wtorek, 4 sierpnia 2020

Hokkaido

czyli bawię się w farbowanie

Zrobiłam sobie kiedyś sweter z mieszanki alpaki, wełny i poliamidu w kolorze pudrowy róż i ... założyłam go jeden jedyny raz, a potem leżał chyba ze dwa lata w szafie. Coś mi w nim przeszkadzało, być może fason, być może kolor, a bardzo prawdopodobne, że jedno i drugie. Efekt był taki, że sweter leżał i zbierał kurz. Ten stan leżenia odłogiem zaczął mnie, nomen omen, wkurzać :-) Trzeba było coś postanowić i zdecydowałam - sweter idzie do sprucia. Ale od postanowienia do realizacji droga daleka. Decyzja musiała nabrać przysłowiowej "mocy prawnej". Co mnie odstraszało? Chyba świadomość tego, ile łączeń nitek kiedyś starannie poukrywałam w dzianinie, a które teraz skutecznie uprzykrzą mi i tak niewdzięczne zajęcie. Aż w końcu przyszedł lockdown, a potem wakacje i nie miałam już wymówki przed samą sobą, że nie mam czasu i zabrałam się za recykling. Kto kiedyś pruł zblokowaną wcześniej dzianinę, ten wie, włóczka wygląda wtedy jak po trwałej ondulacji. Ja nie umiałabym niczego wydziergać z takiej "mokrej włoszki" ;-)
A skoro musiałam potraktować wełnę na gorąco, żeby ją rozprostować, to równie dobrze mogłam się zabawić w farbowanie. Przetrząsnęłam domowe zakamarki i znalazłam resztki barwników do tkanin, miałam: trochę amarantowego i trochę popielatego. Później się okazało, że mam jeszcze rudy.
Farbowałam metodą na dwa garnki, tzn. w jednym miałam barwnik czerwony a w drugim szary. Nawoje leżały po połowie w jednym i drugim kolorze. Z farbowania byłam bardzo zadowolona i od razu po wyschnięciu zaczęłam przerabiać włóczkę na rozpinany sweterek.
Ponieważ poprzedni sweter był trochę za krótki, wiedziałam, że muszę dołożyć innej wełny - szare paski są resztką po Ryżowej SukienceJak widać na poniższym zdjęciu zdołałam zrobić spory kawałek swetra, a nawet większy niż widać, bo dopiero przy dzierganiu rękawów, przestało mi się podobać to, jak układają się przejścia kolorystyczne i mimo przerabiania dwoma motkami na zmianę, powstawały duże plamy w jednym bądź w drugim kolorze. Tutaj podjęłam bardzo spontaniczną decyzję, którą natychmiast zrealizowałam: sprułam wszystko i postanowiłam jeszcze raz farbować. 
Tym razem farbowałam jednogarnkowo w rudym barwniku, łącznie z szarym kłębkiem. Poprzez nałożenie się jednego barwienia na drugie uzyskałam wielotonowe odcienie rdzy.
Szara włóczka przybrała kolor cieniowanego brązu i tak jak w pierwszym projekcie użyłam jej w okrągłym karczku. 
Zastanawiałam się nad nazwą dla tego sweterka, która nawiązywałaby do jego koloru. Krążył mi po głowie rudy lis, rudy rydz, ale w końcu stanęło na Hokkaido. Dlaczego? Bo kolor, który uzyskałam w farbowaniu, jest bardzo zbliżony do koloru dyni odmiany hokkaido. Już niedługo będzie ją można bez problemu dostać w sklepie, a najbardziej smakuje pieczona. Polecam!

DANE TECHNICZNE:
włóczka: Drops Nord 45% alpaka, 25% wełna 30% poliamid
kolor: wyjściowy pudrowy róż + własne farbowanie
druty: 3,0
zużycie: ok. 370 g

33 komentarze:

  1. Bokasiu, wspaniały sweterek zrobiłaś i świetnie w nim wyglądasz. Jeśli chodzi o prucie, to trzeba przyznać że sponatniczne akcje wcale nie są bolesne, są elementem zabawy, tak jak gry słowami, zbierający kurz swetrek wkurza jakoś inaczej gdy nabiera się do niego dystansu, a gdy się go spruje i zamieni w takie cudo jak Hokkaido to już w ogóle! Bardzo udane farbowanie i piękne połączenie kolorów. Dynia z piekarnika - mniam! Uwielbiam sam widok dyni, lubię je, zwłaszcza te małe, już pierwszą mam na balkonie, dzięki tej barwie przyjemniej wchodzi się w jesień. Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze chwila, lato minie i jesień będzie cieszyć oczy swoimi kolorami. Nie żebym nie lubiła kolorów lata - bardzo lubię, ale złotą jesień jeszcze bardziej.
      Jeśli chodzi o działania planowane i spontaniczne to sama siebie nie potrafię rozgryźć. Taka sobie dychotomia:)
      Ja mam balkon wielkości znaczka pocztowego, więc uprawa warzyw, nawet w wersji ozdobnej, jest poza moim zasięgiem. Dziękuję i pozdrawiam.

      Usuń
    2. Na moim balkonie rosną kwiaty, ale na dynie nie ma szans;-) Dostałam jedną małą dynię i położyłam na balkonie, niech cieszy oczy.

      Usuń
  2. Ale niesamowicie korzystnie Ci wyszła ta przeróbka-:) Faktycznie drugie farbowanie sprawiło, że kolory lepiej przy sobie wyglądają. Pięknie w nim wyglądasz:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też byłam pozytywnie zaskoczona efektem. Pierwsze farbowanie dało bazę i wyraźne oddzielenie kolorów, a drugie zniwelowało różnicę w kolorach i przejścia stały się bardziej płynne. Efekt końcowy był dla mnie miłą niespodzianką. Dziękuję za komplement:)

      Usuń
  3. Kasiu, jaki ładny sweterek Ci wyszedł! I Ty bardzo ładnie w nim wyglądasz. Aż nabieram ochoty na farbowanie zapasów włóczkowych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zachęcam, spróbuj! Trochę jest pracy przy przygotowaniu nawojów, a potem przy sprzątaniu, suszeniu i zwijaniu. Ale myślę, że jest to ekscytujący eksperyment.

      Usuń
  4. Dobry jest ten Hokkaido. Nawet bardzo dobry. I w końcu widzę w całości Panią Pies, dzień dobry kochanie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Pies, czyli Nela, prawie w całości, przynajmniej w swojej najatrakcyjniejszej części:-) Kolor mi się rzeczywiście udał, a sweter jak sweter - taki trochę zwyklak.

      Usuń
  5. Moja droga kolorek wyszedł cudny i nawet pasuje do butów, od razu mi się skojarzyło z Dorotką z krainy Oz. 😁 Też mam taki sweterek ale szkoda mi go pruć, muszę się zmobilizować

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z Dorotką? Chyba z powodu mojej małej włochatej towarzyszki :-)
      Buty rzeczywiście zgrywają się kolorystycznie, ale to raczej przypadek. Balkonowa sesja zaimprowizowana została na szybko, temperatura na zewnątrz nie uzasadniała tak ciepłego okrycia (było bardzo gorąco), ale chciałam wykorzystać fakt odwiedzin Starszej Córki, która ma dobre oko do zdjęć:-)
      Może Twój sweterek nie odleżał się jeszcze wystarczająco długo, by ulec recyklingowi? Nic na siłę :-)

      Usuń
  6. Extra przeróbka wyszła, kolory zrównoważone.
    Dużo pracy i zaangażowania włożyłaś w ten projekt to widać. Nie jeden sweter już sprułm i mokrą Włoszką też nie lubię dziergać. Moja metoda to przewijanie motków przez garnek z pokrywką. Mozolna robota ale skuteczna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałam kiedyś tutorial z prostowaniem sprutej wełny przez dziubek czajnika. Nie próbowałam tej metody - bałam się, że się poparzę parą. Chyba wolałabym jednak zamoczyć całą wełnę i podgrzać.
      Pracy w projekt włożyłam dużo, ale to przez moje niezdecydowanie zrobiłam sobie podwójną robotę;-)

      Usuń
  7. Piękny sweterek! Fason i te guziczki. Podoba mu się, że są nie po całości. I ich dopasowanie kolorystyczne. Świetnie leży na Tobie 👍👌 Do takich spraw, jak prostowanie włóczki, to ja leń jestem 😆 Jadę z mokrej włoszki 😀 Zaklinam rzeczywistość i wmawiam sobie, że nie widać 😂🤣

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Sivko😀 Guzik każdy inny, choć w jednym klimacie, i nie na całej długości, bo przeważnie swetrów nie zapinam, więc szkoda inwestować w guziki🤭
      Ja mam awersję do karbowanej nitki, jeszcze z dzieciństwa. Pisałam już o tym, że mama przynosiła odpady z zakładów dziewiarskich, właśnie takie poprute resztki, nigdy ich nie prostowała i z tego się dziergało. Nie wiedziałam, że można wełnę "naprostować", bo nie widziałam takich zabiegów w domu. Teraz korzystam z nabytej wiedzy, bo lubię jak oczka wychodzą równe🤭 Pozdrawiam 😀

      Usuń
    2. Też lubię równe oczka, dlatego ze sprutej włoszki robię tylko specjalną metodą. Takie lejby na najgrubszych drutach 😉

      Usuń
    3. Lejba - przypomniałaś mi fajne słowo z mojego dzieciństwa i wczesnej młodości. Modne były wtedy właśnie lejby, czyli luźne workowate kiecki i cwitry😉 Zero wcięć i dopasowań. Po dzisiejszemu - oversize😀

      Usuń
  8. Opłaca się być wytrwałą. Super wyszło! Warto było włożyć tyle wysiłku. Pięknie na tobie leży. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie dziękuję😀 Akurat trafiło na kumulację determinacji, niestety nie zawsze mam jej pod dostatkiem. Pozdrawiam😀

      Usuń
  9. Podziwiam Cię za wytrwałość w dążeniu do uzyskania odpowiedniego koloru. Ta pierwsza wersja nie była zła ale ostateczna wersja jest fantastyczna:) Pięknie w niej wyglądasz:) Mam nadzieję, że będzie długo Ci służyć.
    Na razie obawiam się samodzielnego farbowania ale włóczkę to już prostowałam metodą parową. Nawet nieźle to wyszło:)
    Pozdrowienia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostateczny kolor jest efektem nie tyle mojej wytrwałości co ciekawości rezultatu farbowania. Sweter na razie prawie nienoszony - bo za ciepło. Dziękuję za komplement. Ciekawa jestem Twojej metody prostowania włóczki nad parą.

      Usuń
  10. Z Twojej radosnej miny widać, że warto było i farbować, i pruć i pozowac w ciepłym sweterku w upalny dzień. Tryskasz radością na tych zdjęciach i widocznie do tego przyłożyły sie odwiedziny córki. Bardzo Cię rozumiem, i serdecznie pozdrawiam. Korzystaj z dni wolnych, bo niebawem nasz postrach-wrzesień.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trafiłaś w punkt - mój pogodny nastrój widoczny na zdjęciach płynie przede wszystkim z radości z obecności córki, ale także z pomyślnie zakończonego projektu.
      Zbliżający wrzesień spędza mi sen z powiek - nijak nie mogę sobie ułożyć w głowie, że w sklepie, w autobusie, u lekarza wszyscy muszą nosić maseczkę, a minister zapowiedział, że w szkole uczniowie nie będą mieli takiego obowiązku. Przecież my stara kadra pedagogiczna popadamy jak muchy! Większość z nas jest w grupie podwyższonego ryzyka ze względu na wiek, no i choroby współistniejące:-(

      Usuń
    2. Jak się rozejrzeć po kadrze pedagogicznej ( przynajmniej u nas na Litwie, ale chyba i u was), to właśnie my, "wapniacy" niesiemy na swoich barkach te wszystkie reformy, audyty, różne niedorzeczne wymagania. Młodzieży w szkole szukać z lupą. Kiedy przyszłam do szkoły przed paru tygodniami , aby zabrac książeczkę na badania medyczne, to dyrektor błagał abym nie uciekała ze szkoły.

      Usuń
    3. W mojej szkole młodych nauczycieli jak na lekarstwo (2 na ok. 40) Nie chcą przychodzić do zawodu o tak dużej odpowiedzialności za tak małe pieniądze na starcie:-(

      Usuń
  11. Podziwiam Twoją wytrwałość w dążeniu do uzyskania optymalnej wersji. Efekt końcowy świetny i bardzo Ci pasuje. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Agnieszko. Rzeczywiście poświęciłam dwa razy więcej czasu. Normalnie w tym czasie zrobiłabym dwa swetry😀 Pozdrawiam!

      Usuń
  12. Podziwiam Twoją determinację. Ale warto było. Powstał piékny, sweterek w kolorach jesieni

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję😀 Sweter na razie wisi w szafie - upały nie pozwalają założyć na siebie nic cieplejszego. Ale przyjdzie jego czas😉

      Usuń
  13. Super kolorki! Podziwiam, świetnie Ci to wyszło! Fason też świetny :).
    Właśnie czeka mnie prucie i aż mi się słabo robi, jak pomyślę, że będę musiała to prostować...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najtrudniej to się zabrać za prucie, potem to już jakoś leci. U mnie jest jeszcze jeden sweter do sprucia, ale czeka na przypływ mojej energii :-)

      Usuń
  14. Można było od razu cały sweter wrzucić do gara , tez mogło być ciekawie :-) jesteś ogromnie wytrwała, ja nie prułabym, sweter by poszedł do lamusa. Podziwiam i gratuluje :-) Świetny udzierg Ci wyszedł i pięknie razem wyglądacie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zawsze jestem wytrwała, ale w tym przypadku akurat miałam energię i czas :-) Ja też mam w lamusie jeszcze ze dwa swetry, ale będą musiał długo poczekać na przeróbkę.

      Usuń

Cieszę się, że do mnie trafiłaś/łeś, będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza.