niedziela, 6 grudnia 2020

Dziewiarsko monotematycznie

 czyli jeszcze raz skarpetki plus wrażenia ze zdalnego

    No tak, zaskarpetkowałam się. Od dwóch miesięcy nic innego nie schodziło mi z drutów. Zrobiłam ich kilkanaście. Najpierw poszukiwałam idealnej dla mnie formy. Znalazłam ją w instrukcji Intensywnie Kreatywnej. Później bawiłam się trochę wzorami, ale bez szaleństw, tylko jakieś nieskomplikowane wzory strukturalne i ażur użyty raz w parze, którą dzisiaj prezentuję. Do żakardu nie miałam cierpliwości. Za dużo plątających się jednocześnie nitek i żyłek.
    Nie wszystkie pary zostały sfotografowane. Sama nie wiem dlaczego, chyba z braku czasu, odpowiedniego światła, lub z powodu natychmiastowego oddania w ręce nowych właścicielek i właścicieli:-) 
    Tę parę zrobiłam dla siebie. Są dwukolorowe. Ale wynika to, jak to u mnie, nie z przemyślanego wcześniej projektu, lecz z konieczności dostosowania się do włóczkowych zasobów. Wcześniej z różowej wydziergałam moje najpierwszejsze;-) skarpety w życiu (klik), a z szarej przedostatnie - te nie miały jeszcze swojej premiery na blogu. Zostało mi trochę resztek miłego w dotyku 100% merynosa, ale za mało, żeby powstały dwie jednokolorowe sztuki. Chyba, że jedna skarpeta byłaby różowa, a druga szara. Ojej, wpadłam na to w tej chwili, szkoda, że nie wcześniej, bo pewnie tak bym zrobiła :-)
    No cóż, teraz nie będę już niczego zmieniać. Do momentu wyrabiania pięty (zaczynałam od palców) dziergałam na różowo, następnie piętę i cholewkę robiłam szarą nitką, by zakończyć krótkim różowym ściągaczem. O ile pierwszą sztukę dziergałam sobie na luzie, to drugą z duszą na ramieniu, czy wystarczy mi włóczki. Dojechałam do końca na kompletnych oparach. Wystarczyło, ale ledwo, ledwo.
    
    W całym procesie produkowania skarpetek największy dla mnie problem stanowiło zakończenie ściągacza, bo albo było zbyt luźnie i tworzyła się nieelegancka falbanka, albo było za mało elastyczne i czuć było opór przy zakładaniu. Dlatego w dwóch lub trzech parach zrezygnowałam ze ściągacza na rzecz takiego wykończenia:
    Taka plisa wygląda ładnie w damskich skarpetkach, ale nie pasuje do męskich. Musiałam rozgryźć temat elastycznego zamykania oczek w ściągaczu. Przejrzałam chyba wszystkie dostępne na YT tutoriale. Stosowałam zarówno włoskie zamykanie oczek, jak i metodę przerabiania większym rozmiarem drutów. Nie byłam jednak zadowolona.  W końcu skorzystałam z metody z narzutem z kanału Wełniany Grajdołek. Efekt wizualny jest taki jak widać na zdjęciach, zaś użytkowy - zapewniam, że jest naprawdę elastyczny, nie czuć oporu nitki przy zakładaniu, no i przy noszeniu tym bardziej.
    O ile pierwsze skarpety powstawały na fali ciekawości nowej umiejętności oraz poszukiwania formy i zabawy wzorami, to ostatnie 2-3 pary dziergałam dlatego, że na większe gabarytowo projekty lub wymagające znacznej koncentracji uwagi nie miałam ani sił, ani czasu. 

    Ostatnie trzy tygodnie były dla mnie bardzo wyczerpujące, głównie psychicznie. Tyle czasu pracuję zdalnie w oparciu o platformę Teams. To znaczy zdalnie pracuję już dłużej, ale z teamsami od połowy listopada. Nie od marca, kwietnia, maja czy czerwca, kiedy to szkoły przeszły na zdalne, lecz powtórzę jeszcze raz - od połowy listopada. Informację o przejściu na tę platformę podano nam nauczycielom w czwartek, w piątek popołudniu odbyło się 1,5 godzinne szkolenie, po którym umiałam tylko utworzyć sobie zespoły przedmiotowe i wpisać plan lekcji do kalendarza, a od poniedziałku ruszyło regularne nauczanie. Och, zapomniałabym nadmienić, że uczniowie wcale nie zostali przeszkoleni. Tak traktuje się nauczycieli, uczniów i rodziców. 
    To, co przeżyłam w weekend poprzedzający oraz w pierwszym tygodniu pracy z tym medium, jest koszmarem, którego długo nie zapomnę. Pomijam fakt, że weekend, który z założenia ma być czasem wolnym od pracy, musiałam w całości poświęcić na przeglądanie filmików na YT, które z perspektywy czasu i trzytygodniowego doświadczenia mogę powiedzieć, że owszem są bardzo przydatne, ale wtedy będąc kompletnie zielona, zestresowana i dodatkowo pod presją czasu, niczego mi w głowie nie rozjaśniały. 
    Dla niezorientowanych w specyfice pracy nauczyciela w dobie zdalnego nauczania nadmienię, że lekcje to nie tylko bezpośredni kontakt z uczniami (w moim przypadku audio, bo sieć nie dźwiga obciążenia video) i przekaz ustny, to także przygotowanie materiałów w cyfrowej formie (pliki tekstowe, prezentacje multimedialne, linki do filmików edukacyjnych, aplikacje z multimedialnymi wersjami podręczników - jeśli takie są dostępne), przygotowanie materiałów sprawdzających wiedzę uczniów, następnie sprawdzanie tych form i ocenianie uczniów. Przy czym jeden uczeń odsyła zadanie przez zakładkę Prace, inny wkleja ją do czatu, jeszcze inny przesyła w wiadomości poprzez dziennik elektroniczny. Trzy przedmioty, ponad setka uczniów i trzy źródła, z których korzystają. 
    Przygotowanie materiałów to jedno, ale trzeba je umieć uczniom zaprezentować i udostępnić. Udostępnić z głową - niektóre do edytowania, inne tylko do odczytu. Trzeba umieć wytłumaczyć uczniowi, jak i gdzie ma szukać tych materiałów na platformie, jak ma wykonać zadanie na ocenę - inaczej zabierze się do tego uczeń, który korzysta z komputera, inaczej ten, który pracuje z komórką. Teraz jestem już "mądra", potrafię ucznia poinstruować, wiem, jakie problemy techniczne może napotkać i jakie kroki musi wtedy wykonać. Ale musiałam do tego dochodzić sama, no może jeszcze z mężem. Mąż pracuje w tej samej szkole, więc jest w bazie danych i mogliśmy sobie utworzyć testowy zespół klasowy i ćwiczyć prezentowanie czy przesyłanie materiałów - to od strony nauczyciela, a także odbieranie i odsyłanie materiałów - to z perspektywy ucznia. Odpowiedzialność za naszą pracę i za uczniów nie pozwoliła nam odpuścić. Jednak, czy tak ma wyglądać szkolenie nauczycieli? Poczucie, że zostaliśmy potraktowani totalnie bez szacunku, towarzyszy mi cały czas obok uczucia oburzenia, złości i frustracji. Do tego dochodzi wszystko to, co się dzieje w kraju - w sferze zdrowotnej, społecznej i politycznej. Czasami wszystkiego się odechciewa. 
    W pierwszym tygodniu pracowałam po 12-15 godzin dziennie - teraz pracuję już krócej, szybciej idzie mi przygotowywanie materiałów, czuję się pewniej w używaniu niektórych narzędzi Teamsa, co daje mi jako taki komfort psychiczny. Znajduję nawet czas, by w weekend usiąść i napisać post na blogu:-)
    Trzy tygodnie - tylko i aż tyle wystarczyłoby, żeby spokojnie przeszkolić nauczycieli oraz uczniów, żebyśmy wszyscy spokojnie przeszli na zdalną formę nauczania. A to, że przejdziemy było wiadome przecież już od pierwszego dnia szkoły. Ech, szkoda słów.
    Temat skarpetek na razie schodzi z mojego harmonogramu. Tęsknię już za czymś innym. Nie wiem jeszcze co jako pierwsze narzucę na druty. Czy będzie to chusta, bo mam kupionego jeszcze w wakacje wełnianego Kokonka, czy będzie to kardigan, bo włóczka leży już od roku i przydałby mi się gruby rozpinany sweter, czy może będzie to szybka czapka, bo wełna leży już od zeszłej zimy? Zobaczę - a może odejdę od swojej zasady, żeby dziergać tylko jedną rzecz i narzucę jednocześnie wszystkie trzy pomysły na druty?

DANE TECHNICZNE:
włóczka: TALENTUS Merino Wolle,100% merino, 50g/170m
zużycie: 62g
druty: 2,0

36 komentarzy:

  1. Bardzo ładne jest to twoje skarpetkowe zafiksowanie! Ażurowy wzór dodaje delikatności i uroku. Bardzo podoba mi się dwukolorowość skarpetek. Nie jestem przekonana, czy podoba mi się zakończenie. przepraszam, ale mam wątpliwości. Wiem jednak, że to jest problem znaleźć elastyczny i estetyczny sposób. Moje doświadczenie, to zaledwie dwie pary, czyli nic. Moje skarpetki zamykałam po swojemu, czyli jak zakańczam większość moich prac. Mężowe, to włoskie zamykanie, które wcale nie wyszło super elastyczne.
    Rozumiem twoją frustrację, znam ją jedynie z opowiadań moich szkolnych przyjaciół. Z tym, że w mojej szkole szkolenie na Teamsach odbyło się jeszcze w sierpniu. Nie wiem, czy było wystarczająco długie i czy uczniowie byli przeszkoleni. Dopytam się. Wiem, że dużym problemem jest sprawdzanie prac, bo jak piszesz, uczniowie robią zdjęcia, skanują i przesyłają różnorodnie. Przy czym moja przyjaciółką zwróciła również uwagę, że robienie sprawdzianów jest również parodią. Ja wracam za 8 miesięcy i trochę mnie przeraża WF on-line.
    Ściskam mocno i życzę dużo wytrwałości i siły:))) I dziergaj 5 rzeczy na razi pokazuj i raduj nasze serca i oczy:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Danusiu, nie nasz za co przepraszać, efekt rzeczywiście nie jest idealny wizualnie (może dlatego, że zamykałam samymi prawymi, zamiast na przemian z lewym oczkiem), ale najbardziej elastyczny, przynajmniej z tych sposobów, które wypróbowałam.
      Też myślałam, że w sierpniu będziemy się przygotowywać do następnej fali epidemii. Mielibyśmy wtedy 1,5 miesiąca na opanowanie narzędzi. Ucząc nawet stacjonarnie moglibyśmy przynajmniej wyrywkowo przetestować z uczniami niektóre funcje, np. testowanie, czy otwieranie, edytowanie i odsyłanie załączników przez zakładkę Prace. Ułatwia ona sprawdzanie prac uczniów, bo wszystkie są w jednym miejscu, choć uczniowie i tutaj robią zamieszanie, dołączając skany nieczytelnych bazgrołów lub zdjęcia położone na boku albo linki do nieudostępnionych dokumentów. Wszystko to można z uczniami wypracować, ale potrzeba czasu na wdrożenie konkretnych zasad.
      Sprawdziany to w większości spisywanie z książek i zeszytów. Ja robię testy online z 3 lub 4 wersjami odpowiedzi (żeby prawdopodobieństwo ustrzelenia dobrej było mniejsze) i daję mocno ograniczony czas. Przygotowanie testu zabiera mi dużo czasu, ale później sprawdza się sam i uczeń otrzymuje informację zwrotną.
      Nie wiem, jak teraz uczy się WFu. Miejmy nadzieję, że za 8 miesięcy będzie to normalnie na sali gimnastycznej, albo na boisku:-)

      Usuń
  2. Skarpety ciepłe i ładne. W sam raz na nadchodzącą zimę. Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, ciekawa jestem czy w tym roku zima przyjdzie. Dzisiaj za oknem ciepło i słonecznie, możnaby rzec - wiosennie. Też ciepło pozdrawiam:-)

      Usuń
  3. Z przerażeniem patrzę na to co się w szkołach dzieje i cieszę się, że już nie muszę w tym uczestniczyć. Emerytura to jednak dobry pomysł. Współczuję nauczycielom i uczniom, mam pretensję do rodziców, którzy są w stanie skrytykować każdy ruch nauczyciela. Mam pretensje do rodziców, którzy piszą wypracowania i sprawdziany... Trzymam kciuki za udane lekcje i życzę sukcesów. Skarpetki są fantastyczne. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W chwilach zwątpienia zdarza mi się żałować, że nie jestem 10 lat starsza, byłabym już na emeryturze i teraz też przyglądałabym się z boku. No, ale jest jak jest. Ja nie podejrzewam rodziców o pisanie sprawdzianów za dzieci, po prostu mało który rodzic jest zainteresowany tym, co dziecko robi w szkole. Obserwuję to zjawisko od lat, np. na podstawie braku uczestnictwa w zebraniach. A młodzież jak to młodzież, kopiuje z Internetu, udostępnia sobie pliki np. na fb albo przez messenger, a potem nauczyciel dostaje to samo, z identycznymi błędami albo literówkami.
      Lekcje online? Uczeń na początku potwierdza swoją obecność, a potem często nie ma z nim kontaktu, co świadczy o tym, że oddala się od urządzenia i nie uczestniczy w lekcji. Albo jeszcze jeden przykład: uczeń nieobecny na zajęciach przesyła do oceny ćwiczenie wykonywane na lekcji, albo sprawdzian 1 dzień po terminie. Ręce opadają. Mam wrażenie, że taka forma nauki, uczy ich głównie jak kombinować. Są oczywiście też uczciwi uczniowie, którzy nie chodzą na łatwiznę, ale jest ich niewielu:(

      Usuń
  4. Skarpety bardzo udane, kolorystycznie świetnie, wyglądają jakby był to przemyślany zestaw. Po raz kolejny spotykam się z opinią, że w przypadku skarpet dzierganych od dołu największym wyzwaniem jest zamykanie oczek ściągacza, sama nie mam zdania, bo od palców robiłam tylko raz płytkie stopki. Widzę, że masz podobne do moich blokery;-) Wymyśliłam sobie takie w ubiegłym roku, na szybko, na próbę, a jak się okazało służą mi do dziś:-) Co do ilości pozaczynanych robótek to zawsze lubiłam mieć coś w rezerwie, na zakładkę, najczęściej na drutach miałam dwie rzeczy, po które sięgałam w zależności od sytuacji. Wczoraj uświadomiłam sobie, że mam tych pozaczynanych projektów naprawdę sporo i wiąże się to z sytuacją. W tych czasach najtrudniejsze jest dla mnie zaczynanie, łatwiej dla odstresowania sięgnąć po to taką robótkę, która w danym momencie nie wymaga wyliczeń, przymiarek i po prostu skupienia. Zdalna nauka, zdalna praca, szkoła w domu, biuro w domu, kilka wideokonferencji jednocześnie, wszystkie utrudnienia systemowe i komunikacyjne to naprawdę osłabia, wszyscy jesteśmy przeciążeni. Miejmy nadzieję, że to się skończy niedługo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomysł na blokery podpowiedziała mi Asia z Drutów i Motków:-) 15 minut rysowania i wycinania, i są. Będę musiała je jeszcze udoskonalić, tzn wyciąć z trochę grubszej tektury. Na Instagramie widziałam też takie wygięte z drucianych wieszaków, takich z pralni chemicznej. W tej chwili nie mam niestety takich w domu, ale kiedyś spróbuję sobie zrobić.
      W kwestii kilku robótek równocześnie, to ja jestem z tych, którzy nie lubią się rozpraszać. Przed skarpetkową fazą zaczęłam sweter dla córki i teraz, to co zrobiłam pójdzie do sprucia. Jakoś straciłam chęć do kontynuacji. Zacznę po prostu od nowa.
      Jeśli chodzi o pracę, to odliczam dni do świąt i przyspieszonych ferii. Jednak powrót do rutyny będzie trudny, jakakolwiek będzie to forma: czy to zdalna czy stacjonarna - łatwo nie będzie.

      Usuń
  5. Oho jakie masz postępy w dziedzinie skarpetkowej. Dopiero w tym roku debiutowałaś, a już masz przetestowane różne techniki i wybrałaś to, co ci najbardziej odpowiada. W nauce to by się nazywało pracą badawczo naukową. Też uczyłam się dziergać od palców z filmików Intensywnej, a zamykam oczka tylko takim sposobem ,jak podałaś, to znaczy z narzutem, ale wyłapałam to z jakiegoś innego filmiku. Teraz mam dwie robótki do ukończenia, jedną dziergam przed telewizorem, bo tylko oczka prawe i lewe, a nad drugą muszę się skupiać, bo testuję czapkę w serduszka u Renaty. Myślę, że już czas na krótko zdradzić druty i poszydełkować trochę śnieżynek, bo jako dodatek bardzo upiekszają prezenty gwiazdkowe.
    Co do nauczania, to mam identyczny problem z odnalezieniem nadesłanych prac do sprawdzania. Mimo próśb odsyłają na różne adresy, i w różnych formatach. Wczoraj, mimo, że była sobota i miałam dużo wolnego czasu, to dałąm radę tylko sprawdzić 17 prac, a jeszcze czeka 139. Bo ja to mam w tym roku 206 uczni, z tego67 maturzystów. Wszyscy się borykamy z wielkim wyzwaniem, i nauczyciele, i rodzice, no i sami uczniowie. Jakoś musimy nauczyć się w tej sytuacji współpracować...
    Życzę pogodnych myśli i udanego skarpetkowania...Wilno pozdrawia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Honorato, prawie 140 prac w różnych miejscach i formatach!!! Znam to z własnego doświadczenia. Obyśmy tylko nie oślepły o wpatrywania się w ekrany komputerów. Wyzwanie ogromne, ale na pewno do przejścia - tylko trzeba nabrać doświadczenia, a to wymaga czasu. Mnie najbardziej uwiera sposób, w jaki zostało to przeprowadzone w mojej placówce. Zostaliśmy puszczeni na żywioł, z nadzieją, że przecież jakoś to będzie. Ja zaś muszę mieć świadomość, że mam kontrolę nad tym, co robię. W pierwszym tygodniu jej nie miałam, co windowało mój stres bardzo wysoko. Poza tym "jakoś" mnie nie zadowala. Chcę, żeby było co najmniej "dobrze". Teraz jest już OK. Pracy wprawdzie dużo, ale czuję, że panuję nad sytuacją.
      Jestem ciekawa efektów testowania serduszkowej czapki. Oglądałam już u Renii - ona jest niedościgniona.
      Pozdrawiam z wiosennego dzisiaj Śląska.

      Usuń
  6. Fajne skarpetki, muszę sobie takie ażurowe bawełniane na lato zrobić, dzięki za inspirację ;)
    Zdalna nauka to wyzwanie dla wszystkich. Współczuję nawału dodatkowej pracy, mam znajomych nauczycieli ale też rodziców kilkorga dzieci i wiem że to jest ogromne wyzwanie z którym zostaliście wszyscy zostawieni praktycznie bez wsparcia i szkoleń, bo rządzący myśleli latem tylko o wyborach :( Trzymaj się, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że jest tak, jak piszesz - zdalna nauka to wyzwanie dla wszystkich. Ja przedstawiam swoją perspektywę, ale przecież wiem, że uczniowie, którzy chcą solidnie korzystać z takiej formy nauki są bombardowani nie tylko nowymi treściami, ale także, a może przede wszystkim nowymi technologicznymi niuansami, w których niekoniecznie muszą się odnajdować. Nie podlega także żadnej dyskusji, że każdy rodzic dziecka w wieku wczesnoszkolnym stał się równocześnie jego nauczycielem, a podejrzewam, że także jego lekarzem.
      Ażur najlepszy na lato, a ja wbrew regułom zrobiłam wełniane, ażurowe skarpety;-) Po domu są w sam raz.
      Trzymajmy się zdrowo!

      Usuń
  7. Ja, na szczęście, jestem wychowawczynią pierwszej klasy. Omijają mnie więc większość atrakcji o których piszesz. Dokładnie to samo słyszę od koleżanki anglistki, uczącej w kilku klasach. Natomiast uczę ( a przynajmniej staram się) o wiele szersze grono: w pobliżu każdego ucznia znajdują się rodzice, którzy wcale nie kryją się z tym, że słuchają, obserwują każde zajęcia, a nawet podpowiadają. Wiele komputerów ustawionych jest na kuchennych stołach, słychać stukanie garnkami. Często widzę, jak mama w czasie lekcji podsuwa dziecku talerz z kanapkami, choć za chwilę zaczyna się 15-minutowa przerwa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim uczniom rodzice już raczej nie towarzyszą, bo to młodzież 15-20-letnia:-) Odgłosów z domów nie da się uniknąć, ale niektóre są bardzo sympatyczne, np gadająca papuga. Czasami muszę prosić, żeby wyłączyć muzykę w tle. Ale u mnie w domu też nie ma idealnych warunków. Ostatnio robotnicy ciągnęli jakieś kable po piętrach i było dużo wiercenia, do tego za każdym razem włączał się mój pies;) Jednak nawet gdy nikt nie wierci i pies nie szczeka, to i tak nie ma ciszy. W drugim pokoju mąż prowadzi lekcje. Oboje pracujemy już prawie 30 lat w zawodzie, więc żadne z nas już nie potrafi mówić cicho. No i tak się trochę przekrzykujemy;) Strach pomyśleć co by to było gdybyśmy mieli dzieci w wieku szkolnym. Prawdopodobnie jeździlibyśmy do szkoły, a tam teraz zimno jak w psiarni i Internet kiepski.
      Podziwiam nauczycieli edukacji wczesnoszkolnej tak w ogóle (pracowałam 2 lata w podstawówce i uciekłam do średniej) a szczególnie teraz musi być trudno zorganizować takie lekcje, które zaspokajałyby wszystkie potrzeby rozwoju takich maluchów. Naprawdę wielki szacunek mam dla was.
      Ja rozmawiam z prawie dorosłymi i dorosłymi, o tyle jest mi łatwiej.
      I zauważyłam co najmniej jeden pozytyw zdalnej formy nauczania - otóż nie muszę ciągle upominać gadających uczniów, ani do znudzenia prosić o schowanie telefonów. Teraz mają je na legalu przed oczami. I dzieci stały się jakieś bardziej uprzejme. Ciekawe czy im się utrwalą takie kulturalne nawyki.
      Jesteś chyba pierwszy raz u mnie na blogu. Serdecznie cię pozdrawiam.

      Usuń
    2. Podczytuję czasami Twoje wpisy. Rzeczywiście, skomentowałam chyba pierwszy raz. Jeśli nie mam nic mądrego do powiedzenia, to siedzę cicho i się nie wymądrzam. :-) A skarpetki dziergasz cudne.
      Cytuję wytyczne dotyczące lekcji wf: "Nauczyciel, który prowadzi zdalne lekcje wf, powinien zadbać o to, by uczeń nie ćwiczył na śliskiej podłodze, w niewłaściwym obuwiu czy zbyt blisko mebli. W przeciwnym razie może ponieść konsekwencje za ewentualną kontuzję dziecka. Tak wynika z przesłanego nam stanowiska Ministerstwa Edukacji Narodowej". I tak się waham, czy to prawdziwa informacja, czy ktoś chce sobie z nas zadrwić. Pozdrawiam, U.

      Usuń
    3. Nie wiem, czy to autentyczna wytyczna, czy fake news, ale mnie już nic nie zdziwi. Poziom absurdu dawno sięgnął do sufitu i właśnie wybija dziurę w dachu.
      U mnie można się wymądrzać;-) Cieszy mnie każda refleksja. Pozdrawiam.

      Usuń
    4. https://www.miastopociech.pl/aktualnosci/jak-powinna-wygladac-zdalna-lekcja-wychowania-fizycznego-jest-stanowisko-ministerstwa-edukacji
      Znalazłam. Pozdrawiam, U.

      Usuń
    5. Dzięki - przeczytałam i stwierdzam, że dobrze, że nie uczę WF-u:-)

      Usuń
  8. Nie tracę nadziei, że kiedyś i ja zafiksuję się na skarpetkach, chciałabym umieć jak Ty! Na przeszkodzie stoi mi tylko proces uczenia się, to dla mnie wyzwanie, pewnie jak dla Ciebie Teamsy;-). I w ogóle dla wszystkich nauka zdalna. Nie mam wśród bliskich znajomych nauczycieli, ale znam rodziców. Gdy słucham ich wrażeń, to czuję głównie ulgę, że mnie to nie dotyczy. Zresztą sytuacja pandemiczna jest w jakimś zakresie wyzwaniem dla wszystkich i wszystkim byłoby łatwiej, gdyby nie rządzili nami jełopy, którzy nie radzą sobie jeszcze bardziej od nas, zwykłych ludzi, na których zrzucają konsekwencje swoich głupich decyzji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak mówi niemieckie przysłowie: Wszystko ma swój czas. Ja bardzo długo chodziłam wokół tematu skarpet, zabierałam się do tego jak pies do jeża. Nie wychodziło mi i porzucałam próby na lata. Aż zaskoczyło! Trudno powiedzieć, co konkretnie. Po prostu przyszedł czas na tę umiejętność:-)
      W kontekście miłościwie nam panujących - zawsze twierdziłam, że połową sukcesu jest świadomość tego, ile się jeszcze nie wie i nie potrafi. Jak ta świadomość jest, to potem można wyrównywać braki. Problem w tym, że oni wiedzą wszystko, i wiedzą najlepiej, tak, że lepiej naprawdę się już nie da:(

      Usuń
  9. Nic dodać nic ująć w temacie zdalnego nauczania... Ale za to skarpetki są super! Potwierdzam, że sposób z narzutem daje elastyczne zakończenie i w niektórych przypadkach wystarczy robić narzut co drugie oczko (to tak na wyczucie trzeba). Poza tym też zaczynam odczuwać potrzebę powrotu do dziergania skarpet (mam przerwę kilkuletnią), tylko póki co ciężko mi przestać dziergać mozaikę ;)
    Pozdrawiam Cię Kasiu i życzę wytrwałości. Oby czas Świąt i ferii był dla nas wytchnieniem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Reniu, a może połączysz jedno z drugim i zaprojektujesz mozaikowe skarpety?
      Ja na razie odpuszczam sobie skarpety - wracam do większych form :-)
      Oj, tak! Czekam na tę dłuższą przerwę! Aczkolwiek mam już na tyle opanowaną platformę, że nie padam na twarz nawet po tak długim dniu jak dzisiajszy - a miałam 8 lekcji. Za to jutro tylko dwie. To się nazywa higiena pracy?!

      Usuń
  10. Załamka z tym zdalnym. U mojego syna w szkole nie wszyscy nauczyciele podchodzą tak ambitnie do tematu pokonywania przeszkód i samodoszkalania. Niektóre zajęcia w ogóle się nie odbywają, poza sprawdzeniem obecności. Ale niektórzy za to bardzo fajnie przekazują wiedzę. Kreatywnie. Np jeden nauczyciel mający problemy z netem, szukał zasięgu po jakiś polach, wertepach za domem. Albo jadąc autem i robiąc przerwy na kupienie chleba 🤓😆 Chłopaki mają ubaw a jednocześnie jeszcze bardziej lubią tego nauczyciela ✌️ Niechże to wszystko wreszcie wróci do normalności... W temacie skarpet nie wiem co rzec. Bo w dalszym ciągu za nimi nie przepadam. Te kupne też zakładam w ostateczności. Tak, w grudniu zdarza mi się wyjść na świat w butach na gołe nogi 🤓🙃🙆

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mi się zdarzało zakładać kozaki na gołe stopy, ale tylko na szybki spacer z psem:-)
      Mam za sobą także problemy z siecią, ale nie musiałam biegać po polach i wertepach - wystarczyło przenieść się do drugiego pokoju😀
      Tak się zastanawiam, czy ten nauczyciel cały dzień prowadził lekcje w terenie? Dzisiaj można byłoby zamarznąć na kość, brr..
      Jest zalecenie, żeby nie wszystkie lekcje prowadzić online w czasie rzeczywistym, bo np. w technikum młodzież ma w planie ponad 30 godzin tygodniowo. Trudno oczekiwać, by tkwili tyle czasu wpatrzeni w ekrany, dlatego część lekcji jest z nauczycielem, a część to praca własna ucznia wg wytycznych przekazanych przez n-la. Być może właśnie tak jest w szkole Twojego syna.
      Ale masz rację - niech się to nareszcie skończy i wróci do normalności.
      Pozdrawiam😀

      Usuń
  11. Bardzo fajne te skarpetki 🙂
    Nauczanie zdalne, nic ciekawego, dla obu stron. Oby jak najszybciej to się skończyło. Pozdrawiam 🙂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, oby to się jak najszybciej skończyło! Tego będziemy sobie wszyscy życzyć i w Wigilię i w Sylwestra!

      Usuń
  12. Włóczka Talentus dla przeutalentowanej dziewiarki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:-) Wiesz, że w ogóle nie zwróciłam uwagi na nazwę włóczki, tzn. widziałam ją, nawet zapisałam, ale jakoś nie skojarzyłam. A propos: włóczki Talentus pojawiają się okazjonalnie w sieci Kaufland i są w bardzo przystępnych cenach, choć wybór asortymentu jest bardzo ograniczony.

      Usuń
  13. Bokasiu, od dawna chciałam to napisać, że ogromnie podziwiam to, że potrafisz zawrzeć wątki osobiste w swoich postach, bez względu na to, czy piszesz o skarpetkach czy o swoim życiu, pracy, rodzinie, Dla mnie to niewyobrażalne. Podziwiam. W temacie pracy doskonale Cię rozumiem. Mnie nikt nie szkolił i nie będzie tego robić. Musiałam wydać niemałe pieniądze, by moja praca zdalna miała ręce i nogi. Ale polubiłam moją totalną izolację. Trudno jednak będzie wrócić do codzienności, wstawania o 4, złego odżywiania, braku czasu na życie, rozmowy z mężem, nie mówiąc o hobby. Milion ciepłych uścisków dla Ciebie :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Asiu, mnie się wydaje, że niewiele przemycam wątków osobistych, głównie jednak piszę o moim dziewiarstwie;-) Szerzej opisałam chyba tylko moje wrażenia ze zdalnego nauczania, skupiając się na mojej perspektywie. No cóż, w tamtych momentach (marzec i listopad) była to moja główna aktywność, w dodatku powiązana z silnymi emocjami. Trudno mi było się powstrzymać, żeby nie ponarzekać;-)
      Czy ja lubię taką formę pracy? I tak, i nie. Zaletą jest cisza na przerwach i dyscyplina na lekcjach, wadą jest ogrom czasu, który muszę poświęcić na przygotowanie materiałów.
      Z niepokojem zastanawiam się, czy nie zdziwaczeję w tej izolacji. Czy będę umiała jeszcze normalnie rozmawiać z ludźmi?
      A nasza suczka znowu dozna szoku, kiedy po wielu tygodniach ciągłego przebywania w naszym towarzystwie, będzie musiała spędzać samotne godziny w domu.
      Dziękuję za te ciepłe uściski. Pozytywna energia bardzo mi się przyda. Pozdrawiam Cię serdecznie!

      Usuń
  14. Jakoś do skarpet mnie nie ciągnie:) Twoje są ładne i mają ładnie wyrobioną piętę:) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Długo nie rozumiałam skarpetkowego fenomenu, aż mnie w końcu mnie dopadł;) Taka pięta bardzo dobrze trzyma się na stopie.

      Usuń
  15. Skarpetki w Twoim wydaniu są rewelacyjnie- perfekcyjne. Pełen podziw! Pozdrawiam ! Zdrowych, spokojnych Świąt!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ewo:-) Witam Cię u mnie na blogu. Zdrowych, spokojnych Świąt!

      Usuń

Cieszę się, że do mnie trafiłaś/łeś, będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza.