czyli "Skarpety z Kalendarza"
Dziękuję Anonimowej Joli, która pod poprzednim postem poprosiła mnie o nowy wpis. Trochę się wzruszyłam się i sądzę, że był to ten czynnik, który mnie ostatecznie wyrwał z blogowego letargu.
Na prawie pół roku wycofałam się z publikowania nie tylko tutaj na Bloggerze, ale również na Instagramie (FB nie używam).
Obowiązki wobec starych, schorowanych Rodziców, teraz już tylko wobec Mamy, łącznie z obowiązkami zawodowo-domowymi, pochłaniały całą moją energię i wysysały ze mnie prawie wszystkie siły witalne.
Jestem przekonana, że przed wpadnięciem w wielki, czarny dół bez wyjścia, uchroniło mnie moje hobby, które jest raczej moim sposobem na życie, na radzenie sobie z trudnymi, zsyłanymi nam przez los sytuacjami. Przekładanie oczek na drutach zajmowało ręce, uspokajało głowę i pozwalało na niwelowanie stresu. Lekarze powinni przepisywać dzierganie na receptę, najlepiej bezpłatną:-)
Tak więc dziergałam dużo, głównie skarpety, ale nie tylko. Zabierałam się też do dziergania kardiganu, ale mi nie szło. Szybko się zniechęcałam, odkładałam na bok, a z doświadczenia wiem, że taka odleżana robótka ma nikłe szanse zostać przeze mnie ukończoną. I tak było w tym przypadku - skończyło się pruciem. Przez chwilę zastanawiałam się, czy ja jeszcze umiem dziergać coś większego od skarpet. Po pewnym czasie podjęłam kolejną próbę i zanim robótka nabrała kształtu, to znowu z dziesięć razy zmieniałam koncepcję. W końcu udało mi się ukończyć projekt i pokażę go w kolejnym poście. Wspominam o nim teraz, żeby zapewnić, że mimo iż skarpety zdominowały moje dzierganie, to jednak nie utraciłam umiejętności robienia czegoś innego.
Dzisiaj jednak znowu skarpetki.
Nazbierało się ich trochę. Wkręciłam się w miksowaną serię. Prawie wszystkie zrobione są w jednym rozmiarze według tego samego schematu: niewielki ściągacz, krótka cholewka, pięta z małą klapką i bumerangiem robionym rzędami skróconymi oraz z mini klinikiem robionym lewymi oczkami.
Poza dwoma parami, gdzie zmiksowałam więcej nitek, to każda para to miks dwóch włóczek. Kolorem wiodącym wykonany jest ściągacz, pięta i palce, w pozostałych strefach włączony jest drugi kolor, który zmienia się z nitką wiodącą w co drugim rzędzie.
Cały urok tego miksowania tkwi w tym, że zarówno włóczka wiodąca jak i drugoplanowa są włóczkami albo drukowanymi, albo gradientowymi i nigdy nie wiadomo, co takie połączenie wymaluje na skarpetce. Bardzo lubię patrzeć, jak wzór wyłania się z każdym kolejnym rzędem. Zawsze jest to dla mnie miłe zaskoczenie.
W poniższych skarpetkach wykorzystałam zarówno nowe motki włóczek Opal Country oraz Midara Astral, jak i różne resztki po poprzednich projektach.
Przed chwilą wpadłam na pomysł, że skoro skarpet jest dwanaście par, to mogłabym z nich zrobić kalendarz. I mimo, iż nie były dziergane przez okrągły rok, to mogłyby być ilustracją dla poszczególnych miesięcy.
Niech tak będzie - zmieniam podtytuł "Czyli wracam do blogowania" na "Skarpety z Kalendarza".
Zapraszam do oglądania mini galerii:
STYCZEŃ
LUTY
MARZEC
KWIECIEŃ
MAJ
CZERWIEC
LIPIEC
SIERPIEŃ
WRZESIEŃ
PAŹDZIERNIK
LISTOPAD
GRUDZIEŃ
Fantastyczny kalendarz. W dzierganiu jest niesamowita siła terapeutyczna. Mnie szydełkowe miniaturki wyciągnęły na powierzchnię. Również nie byłam w stanie robić niczego dużego. Cieszę się, że Pani wróciła. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję Emilio za miłe słowa. Też się cieszę, że wróciłam. Mam nadzieję, że także do jakiejś regularności. Byleby to nie była częstotliwość postu raz na pół roku:-)
UsuńI mów mi proszę po imieniu, jestem Kasia lub internetowo Bokasia😘
Nawet nie wiesz jak ucieszył mnie Twój powrót! Dosłownie wczoraj zastanawiałam się co u Ciebie słychać, czym jesteś zaabsorbowana i czy z bloga opuściłaś już na dobre, bo co do rękodzieła to wątpliwości nie miałam. Nasza pasja jest cudowną terapią, znam, stosuję, polecam:-) Kolekcja Twoich skarpet wspaniała, są perfekcyjne i po prostu śliczne. Pięknie ułożyłaś ten kalendarz dobierając kolory do każdego miesiąca. Pozdrawiam gorąco i przesyłam wirtualne uściski:-)
OdpowiedzUsuńNie do końca rozstałam się z blogiem, bo chociaż nie publikowałam, to jednak czytałam, co tam słychać i co schodzi z drutów lub spod szydełka u blogowych koleżanek. Częściej jednak zaglądałam na IG, bo na krótsze formy łatwiej mi było znaleźć czas i skupić uwagę.
UsuńPomysł z kalendarzem pojawił się spontanicznie w trakcie pisania posta, dopiero potem zaczęłam się zastanawiać, czy uda mi się jakoś sensownie dopasować kolory skarpet do nazw miesięcy. I o dziwo, wyszło w sam raz;-)
Dziękuję Mario za wirtualne uściski, też Cię serdecznie pozdrawiam i zaraz pobiegnę skomentować udziergi w Twoim ostatnim poście.
Na kłopoty - skarpetki. To sprawdzone rozwiązanie, za dużo myśleć nie trzeba a rezultat następuje szybko. No i są potrzebne. Piękny ten kalendarz, podchwytuję pomysł na miksowanie resztek. Stęskniłam się za Tobą, dobrze że dałaś znak życia. Trzymam palce za integrację psychiczną w obliczu nieszczęść. Gackowa
OdpowiedzUsuńWymieniłaś wszystkie cechy skarpetek, które cenię dziergając je: automatyzm, gdy formę mam opanowaną, szybkość osiągnięcia dającego satysfakcję efektu końcowego, no i użyteczność.
UsuńPolecam mieszanie włóczek. Ktoś spoza grona dziewiarskiego powie pewnie, że jest w tym tyle emocji, co na grzybobraniu, ale to naprawdę dobra zabawa. Na marginesie: lubię zbierać grzyby i zawsze się emocjonuję, gdy coś znajdę.
Warto było zrobić przerwę (choć nie planowałam tego), żeby dowiedzieć się, że ktoś za mną tęsknił. To bardzo wzruszające, dziękuję Gackowo.
Ja też się wzruszyłam czytając początek wpisu. Cieszę się że byłam maleńkim elementem inspiracji do powrotu do nas.
OdpowiedzUsuńKalendarzem jestem zachwycona. Najbardziej podobają mi się zimowe skarpetki. Doceniam jednak wszystkie miesiące, kolory są kapitalnie dobrane do pór roku.
Życzę powrotu do równowagi i dużo sił i zdrowia.
Jola - dziewiarka z Łodzi, nieblogująca, śledząca Pani ciekawy blog.
Jolu, dziękuję jeszcze raz za ten impuls, który spowodował, że najpierw zmobilizowałam się do sfotografowania skarpetkowej sterty, która kłuła mnie w oczy od wielu tygodni (specjalnie nie chowałam tych skarpet i tak leżały na widoku, a mnie coraz silniej gryzło sumienie). A jak miałam już te zdjęcia w telefonie, to łatwo było usiąść do pisania i sklecić tych parę zdań;-)
UsuńPod komentarzem Marii Zofii napisałam, że to czysty przypadek i trochę łut szczęścia, że te 12 par skarpet były w takiej kolorystyce, że dało się je przyporządkować miesiącom. Na pewno nie w takim porządku chronologicznym je dziergałam. Sama już nie pamiętam w jakim, bo przecieć nie robiłam zdjęć na bieżąco.
I mam jeszcze tę samą prośbę, co do Emilii, mów mi proszę po imieniu albo zwracaj się internetowym nickiem, bo Panią, to jestem tylko w pracy, a tutaj jestem "po godzinach", na co wskazuje tytuł tego bloga:-)
Pozdrawiam serdecznie
Cudowne wszystkie, eleganckie, równiutkie no i ekstra kalendarz, pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie Urszulo. Równiótkie oczka to efekt mojej nerwicy natręctw. Musi być równo, bo w przeciwnym razie czuję się niekomfortowo i czeka mnie prucie;-)
UsuńPozdrawiam
😍😍😍 mnie dziś brakło słów, czuję sie zmotywowana i wygrzebuje swoje skarpetki z pudła, zeby skończyć 🙈
OdpowiedzUsuń"Words are very unnecessary" - jak śpiewa Depeche Mode😆
UsuńSuper, że przyczyniam się do odgrzebania niedokończonych projektów. Czekam, aż się pochwalisz ukończonym dziełem😉
Witaj z powrotem. Wypatrywałam i wypatrywałam wpisów i najbardziej brakowało mi Twoich skarpet, bo sama w tym siedzę, iż uparłam się za ten rok zrobic 52 pary. Cieszy mnie fakt, że w tak trudnych dla Ciebie chwilach robótkowanie stało się skuteczną terapią. A pomysł skarpetek kalendarzowych podsunął mi myśl, że za każdym miesiącem ukrywa się znak Zodiaku. Wróciłam do ponownego przeglądania skarpet i patrzyłam już na każde zdjęcie dostosowując odpowiedni znak. Najbardziej pasował luty do "wodnika" , te skarpety, to istne morskie odcienie. Życzę Ci dużo sił i cierpliwości, odpoczynku przed szkołą. Trzymaj się
OdpowiedzUsuńWitaj Honorato! To , że nie publikowałam, nie znaczy, że nie zaglądałam do Was😉
UsuńWiem, że podjęłaś się wyzwania "Jedna para skarpet co tydzień przez cały rok".
Masz już ich sporo na koncie, w dodatku nie ma dwóch takich samych par. WOW!
Gdybym ja miała podpisać moją kolekcję znakiem zodiaku to prawie wszystkie musiałyby być Bliźniętami, takie są do siebie podobne🤣
Pozdrawiam serdecznie!
Twoje skarpety jak zwykle są zachwycające. Dobrze, że wróciłaś i prawdą jest, że dzierganie to terapia.
OdpowiedzUsuńDziękuję Reniu za miłe słowa. Tak, dzierganie to forma terapii.
UsuńCieszę się, że wróciłaś. Zaglądałam co jakiś czas i czekałam cierpliwie. Skarpetki wymiatają. Życie, jak zawsze, przynosi i dobre chwile i te złe. Współczuję i życzę dużo siły.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że tyle osób, na mnie czekało i cierpliwie zaglądało, wśród nich Ty😉
UsuńWiadomo życie jest życiem i nie uciekniemy przed konsekwencjami uciekającego czasu. Jestem realistką.
Dziękuję Ci za miłe słowa.