wtorek, 20 sierpnia 2024

Inspiracja - Wariacja

czyli  White Open Cardigan dla Juli


    Tak się ostatnio zatraciłam w dzierganiu skarpetek, że zaczęłam się zastanawiać, czy jeszcze potrafię wydziergać coś większego. Początkowo dostawałam negatywną odpowiedź, gdyż chyba z dziesięć razy zaczynałam pracę nad kardiganem z cudnie miękkiej włóczki z dodatkiem kaszmiru i każdorazowo kończyło się to pruciem. Wreszcie pogodziłam się z faktem, że na tę konkretną włóczkę nie nadszedł jeszcze odpowiedni czas i musi trochę poczekać na odpowiedni pomysł.

    W międzyczasie wertowałam zasoby internetowe w poszukiwaniu inspiracji i wpadł mi w oko Garten Cardigan od Ankestrick.
Wykorzystanie tego prostego ażurku widziałam już wcześniej u innych projektantek, np. u Anne Ventzel, urzekła mnie jego prostota. Natomiast forma kardiganu bardzo mnie zaintrygowała i im dłużej przyglądałam mu się na zdjęciach, tym szerzej otwierały mi się przegródki w mojej głowie, aż w końcu uznałam, że mogę spróbować zmierzyć się z tą konstrukcją.

I , o dziwo, obyło się bez prucia. 

Od oryginału różni go na pewno użyta przeze mnie włóczka i co się z tym wiąże również rozmiar drutów. Sweter wykonałam z pojedynczej nitki Drops Flora drutami 3,0. Jest to wełna grubości fingering, naprawdę bardzo cienka, więc aby otrzymać kardigan oversize musiałam przerabiać cale morze, co tam morze, cały ocean oczek. 
Tak więc szerokość i długość kardiganu w całości, jak również rękawów odróżnia moją pracę od oryginału. Oprócz tego zrezygnowałam z kieszeni, ale za to dorobiłam szlufki i pasek. Te ostatnie elementy na wyraźne życzenie córki, bo w pierwszej wersji miał być to typowo otwarty kardigan, bez jakiegokolwiek zapięcia.
Na prośbę córki przerobiłam też mankiety rękawów, bo pierwotnie nie były marszczone, lecz zakończone luźnym ściągaczem.

Z oryginału pozostawiłam rozwiązanie góry pleców, łącznie z kołnierzem.  Ciekawe rozwiązanie. Spodobało mi się na tyle, że idę za ciosem i jestem w trakcie dziergania kolejnego, podobnego kardiganu, ciut większego, bo przeznaczonego dla mnie. Idę jak burza, bo 1/3 pracy mam już za sobą i  będę miała jak znalazł sweter na jesienne, chłodne poranki i wieczory.

W ogóle zaskakuję sama siebie,  bo ten rozpoczęty kardigan jest już trzecim, który dziergam w czasie tych wakacji, jeden po drugim, bez skarpetkowych przerywników. Niedawno skończyłam takiego najzwyczajniejszego zwyklaka, w którym wykorzystałam resztki po skarpetkowych projektach. Przeznaczony jest dla starszej córki, bo tylko ona jest odporna na drapanie szorstkiej wełny. Pokażę go następnym razem.
    
Tymczasem przedstawiam White Open Cardigan:
Pozdrawiam dziewiarsko, 
życzę sobie i Wam nieustającej weny,
udanych projektów
i do spotkania w następnym poście;-)

czwartek, 1 sierpnia 2024

Wracam z kolorowym naręczem*

czyli "Skarpety z Kalendarza"


*jakie to zabawne, że w tym przypadku naRĘCZE zakłada się na STOPY. Język polski potrafi zaskoczyć;-)

    Dziękuję Anonimowej Joli, która pod poprzednim postem poprosiła mnie o nowy wpis. Trochę się wzruszyłam się i sądzę, że był to ten czynnik, który mnie ostatecznie wyrwał z blogowego letargu.

Na prawie pół roku wycofałam się z publikowania nie tylko tutaj na Bloggerze, ale również na Instagramie (FB nie używam). 

Obowiązki wobec starych, schorowanych Rodziców, teraz już tylko wobec Mamy, łącznie z obowiązkami zawodowo-domowymi, pochłaniały całą moją energię i wysysały ze mnie prawie wszystkie siły witalne.

Jestem przekonana, że przed wpadnięciem w wielki, czarny dół bez wyjścia, uchroniło mnie moje hobby, które jest raczej moim sposobem na życie, na radzenie sobie z trudnymi, zsyłanymi nam przez los sytuacjami. Przekładanie oczek na drutach zajmowało ręce, uspokajało głowę i pozwalało na niwelowanie stresu. Lekarze powinni przepisywać dzierganie na receptę, najlepiej bezpłatną:-)

Tak więc dziergałam dużo, głównie skarpety, ale nie tylko. Zabierałam się też do dziergania kardiganu, ale mi nie szło. Szybko się zniechęcałam, odkładałam na bok, a z doświadczenia wiem, że taka odleżana robótka ma nikłe szanse zostać przeze mnie ukończoną. I tak było w tym przypadku - skończyło się pruciem. Przez chwilę zastanawiałam się, czy ja jeszcze umiem dziergać coś większego od skarpet. Po pewnym czasie podjęłam kolejną próbę i zanim robótka nabrała kształtu, to znowu z dziesięć razy zmieniałam koncepcję. W końcu udało mi się ukończyć projekt i pokażę go w kolejnym poście. Wspominam o nim teraz, żeby zapewnić, że mimo iż skarpety zdominowały moje dzierganie, to jednak nie utraciłam umiejętności robienia czegoś innego.

Dzisiaj jednak znowu skarpetki. 

Nazbierało się ich trochę. Wkręciłam się w miksowaną serię. Prawie wszystkie zrobione są w jednym rozmiarze według tego samego schematu: niewielki ściągacz, krótka cholewka, pięta z małą klapką i bumerangiem robionym rzędami skróconymi oraz z mini klinikiem robionym lewymi oczkami.

Poza dwoma parami, gdzie zmiksowałam więcej nitek, to każda para to miks dwóch włóczek. Kolorem wiodącym wykonany jest ściągacz, pięta i palce, w pozostałych strefach włączony jest drugi kolor, który zmienia się z nitką wiodącą w co drugim rzędzie.

Cały urok tego miksowania tkwi w tym, że zarówno włóczka wiodąca jak i drugoplanowa są włóczkami albo drukowanymi, albo gradientowymi i nigdy nie wiadomo, co takie połączenie wymaluje na skarpetce. Bardzo lubię patrzeć, jak wzór wyłania się z każdym kolejnym rzędem. Zawsze jest to dla mnie miłe zaskoczenie.

W poniższych skarpetkach wykorzystałam zarówno nowe motki włóczek Opal Country oraz Midara Astral, jak i różne resztki po poprzednich projektach. 

Przed chwilą wpadłam na pomysł, że skoro skarpet jest dwanaście par, to mogłabym z nich zrobić kalendarz. I mimo, iż nie były dziergane przez okrągły rok, to mogłyby być ilustracją dla poszczególnych miesięcy.

Niech tak będzie - zmieniam podtytuł "Czyli wracam do blogowania" na "Skarpety z Kalendarza".

Zapraszam do oglądania mini galerii:

STYCZEŃ

LUTY

MARZEC

KWIECIEŃ

MAJ

CZERWIEC

LIPIEC

SIERPIEŃ

WRZESIEŃ

PAŹDZIERNIK

LISTOPAD

GRUDZIEŃ


Dziękuję wszystkim, którzy dotrwali do końca tej prezentacji i nie dostali oczopląsu.
Pozdrawiam i mam nadzieję do rychłego ponownego wpisu;-)
Bokasia