czwartek, 4 września 2025

Róża i Łosoś

czyli różowo-łososiowe wprawki w żakardzie

    Bardzo późno niniejszy sweter ma swoją premierę na blogu. Wydziergałam go już na początku tego roku. Pierwsze zdjęcia w domu zrobiłam jeszcze w marcu, ale nie pokazywałam swetra czekając na okazję, kiedy wyjdę w nim na zewnątrz i dam się obfotagrafować.
No, ale w wyniku spontanicznej decyzji sweter trafił do córki i okazja przepadła.
Dopiero w sierpniu udało się zrobić swetrową sesję na działce i dodatkowo kilka dni później jeszce parę zdjęć w lesie na właścicielce.
Sweter zrobiłam z włóczki skarpetkowej z domieszką kaszmiru. Jest tak miła w dotyku, że chciałoby się w nią bez ustanku wtulać.
Włóczka superwash powinna być odporna na zabiegi niedoświadczonej w obyciu z wełną osoby, ale niestety córka potraktowała sweter z niewystarczającą dozą miłości i wyprała go w pralce. Wprawdzie użyła programu do prania wełny, ale nie czarujmy się, to nie jest pranie ręczne. Dodatkowo doszło do tego wirowanie i pewnie nieodpowiedni środek piorący i efekt jest taki, że sweter trochę zmalał oraz trochę stracił na miękkości. Nie jest to totalna porażka, bo sweter spełnia swoje funkcje grzewcze i da się nosić, ale już nie przeze mnie. Za to na córkę pasuje teraz w sam raz. Czyżby to był celowy zabieg? 🤔😂

Sweter robiony jest od góry w okrążeniach. Poszerzanie obwodu kontynuowałam także po rozdzieleniu karczku na rękawy i body. Uzyskałam w ten sposób efekt linii A, gdzie góra jest dopasowana, a dół lekko faluje.
Żakard zastosowany w karczku jest najprostszym z tych prostych. Celowo nie wymyślałam niczego skomplikowanego, bo chciałam w tym projekcie nabrać manualnej wprawy w prowadzeniu dwóch kolorów równocześnie, a nie poświęcać uwagi na czytanie schematów.
Dekolt i rękawy zakończyłam i-cordem, dół swetra zaś ściągaczem 1x1. Początkowo też był tam i-cord, ale brzeg zaczął się nieładnie wywijać na zewnątrz. Prucie zawsze musi być, jeśli nie na początku, to na końcu dziergania🤣

I jeszcze niedziewiarsko:

Rozpoczął się kolejny rok szkolny. Pracuję w zawodzie już ponad 30 lat, a jednak co roku jest to dla mnie moment stresujący. 
To na konferencji sierpniowej dowiaduję się, jak będzie wyglądać mój kolejny zawodowy rok, tzn. ile będę miała godzin, które klasy będę uczyć, jaki będę mieć plan, wg którego będę musiała funkcjonować przez kolejnych 10 miesięcy.
W tym roku było wyjątkowo stresująco, bo zapowiadało się, że zabraknie mi 2h do etatu. Fatalna sytuacja, bo bardzo dużo się traci nie tylko tu i teraz, ale także w perspektywie nie tak bardzo odległej emerytury.
Dwie doby niepewności, bez konkretnego spania, z kotłującymi się myślami wokół jednego tematu. W końcu, ufff...., jest goły etat. Do przeżycia - pomyślałam sobie, jakoś damy radę, aż...., kolejne dwa dni później pojawia się możliwość wskoczenia na zastępstwo w innej szkole.
I tak.... czeka mnie teraz wychodzenie ze strefy komfortu, ale po "przesiedzeniu " ponad 20 lat w jednym miejscu, to jest najwyższy czas, żeby do starego środowiska, dodać nowe.
Od października będę pracować zarówno w technikum, jak i szkole podstawowej.
Można mi życzyć powodzenia😉

niedziela, 24 sierpnia 2025

Renesansowy

czyli pierwszy projekt wydziergany prawie w całości wg zakupionego wzoru

    Pewnie już dużo wcześniej zaczęłabym korzystać z płatnych wzorów, chcąc się nauczyć nowych form, technik czy motywów, ale nie umiałam kupować na raverly. "Use credit card" czy "Pay with PayPal" brzmiało obco, a nawet strasznie. Onieśmielało i powodowało wycofanie. Trwało to latami, bez przesady...
Dopiero projekt Renaissancesweater od Elenor Mortensen tak mnie zauroczył i tak koniecznie chciałam go mieć, że przełamałam swoje lęki i obawy, założyłam konto na PayPalu i dokonałam pierwszego zakupu.

Ściśle trzymałam się instrukcji tylko do momentu ukończenia żakardu, później dziergałam już po swojemu.
Długo trwała praca nad tym swetrem, bo użyłam cieńkiej włóczki skarpetkowej, drutów 2,5, czyli mniejszych niż zalecane, jednocześnie wybierając większy rozmiar swetra niż powinam. Dodatkowo bogaty w szczegóły żakardowy wzór powodował, że tempo pracy było ślimacze.
Ale krok po kroczku i moja codzienna benedyktyńska praca przyniosła efekty.

Mam wrażenie, że jeszcze dłużej niż dzierganie, zajęło mi zebranie się w sobie i sfotografowanie swetra (zresztą nie tylko tego), a następnie znowu musiało minąć trochę czasu zanim usiadłam i napisałam tych parę zdań. Mam nadzieję, że to jeszcze nie jest typowa prokrastynacja, a jeśli tak, to że sobie z nią w nabliższym czasie poradzę. Oby...

Jestem zadowolona z efektu. Cieszę się, że starczyło mi cierpliwości w tej dłubaninie i że nabrałam wprawy w prowadzeniu dwóch nitek na jednym palcu i zawijaniu ich po lewej stronie robótki.
    Jednak nie dałabym rady po ukończeniu takiego projektu zabrać się za następny żakardowy. Wymaga to zbyt wielkiej koncentracji uwagi i nie można sobie tak bezrefleksyjnie przerabiać oczek.
Dlatego następny projekt był jednonitkowy:-)

niedziela, 27 kwietnia 2025

Inspiracja - Wariacja po raz drugi

czyli poszłam za ciosem

W sierpniu 2024 wydziergałam White Open Cardigan dla młodszej córki. Zainspirowałam się wtedy dzianinami dwóch projektantek. U jednej podpatrzyłam konstrukcję, u drugiej ażurowy motyw. 

Spodobał mi się ten projekt i od razu rozpoczęłam pracę nad drugim, tym razem przeznaczonym dla mnie. Dzierganie szło sprawnie i już we wrześniu miałam własny Open Cardigan.
Przyczyn tak wielkiego opóźnienia w prezentacji mojej wersji na blogu jest wiele, a najważniejszą jest notoryczny brak czasu na dokumentowanie tego co robię.

Niemniej, co się odwlecze, to nie uciecze i nareszcie dzisiaj znalazłam czas, ochotę i siły na napisanie tych kilku zdań.

Mój kardigan jest większą wersją tego dla córki.  Poza oczywistą różnicą w rozmiarze i kolorze, dodatkową różnicą jest brak paska, na który po prostu zabrakło mi włóczki.

Sweter jest użytkowany i zdążył nawet ulec przeróbce. W trakcie noszenia zauważyłam, że przeszkadzają mi szeroko wykończone rękawy, dlatego sprułam ściągacze i dorobiłam dużo węższe. Nie lubię, gdy rękawy zachodzą mi na dłonie, a tak się działo w pierwszej wersji. Teraz jest lepiej, tzn. wygodniej dla mnie.

Zdjęcia robione są w dwóch terminach i na tych, na których sweter jest już po przeróbce widać ślady noszenia. 
Włóczka Flora od Dropsa w trakcie użytkowania lubi się mechacić i trzeba uważać podczas prania, bo może ulec sfilcowaniu. Dawno temu przekonała się o tym starsza córka, która wyprała swój sweter w pralce i musiała się z nim pożegnać. Dobrze, że zdążyła się nim wcześniej nacieszyć;-)
Poniżej zdjęcia pierwszej wersji z szerokimi mankietami.
W kolejce na swoje posty czekają dwa skończone swetry i jeszcze jeden, który lada dzień zejdzie z moich drutów. Oby nie musiały czekać ośmiu miesięcy, tak jak ten:-)

DANE TECHNICZNE:
włóczka: Drops Flora w kolorze ciemnozielony
druty: 3,0
zużycie: chyba 10 motków, po ośmiu miesiącach już nie pamiętam ;-)

niedziela, 2 marca 2025

Niefotogeniczna Szałwia

czyli kolor, który nie chce się sfotografować

Prezentowany dzisiaj sweter wydziargałam z Drops Baby Merino w kolorze zielona szałwia. Delikatna włóczka, delikatny kolor. W realu prezentuje się pastelowo i elegancko. Niestety nijak nie potrafiłam uchwycić urody tego koloru na zdjęciu. 
Chyba najbliżej oryginału jest kolor przedstawiony poniżej:
Sweter wydziergałam na prośbę młodszej córki, która jest przewrażliwiona i większość włóczek ją drapie, gryzie i w ogóle powoduje dyskomfort. Wybrałam więc włóczkę miękką i miłą w dotyku, a równocześnie pozostającą w zasięgu mojego portfela.

Otrzymałam wytyczne co do motywu: miał być raczej drobny i jednakowy na całej powierzchni swetra. Jeśli chodzi o fason, to ja zaproponowałam rękawy w stylu kimono, a córka się zgodziła.

Zdjęcia zrobiłam tylko na manekinie, bo córka nie lubi pozować. A i ja nie mam ostatnio ani pomysłów, ani czasu na sesje fotograficzne. 

Obowiązki wobec schorowanej Mamy, dołożone do obowiązków zawodowych, powodują, że wyrywam dobie czas na dzierganie. Jest to jednakże dla mnie cudownie relaksująca odskocznia i pewnego rodzaju terapia, niemniej naprawdę nie mam już siły na kombinowanie oryginalnej oprawy dla moich prac. 

Jednak i tak się bardzo cieszę, że się w ogóle zmobilizowałam, bo sweter skończyłam chyba jeszcze przed Bożym Narodzeniem i od razu trafił do córki, zanim jeszcze zrobiłam zdjęcia. Dopiero niedawno podrzuciła mi go na chwilę, żebym mogła zrobić kilka zdjęć.

Tak więc dzisiaj przedstawiam Niefotogeniczną Szałwię tylko w takiej surowej formie. 

Sweter robiony jest od góry. Nie jest zszywany. Najpierw modelując łagodny skos zrobiłam tył do wysokości pach. Następnie nabrałam na ramionach oczka na prawy i lewy przód. Dziergałam osobno modelując rzędami skróconymi zarówno ten łagodny skos, jak i podkrój dekoltu. Kiedy prawa i lewa strona dekoltu się "spotkały" dziergałam już jako jeden przód do wysokości pach.
Następnie połączyłam już przód z tyłem i dziergałam dalej na okrągło w jednym kawałku zamykając w kilku rzędach oczka na uformowanie "kimona". Potem już prosto w dół do wysokości bioder. Zakończyłam ściągaczem jeden na jeden o długości 30 rzędów.
Oczka na rękawy dobrałam na brzegach otworów pozostawionych po połączeniu przodu z tyłem i przerabiałam prosto, bez odejmowania oczek. Dopiero tuż przed ściągaczem zmniejszyłam ilość oczek, ale niewiele.
Dekolt wykończyłam jako ostatni: najpierw 3 albo 4 rzędy ściegiem podwójnym, potem 7 -8 rzędów ściągaczem jeden na jeden i zakończenie igłą sposobem włoskim. 

Córka nosi moje dzieło, co mnie niezmiennie zawsze bardzo cieszy.

wtorek, 18 lutego 2025

Szyjogrzej

czyli  golfoszal na zamówienie

Zima zapewne niedługo już odpuści, choć póki co mróz trzyma w dzień i tym bardziej w nocy. Nie mam jednak nic przeciwko temu, bo młodsza córka zdąży przynajmniej kilka razy założyć swój nowy ocieplacz.
Zamówienie złożyła jakoś na początku stycznia, pokazując mi filmik na FB. Obejrzałam go z uwagą i stwierdziłam, że dam radę stworzyć coś podobnego w formie.

Podpowiedziałam jej włóczkę, ona zaś wybrała kolor. Zanim zakupiona wełna dotarła do paczkomatu, ja przeanalizowałam kilka rodzajów ściegów, żeby ostatecznie zdecydować się na tzw. fałszywy ściągacz angielski.

Plan dziergania był następujący: 
1. wydziergać golf i pozostawić oczka na drutach z żyłką,
2. wydziergać pierwszą część szala,
3. kontynuować dzierganie szala, łacząc go równocześnie z żywymi oczkami golfu,
4. wydziergać drugą część szala.

W pierwszej kolejności zabrałam się więc za golf, robiony bezszwowo, na okrągło. 
Kiedy miałam go już gotowy dotarło do mnie, że dziergałam zbyt cienkimi drutami (3,0) i dodatkowo zbyt ściśle. W związku z tym golf wyszedł za sztywny. 
W tym momencie nie pogodziłam się jeszcze z myślą, że czeka mnie prucie, więc tylko odłożyłam ten element na bok, zmieniłam druty na grubsze (3,5) i zabrałam się za dzierganie szala.
Kiedy osiągnęłam pożądaną długość, zdążyłam już przepracować fakt, że czeka mnie prucie golfu, tak więc zrobiłam to szybko i wydziergałam go od nowa. Potem poszło już wszystko według planu.

Trwało to dość długo, bo generalnie mam mało czasu na dzierganie. Zaczęłam się nawet zastanawiać, czy w ogóle zdążę skończyć projekt w tym sezonie.

Jak widać na załączonych obrazkach - zdążyłam!

Zadowolenie i uśmiech córki - bezcenne! 

Trzeba mi uwierzyć na słowo, bo ona jest z tych nieudzielających się w mediach.

Golfoszal lub jak kto woli szalogolf można nosić na bardzo dużo sposobów, ja preferuję poniższe:

DANE TECHNICZNE:

włóczka: Nordlys od Viking of Norway (choć made in China)
skład włóczki: superwash wool 75%, nylon 25% (100gr/350m)
zużycie: prawie 4 motki
druty: 3,5 (choć dedykowane dla tej włóczki to 2,5)

P.S.
Zdecydowałam się skrócić nazwę bloga i dodać swój pseudonim. 
Mam nadzieję, że nie będzie to miało wpływu na dotarcie do "starych" znajomych 
i pozyskanie "nowych"😉
Pozdrawiam dziewiarsko
Bokasia
😘