcipniś, chociaż nie mam pewności czy to był dowcip, czy konkretne zaburzenie, czy wpływ jakichś środków. Dowiem się jak wrócę z L4. Tak to jest: trochę śmieszno, trochę straszno.

      Usuń
    2. Oo... akurat ta sytuacja to raczej nic śmiesznego...
      Jak się jest na zwolnieniu, to się nie prasuje, tylko leży w łóżku i książkę czyta, ewentualnie robi na drutach ;) - ja tylko tak, bo niecierpię prasować i unikam jak mogę :D

      Usuń
    3. Też nie lubię prasować, odkładam tak długo, jak tylko się da. Choć może powinnam zmienić podejście i przestać prasować. Starsza córka mówi, że to nieekologiczne, i ma dziewczyna rację. Poza tym da się bez tego żyć - ona mieszka już kilka lat osobno, a żelazka użyła JEDEN raz. Tak twierdzi;-)

      Usuń
  7. Ho,ho. Do wyboru, do koloru. Piękny dorobek. Mogłabyś otworzyć skarpetkowy sklepik:) A tak prawdę powiedziawszy to pilnie śledzę Twoje poszukiwania idealnej metody robienia skarpet. Ja jeszcze nie zaczęłam swojej przygody ze skarpetami. Czekam na ostateczne podsumowanie Twoich poszukiwań i bezczelnie z z niej skorzystam:)
    Trochę to dziwne, że chora młodzież idzie do szkoły. Być może dość długo pandemia zatrzymała ich w domu więc teraz za wszelką cenę boją się ponownego "aresztu".
    No bo chyba nie jest to reakcja na pokutujące stwierdzenie, że skoro ja jestem chora i cierpię to niech inni też trochę pocierpią.
    Zdrówka życzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie byłoby sprzedawać kiedyś te drobiazgi, ale najpierw muszę doskonale opanować technikę.
      W zeszłym tygodniu córka zabrała mnie na Targi Jedyne w Swoim Rodzaju katowickim centrum kongresowym. Były to targi szeroko pojmowanego rękodzieła. Kurcze, prace które wykonuję ja, Ty i inne Dziewczyny mogłybyśmy sprzedawać za naprawdę duże pieniądze. Nie wiem tylko ile kosztowało wpisowe, bo taką informację otrzymywało się droga mailową po zgłoszeniu chęci udziału. Domyślam się, że tanio nie było.
      Kochana ostateczne podsumowanie moich poszukiwań idealnych technik skarpetkowych może nigdy nie nastąpić, bo planuję się cały czas rozwijać:-) Nie czekaj więc tylko bierz druty i próbuj!

      Usuń
  8. Och! Jaka szkoda, że to tak daleko. Nigdy nie uczestniczyłam w takich targach. Myślę, że było co oglądać i podziwiać. Wpisowe wysokie to pewnie wycena dzieł też. Ciekawa jestem czy byli chętni na zakup?
    No dobrze, wezmę te druty jak skończę kocyk:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Było co oglądać, ale jak na szumne i wielkie centrum kongresowe, to powierzchnia targów była niewielka. Była ceramika, kosmetyki, grafiki, malarstwo, wyroby z drewna, biżuteria, ciuchy - ale oferta dziewiarska była bardzo skromna:-(

      Usuń
  9. Bokasiu, nie umiem na drutach,ale zaglądam na twój blog, dzisiaj zachwyciły mnie skarpetki- są super!
    Gosia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gosiu, cieszę się że do mnie zaglądasz i że podobają Ci się moje prace.
      Fajnie, że się ujawniłaś;-)

      Usuń
  10. Ale masz rozmach dziewczyno! Świetne wszystkie! Te ażurki i wzmacniane pięty!
    I to w 1 rok - teraz szczęka mi opada na tapczan :0)
    Ale sprawdziłam te niby Twoje pierwsze - też niezłe podejście, od raz z wzorkiem! Za wszystkie podpowiedzi i uwagi z poszukiwań formy idealnej WIELKIE dzięki, na pewno się przydadzą. Ja w tym sezonie chcę obczaić przynajmniej formę podstawową od palców, jestem na drugiej parze, idzie jak krew z nosa, bo jednak cienkie wełenki to nie za zbytnio lubię :(
    Zdrówka i wszystkiego dobrego oraz młodzieży zdolnej, a grzecznej życzę!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Reniu, rozmach mam nadzieję jest jeszcze przede mną i dopiero się rozkręcam;-)
      Kurcze, skarpety wciągają niemiłosiernie. Można się uzależnić w mig. Kardigan czeka na dokończenie, przydałaby się nowa czapka, wełna merino czeka, żeby ją przerobić na sweter, a ja kończąc jedne skarpety od razu narzucam oczka na kolejną parę. Tak że tego... Weź pod uwagę w co się pakujesz;-)
      Młodzież byleby zdolna, to i trochę niegrzeczna może być;-)

      Usuń

Cieszę się, że do mnie trafiłaś/łeś, będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza.