czyli można osobno, ale można też razem
Wpadam z krótkim postem, żeby pokazać czapki, które wydziergałam prawie pół roku temu i żeby przede wszystkim dać znać, że jeszcze żyję, bo po tej ciszy na blogu można by mieć przypuszczenia, że nie ma mnie już wśród żywych;-)
W garderobie brakowało mi czapki - przejściówki, takiej cienkiej, na pierwsze jesienne chłody.
We wrześniu sięgnęłam do pudła z włóczkami skarpetkowymi i zrobiłam pierwszą - zieloną.
Tak dobrze mi się dziergało, że od razu z drutów zeszła druga - żółta.
Wykorzystałam design Renaty Witkowskiej z Dziergawek. Kiedyś testowałam dla Renii tę czapkę, ale teraz musiałam zmodyfikować projekt, bo użyłam zdecydowanie cieńszych włóczek. Czapki są robione od góry, zwiększyłam więc tylko ilość rzędów, w których dodaje się oczka, tak żeby wyszedł odpowiedni obwód głowy. Trochę inaczej też zakończyłam, nie zamykałam po prostu oczek, lecz w jednej zastosowałam elastyczne zamykanie oczek z narzutem, a w drugiej i-cord.
Czapki służyły mi głównie jesienią. Nosiłam je na zmianę podczas porannych spacerów z psem.
Jednakże i teraz zimą czasami je zakładam - pojedynczo, lub włożone jedna w drugą. Wtedy komfort termiczny zdecydowanie wzrasta.
Czapki są bliźniaczo do siebie podobne - stąd Czapki Bliźniaczki.
Nie pamiętam już jakiej firmy była włóczka, ale na pewno jest ręcznie farbowana i ma w składzie 75% merino i 25% poliamidu.
Dzisiaj, całkiem spontanicznie podczas porannego spaceru z psem wyjęłam telefon, zdjęłam z głowy czapkę i zrobiłam jej sesję. Potem pogrzebałam w torebce i okazało się, że mam też drugą przy sobie. Tak więc odbyła się szybka druga sesja.
Dobrze zaczął się dzień: Nelka zadowolona, bo się wybiegała, ja zadowolona, bo się wreszcie zmobilizowałam do zdjęć. A to wszystko jeszcze przed wyjściem do pracy;-)
Dzisiejszy post jest setnym na moim pięcioletnim blogu. Nie jest to jakieś wielkie osiągnięcie, ale ładna okrągła liczba:-)
100 100 100 100 100 100 100 100 100 100 100 100 100 100 100 100 100 100 100 100 100 100