czyli kolejna para skarpetek
Druga para w moim dziewiarskim życiu, pierwsza, z której jestem w pełni zadowolona.
W produkcji tychże skarpet zastosowałam wszystkie wnioski, które wysnułam dziergając pierwszą prototypową, bardzo niedoskonałą parę (klik).
Po pierwsze - użyłam cieńszych drutów - z 2,5 zeszłam do 2,0. Była to dobra decyzja - połączona ze zmianą włóczki dała bardzo dobry efekt. Oczka są akurat, nie powstawały dziury, a grubość skarpetek jest w sam raz, żeby bez problemu zmieścić stopę w bucie.
Po drugie - w głównej części zastosowałam wełnę skarpetkową - resztki Fabel Drops po tuningu, o którym za chwilę. Palce, pięta i ściągacz to Nord Dropsa - nie jest to typowa włóczka skarpetkowa, ale ponoć się nadaje dzięki dość dużemu procentowi poliamidu. Mam nadzieję, że wytrzyma jakiś czas użytkowania.
Po trzecie - inaczej podzieliłam oczka przy wykonywaniu pięty rzędami skróconymi, co dało optymalną głębokość.
Po czwarte - oprócz dodania kilku oczek na podbicie przed wyrobieniem pięty, odjęłam później tę samą ilość po jej wyrobieniu. Efekt jest taki, że skarpetka dobrze przylega do stopy.
I po piąte - wpadłam, po kilku próbach kończących się podpruwaniem, na sposób elastycznego, ale nie za bardzo, zamykania oczek. Dzięki czemu ściągacz ani nie uciska, ani nie odstaje od łydki.
Na zdjęciu pokazuję trzy tuningowane, czyli farbowane przeze mnie juz jakiś czas temu, resztkowe kłębki pozostałe po innych projektach. Wszystkie trzy to Drops - na pierwszym planie Flora (65% wełna 35% alpaka) w oryginale w nieciekawym czerwonym kolorze, w środku 100% Alpaca pierwotnie beżowa i na końcu Fabel (75% wełna 25% poliamid) wyjściowo musztardowy.
Można mi wierzyć, bądź nie, ale wszystkie włóczki włożyłam do garnka z farbą równocześnie i wyjęłam je w tym samym czasie. Mieszałam dwa barwniki: amarantowy i czarny. Po wyjęciu nawojów z kąpieli szczęka mi opadła - byłam totalnie zaskoczona faktem, jak skład włóczki i kolor wyjściowy mają fundamentalny wpływ na efekt końcowy farbowania.
Jak widać na tę parę skarpetek wybrałam ostatni kłębek. Kontrastowej włóczki użyłam dlatego, że nie byłam pewna, czy wystarczy mi resztek Fabela na obie pary - post factum stwierdzam, że wystarczyłoby na styk, ale myślę, że wyróżnienie palców, pięty i ściągacza innym kolorem, ma swój urok.
Nigdy nie redagowałam, żadnego dziewiarskiego opisu, więc być może, a nawet na pewno, nie będę precyzyjna. Postanowiłam jednak podzielić się moimi notatkami, bo szukając w sieci metod dziergania skarpetek od palców, znalazłam owszem sposoby jak zacząć i jak wrabiać piętę, ale nie za bardzo wiedziałam, od ilu oczek zacząć, ile dodać na szerokość, ile rzędów przerobić na długość i jaka wysokość cholewki i ściągacza będzie wystarczająca. Do tego doszłam próbując i prując, i dalej próbując.
Nabrałam metodą podpatrzoną u Makunki kontrastową włóczką 2x11 oczek. Dobierałam w co drugim rzędzie po prawej i lewej stronie, na górze i dole skarpety (4 oczka) aż do uzyskania 50 oczek na drutach (2x25). Zmieniłam włóczkę na główny kolor.
Potem przerabiałam prosto 50 rzędów. Dla ułatwienia liczenia wpinałam markery co 10 rzędów.
Następnie w dolnej części skarpety dodałam w co drugim rzędzie 5x2 oczka. Na tym etapie góra skarpety liczy 25 oczek, dół - 35 oczek.
Pięta jest wyrabiana rzędami skróconymi na dolnej części skarpety. Metodę zaczerpnęłam od Joli Mazurek. Zmieniłam włóczkę na kontrastową. Podzieliłam oczka następująco: 11+13+11 (w sumie 35 oczek). Najpierw "odejmowałam" oczka rzędami skróconymi do środkowych 13 oczek, a następnie "dodawałam" oczka tą samą metodą. Po wykonaniu pięty wróciłam do włóczki w głównym kolorze. Po bokach w miejscach przejścia z jednego koloru do drugiego podnosiłam jedno oczko z rzędu poniżej i przerabiałam je razem z kolejnym - nie tworzą się wtedy dziury na łączeniach.
Następnie na dolnej stronie skarpetki odjęłam w co drugim rzędzie 2x5 oczek. Góra i dół znów liczą po 25 oczek. Na cholewkę przerobiłam kolejnych 40 rzędów. Zmieniłam włóczkę na kontrastową i przerobiłam 20 rzędów ściągacza 1x1.
Zamknęłam oczka następująco: nad prawym oczkiem stosowałam elastyczne zamykanie Intensywnie Kreatywnej, nad lewym zwykłe. Wyszło optymalnie.
Skarpety pasują na stopę rozmiaru 37-39.
Nie wiem, czy ktoś poza mną rozumie to, co tu napisałam. Jeśli tak, to super, jeśli nie, to przynamniej ja nie muszę się martwić, że zgubię notatki :-)
Skarpetki przetestowałam już w ciągu 8 godzinnego dnia pracy. Trochę się bałam, że nie wytrzymam w tej wełnie tak długo, że stopy będą się pocić, bo dzień nie był super zimny. Ale nic z tych rzeczy. Jestem zachwycona. Trudno w to uwierzyć, ale nigdy nie chodziłam w wełnianych skarpetach do butów i nie miałam okazji sprawdzić na własnej skórze, że to, co piszą o właściwościach wełny to szczera prawda. Na skarpetkach po całym dniu chodzenia nie czuć było potu, lecz wełnę. Może nie jestem do końca normalna, ale lubię zapach wełny, zwłaszcza mokrej :-) Skarpety wyprałam więc ręcznie i tutaj też miłe zaskoczenie - nie rozciągnęły się. Dobrze to wróży kolejnym parom.
Nie ma co dużo gadać, zafiksowałam się pozytywnie w temacie skarpet - znikam więc pobuszować w sieci za fajnymi wełnami skarpetkowymi :-)
Brzmi zachęcająco i inspirująco.
OdpowiedzUsuńFajne połączenie kolorów i jakość wykonania. Super, że dzielisz się swoim doświadczeniem.
Doświadczenie jeszcze niewielkie, ale zamierzam je powiększać:) Dziękuję i pozdrawiam.
UsuńDziękuję za cenne uwagi, chętnie skorzystam z nich przy następnej parze skarpet. Z dropsowego fabela zrobiłam ostatnio skarpety, ale jeszcze nie mogę ich pokazać�� Lubię kolorowe, zabawne skarpety, podobają mi się te kontrastowe elementy. I pomyśleć, że punktem wyjścia była obawa czy wystarczy włóczki. Serdecznie pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńSkarpetki będą pewnie prezentem, prawda?
UsuńJa do tej pory gustowałam w stonowanych barwach, mam na myśli sklepowe skarpety, ale dziergane będą w nieoczywistych kolorach:-)
Tak, to ma być prezent, niespodzianka. Z tej okazji kupiłam kilka motków skarpetkowej wełny, trochę ich zostało, kuszą bardzo. Tylko ten czas.
Usuń"będziesz każdą następną parę doskonalić, ąż sama dojdziesz do takiego efektu, który ciebie zadowoli" - już cytuję samą siebie, bo tak właśnie "przewidziałam " Twoją karierę skarpetkową w poprzednim komentarzu. Wiem, że po każdej udzierganej parze chce się dalej dziergać. Nie wiem jak kto, ale ja już podkradnę Twój sposób na zamykanie oczek, fajnie to wykombinowałaś, łacząc dwa sposoby. No a przy wyrabianiu pięty jest tyle różnych możliwości, że można doktorat obronić. W sobotę odwiedziliśmy znajomych, u których wzięliśmy sadzonki malin. A kiedyś moja teściowa mówiła, że za każdą roślinkę trzeba choć "grosza" zapłacić, bo inaczej nie będzie rosła. Całe szczęście, że miałam dwie pary skarpet dla koleżanki i jej męża więc wzamian za sadzonki sprawiłam im wielką radość, bo zawsze mają zimno w domu. Osobiście juz bardzo wiele nóg "uciepliłam". Pozdrawiam serdecznie i życzę nowych odkryć w danej dziedzinie.
OdpowiedzUsuńZnowu się podpisuję, bo zapomniałam, że muszę sprawdzić w czym sprawa, że mnie nie wyświetla. Honorata
UsuńJak na tak małe doświadczenie w tej dziedzinie, to uzyskany efekt mnie zadowala. Nie zamierzam jednak spoczywać na laurach. Sama piszesz, że z wyrabiania pięty można pisać doktorat. A jest jeszcze przecież całe bogactwo różnych wzorów, ażurów, żakardów. Są przecież męskie, damskie i dziecięce. Można robić także metodą od góry. Zamierzam wszystkiego wypróbować. Oby tylko chciał je ktoś poza mną nosić;-)
UsuńSuper, super , super! Zarówno skarpety, jak i efekty własnego farbowania, podziwiam:-)
OdpowiedzUsuńDzięki, dzięki, dzięki :-) Pozdrawiam
UsuńTak myślałam, że po pierwszej parze powstaną następne:) Widać od razu, że wysnute wnioski z pierwszej próby wzięłaś sobie do serca. Fajne kolory i bardzo miło, że podzieliłaś się z nami kursikiem na ich wykonanie. Skarpetki-rewelacja!
OdpowiedzUsuńA moje skarpetki w zamglonej przyszłości się rysują:)
Ostry cień mgły spwija Twoje skarpety?
UsuńDziękuję za skomplementowanie mojego dzieła:)
Kursik zrozumiały chyba tylko dla co najmniej średniozaawansowanych, którzy i tak wiedzą lepiej ode mnie, jak się robi skarpety;)
Świetne!!!! opis jest bardzo dobry, można się z niego dużo nauczyć :-) dzierganie wciąga, to sama wiesz, a dzierganie skarpet to narkotyk :-) ale z tego uzależnienia nie warto się leczyć.... ;-) pozdrawiam!!!!!
OdpowiedzUsuńTak, można się uzależnić - wnioskuję oglądając Twojego bloga:) Skarpetki zajmują na nim poczesne miejsce;)
UsuńZ tym efektem dydaktycznym to lekka przesada, ale cieszę się, że dziewiarka doświadczona w produkcji skarpet pochwala moje próby;) To bardzo motywujące.
Bokasiu, wcale nie przesadzam, zrobiłam 172 pary skarpet, dwie kolejne są na drutach, a nigdy nie wstawiłam żadnego opisu, który mógłby kogoś zmotywować...... Twój opis jest naprawdę dobry, a do tego wynika z radości, jaką Ci dało dzierganie skarpet wspaniały tego rezultat :-)
UsuńDobrze, że się nie poddałaś przy pierwszej parze skarpet. Efekt drugich jest znakomity.
OdpowiedzUsuńNigdy nie chodziłam w skarpetach do butów. Raczej wolę po mieszkaniu. Mój sposób robienia sprawdza się od góry. Próbowałam innej metody ale czym skorupka naciągnie za młodu...
Jak nabiorę wprawy i pewności w metodzie od palców, to na pewno spróbuję metody od góry. Kto wie, może mi się bardziej spodoba :)
UsuńPamietam jak babcia robila mi takie skarpety
OdpowiedzUsuń