niedziela, 2 marca 2025

Niefotogeniczna Szałwia

czyli kolor, który nie chce się sfotografować

Prezentowany dzisiaj sweter wydziargałam z Drops Baby Merino w kolorze zielona szałwia. Delikatna włóczka, delikatny kolor. W realu prezentuje się pastelowo i elegancko. Niestety nijak nie potrafiłam uchwycić urody tego koloru na zdjęciu. 
Chyba najbliżej oryginału jest kolor przedstawiony poniżej:
Sweter wydziergałam na prośbę młodszej córki, która jest przewrażliwiona i większość włóczek ją drapie, gryzie i w ogóle powoduje dyskomfort. Wybrałam więc włóczkę miękką i miłą w dotyku, a równocześnie pozostającą w zasięgu mojego portfela.

Otrzymałam wytyczne co do motywu: miał być raczej drobny i jednakowy na całej powierzchni swetra. Jeśli chodzi o fason, to ja zaproponowałam rękawy w stylu kimono, a córka się zgodziła.

Zdjęcia zrobiłam tylko na manekinie, bo córka nie lubi pozować. A i ja nie mam ostatnio ani pomysłów, ani czasu na sesje fotograficzne. 

Obowiązki wobec schorowanej Mamy, dołożone do obowiązków zawodowych, powodują, że wyrywam dobie czas na dzierganie. Jest to jednakże dla mnie cudownie relaksująca odskocznia i pewnego rodzaju terapia, niemniej naprawdę nie mam już siły na kombinowanie oryginalnej oprawy dla moich prac. 

Jednak i tak się bardzo cieszę, że się w ogóle zmobilizowałam, bo sweter skończyłam chyba jeszcze przed Bożym Narodzeniem i od razu trafił do córki, zanim jeszcze zrobiłam zdjęcia. Dopiero niedawno podrzuciła mi go na chwilę, żebym mogła zrobić kilka zdjęć.

Tak więc dzisiaj przedstawiam Niefotogeniczną Szałwię tylko w takiej surowej formie. 

Sweter robiony jest od góry. Nie jest zszywany. Najpierw modelując łagodny skos zrobiłam tył do wysokości pach. Następnie nabrałam na ramionach oczka na prawy i lewy przód. Dziergałam osobno modelując rzędami skróconymi zarówno ten łagodny skos, jak i podkrój dekoltu. Kiedy prawa i lewa strona dekoltu się "spotkały" dziergałam już jako jeden przód do wysokości pach.
Następnie połączyłam już przód z tyłem i dziergałam dalej na okrągło w jednym kawałku zamykając w kilku rzędach oczka na uformowanie "kimona". Potem już prosto w dół do wysokości bioder. Zakończyłam ściągaczem jeden na jeden o długości 30 rzędów.
Oczka na rękawy dobrałam na brzegach otworów pozostawionych po połączeniu przodu z tyłem i przerabiałam prosto, bez odejmowania oczek. Dopiero tuż przed ściągaczem zmniejszyłam ilość oczek, ale niewiele.
Dekolt wykończyłam jako ostatni: najpierw 3 albo 4 rzędy ściegiem podwójnym, potem 7 -8 rzędów ściągaczem jeden na jeden i zakończenie igłą sposobem włoskim. 

Córka nosi moje dzieło, co mnie niezmiennie zawsze bardzo cieszy.

wtorek, 18 lutego 2025

Szyjogrzej

czyli  golfoszal na zamówienie

Zima zapewne niedługo już odpuści, choć póki co mróz trzyma w dzień i tym bardziej w nocy. Nie mam jednak nic przeciwko temu, bo młodsza córka zdąży przynajmniej kilka razy założyć swój nowy ocieplacz.
Zamówienie złożyła jakoś na początku stycznia, pokazując mi filmik na FB. Obejrzałam go z uwagą i stwierdziłam, że dam radę stworzyć coś podobnego w formie.

Podpowiedziałam jej włóczkę, ona zaś wybrała kolor. Zanim zakupiona wełna dotarła do paczkomatu, ja przeanalizowałam kilka rodzajów ściegów, żeby ostatecznie zdecydować się na tzw. fałszywy ściągacz angielski.

Plan dziergania był następujący: 
1. wydziergać golf i pozostawić oczka na drutach z żyłką,
2. wydziergać pierwszą część szala,
3. kontynuować dzierganie szala, łacząc go równocześnie z żywymi oczkami golfu,
4. wydziergać drugą część szala.

W pierwszej kolejności zabrałam się więc za golf, robiony bezszwowo, na okrągło. 
Kiedy miałam go już gotowy dotarło do mnie, że dziergałam zbyt cienkimi drutami (3,0) i dodatkowo zbyt ściśle. W związku z tym golf wyszedł za sztywny. 
W tym momencie nie pogodziłam się jeszcze z myślą, że czeka mnie prucie, więc tylko odłożyłam ten element na bok, zmieniłam druty na grubsze (3,5) i zabrałam się za dzierganie szala.
Kiedy osiągnęłam pożądaną długość, zdążyłam już przepracować fakt, że czeka mnie prucie golfu, tak więc zrobiłam to szybko i wydziergałam go od nowa. Potem poszło już wszystko według planu.

Trwało to dość długo, bo generalnie mam mało czasu na dzierganie. Zaczęłam się nawet zastanawiać, czy w ogóle zdążę skończyć projekt w tym sezonie.

Jak widać na załączonych obrazkach - zdążyłam!

Zadowolenie i uśmiech córki - bezcenne! 

Trzeba mi uwierzyć na słowo, bo ona jest z tych nieudzielających się w mediach.

Golfoszal lub jak kto woli szalogolf można nosić na bardzo dużo sposobów, ja preferuję poniższe:

DANE TECHNICZNE:

włóczka: Nordlys od Viking of Norway (choć made in China)
skład włóczki: superwash wool 75%, nylon 25% (100gr/350m)
zużycie: prawie 4 motki
druty: 3,5 (choć dedykowane dla tej włóczki to 2,5)

P.S.
Zdecydowałam się skrócić nazwę bloga i dodać swój pseudonim. 
Mam nadzieję, że nie będzie to miało wpływu na dotarcie do "starych" znajomych 
i pozyskanie "nowych"😉
Pozdrawiam dziewiarsko
Bokasia
😘

sobota, 1 lutego 2025

Miodowy

czyli jak bezimienny został nazwany

Jedną z fajniejszych zalet dziewiarstwa jest to, że nienoszone udziergi można spruć i wykorzystać włóczkę do nowego projektu.

Ten sweter jest zrobiony w jednej połowie z odzyskanej włóczki i w drugiej z całkiem nowej.

W maju 2023r. pokazałam ten kardigan, który miał i jednocześnie nie miał nazwy, figurował jako No name Cardigan. Dlaczego? A to już proszę doczytać;-)

Dziergając go przetestowałam nową dla mnie konstrukcję swetra oraz nowe motywy wzoru. Ale w efekcie końcowym coś mi w nim nie pasowało. Może to, że widać było różnicę w kolorze włóczki, może to, że mimo swojej objętości niezbyt dobrze na mnie leżał? Może jedno i drugie. Skutek był taki, że założyłam go może dwa lub trzy razy i potem nie nosiłam wcale.

Szkoda mi było dobrej włóczki, więc postanowiłam ją odzyskać. Do koloru "Słońce Toskanii" dołożyłam "Wytrawny" z kolekcji Happy Feet Gazzal i wydziergałam sweter, w którym nareszcie chodzę.

Nazwałam go "Miodowy" - bo tak mi się kojarzy zmieszany kolor włóczek. Poza tym zmiana nitek w każdym rzędzie dała efekt cieniutkich pszczelich paseczków. 

I tak  bezimienny No Name Cardigan w swoim drugim wcieleniu dostał imię;-)

Konstrukcja tego swetra jest prosta jak budowa cepa. Robiony bezszwowo, od góry, na okrągło.

Ciekawy może być sposób dodawania oczek w karczku, a także poniżej linii biustu, na korpusie. Oczywiście w karczku dodawałam oczka częściej, tzn. co 4-5-6-7-8 rzędów (liczba oczek dodanych była zawsze taka sama, chyba 30). Po rozdzieleniu oczek na przód, tył i rękawy kontynuowałam dodawanie tych 30 oczek, ale zdecydowanie rzadziej, co 20-30 rzędów. Dało to efekt lekkiego rozkloszowania.

Interesującą metodę dodawania oczek zobaczyłam kiedyś na Instagramie i zastosowałam ją w tym projekcie. Miałam nadzieję,  że miejsca podwojenia oczek będą mniej widoczne. Pewnie gdybym nie zmieniała w każdym rzędzie koloru nitki, to tak by było. Na szczęście oczka dodawałam symetrycznie, więc nie jest tak źle.

Rękawy są w miarę dopasowane, długość 7/8. W dekolcie, mankietach i dole swetra zrezygnowałam ze ściągacza i zdecydowałam się na wykończenie i-cordem z czterech oczek.

Sweter nosi się fajnie, bo włóczka jest przyjemna dla skóry. Zauważyłam jednak jedną jej właściwość, która może być też wadą. Otóż w trakcie użytkowania trochę się rozciąga. O ile w calej konstrukcji swetra mi to nie przeszkadza, to jednak rozciągnięty obwód pod szyją bardzo mnie drażnił. Sprułam więc i-cord i zrobiłam go od nowa, przerabiając co drugie i trzecie oczko razem.  Jest dobrze, zobaczę na jak długo.

Mam jeszcze Happy Feet Gazzal w zielonym kolorze i marzę o większej ilości wolnego czasu, żeby móc narzucić ją na druty i wydziergać coś podobnego do Miodowego, co bedzie mi tak samo dobrze służyć.

wtorek, 14 stycznia 2025

Czapki "Bliźniaczki"

czyli można osobno, ale można też razem

Wpadam z krótkim postem, żeby pokazać czapki, które wydziergałam prawie pół roku temu i żeby przede wszystkim dać znać, że jeszcze żyję, bo po tej ciszy na blogu można by mieć przypuszczenia, że nie ma mnie już wśród żywych;-)

W garderobie brakowało mi czapki - przejściówki, takiej cienkiej, na pierwsze jesienne chłody.
We wrześniu sięgnęłam do pudła z włóczkami skarpetkowymi i zrobiłam pierwszą - zieloną.
Tak dobrze mi się dziergało, że od razu z drutów zeszła druga - żółta.

Wykorzystałam design Renaty Witkowskiej z Dziergawek. Kiedyś testowałam dla Renii tę czapkę, ale teraz musiałam zmodyfikować projekt, bo użyłam zdecydowanie cieńszych włóczek. Czapki są robione od góry, zwiększyłam więc tylko ilość rzędów, w których dodaje się oczka, tak żeby wyszedł odpowiedni obwód głowy. Trochę inaczej też zakończyłam, nie zamykałam po prostu oczek, lecz w jednej zastosowałam elastyczne zamykanie oczek z narzutem, a w drugiej i-cord.

Czapki służyły mi głównie jesienią. Nosiłam je na zmianę podczas porannych spacerów z psem.
Jednakże i teraz zimą czasami je zakładam - pojedynczo, lub włożone jedna w drugą. Wtedy komfort termiczny zdecydowanie wzrasta.

Czapki są bliźniaczo do siebie podobne - stąd Czapki Bliźniaczki
Nie pamiętam już jakiej firmy była włóczka, ale na pewno jest ręcznie farbowana i ma w składzie 75% merino i 25% poliamidu.

Dzisiaj, całkiem spontanicznie podczas porannego spaceru z psem wyjęłam telefon, zdjęłam z głowy czapkę i zrobiłam jej sesję. Potem pogrzebałam w torebce i okazało się, że mam też drugą przy sobie. Tak więc odbyła się szybka druga sesja.

Dobrze zaczął się dzień: Nelka zadowolona, bo się wybiegała, ja zadowolona, bo się wreszcie zmobilizowałam do zdjęć. A to wszystko jeszcze przed wyjściem do pracy;-)
Dzisiejszy post jest setnym na moim pięcioletnim blogu. Nie jest to jakieś wielkie osiągnięcie, ale ładna okrągła liczba:-)
100 100 100 100 100 100 100 100 100 100 100 100 100 100 100 100 100 100 100 100 100 100 

wtorek, 15 października 2024

Czy zostanę kiedyś królową?

czyli zdobywam szczyty do Korony Gór Polski


    Prawie zapomniałam, że tytuł mojego bloga to "Po godzinach, czyli pomieszane z poplątanym", a nie "Po godzinach, czyli dziergam bez ustanku".

Dzisiaj opowiem o mojej drugiej pasji - górach. 

Dziergam, jak to się potocznie mówi, od dziecka, od kiedy byłam małą dziewczynką, czyli od bardzo, bardzo dawna. 
Zaś z górami polubiłam się stosunkowo niedawno. Sprawdziłam w moim archiwum fotograficznym, że tak na dobre moja przygoda z górami zaczęła się latem 2020 roku. Był to środek pandemii i siedzenie w czterech ścianach mieszkania w bloku zaczęło mi się już rzucać na głowę i czułam, że jeśli się gdzieś nie ruszę, to zwariuję.
Nie jest tak, że wcześniej nigdy nie byłam w górach;-) Owszem bywałam, ale wycieczki górskie nie były nawet w pierwszej dziesiątce moich ulubionych sposobów spędzania wolnego czasu.

Mieszkam w Metropolii Śląskiej, więc najbliżej mam na Jurę i w Beskid Śląski. 
Ponieważ moja kondycja była beznadziejna, wpisałam w przeglądarkę: łatwe szlaki w Beskidzie Śląskim. W wynikach wyszukiwania wyskoczył mi blog szlakowe.pl i post o wejściu na Kozią Górę z sześcioletnim dzieckiem. Pomyślałam, że jeśli dziecko dało radę to i ja dam:-)

I tak się zaczęło. 

Razem z mężem i naszą suczką Nelą schodziliśmy praktycznie cały Beskid Śląski, większą część Beskidu Małego, naprzemiennie ze zwiedzeniem chyba wszystkich zamków na Jurze. 

Celem dłuższych wyjazdów urlopowych też były góry, ale położone już dalej od naszego miejsca zamieszkania. Dwa lata temu bazą wypadową były Góry Kaczawskie, w zeszłym roku Góry Sowie, a w tym roku najpierw Gorce, a potem Góry Izerskie.
Ani się nie obejrzeliśmy, kiedy okazało się, że w naszej kolekcji zdobytych szczytów wiele z nich należy do Korony Gór Polski.

Dla niewtajemniczonych - Korona Gór Polski to ustalona w 1997 roku lista 28 najwyższych szczytów poszczególnych pasm górskich, na które prowadzi oznakowany szlak. Tak na marginesie, powinno się tę listę zweryfikować i uaktualnić, bo nie do końca odpowiada ona stanowi faktycznemu, ale nie mnie się wymądrzać.
Można ubiegać się o odznakę Zdobywcy KGP przystępując do Klubu Zdobywców i dokumentując zdobycie każdego ze szczytów, nas jednak nie interesują odznaki, więc nie zbieramy pieczątek;-)

W kolejności chronologicznej zdobyliśmy następujące szczyty:
  1. Czupel w Beskidzie Małym (931) 
  2. Skrzyczne w Beskidzie Śląskim (1257) 
  3. Ślęża w Masywie Ślęży (718) 
  4. Wielka Sowa w Górach Sowich (1015) 
  5. Waligóra w Górach Kamiennych (936) 
  6. Chełmiec w Górach Wałbrzyskich (850) 
  7. Orlica w Górach Orlickich (1084) 
  8. Lubomir w Beskidzie Makowskim (904) 
  9. Mogielica w Beskidzie Wyspowym (1171) 
  10. Turbacz w Gorcach (1310) 
  11. Radziejowa w Beskidzie Sądeckim (1266) 
  12. Skopiec w Górach Kaczawskich (724) 
  13. Wysoka Kopa w Górach Izerskich (1126) 
  14. Skalnik w Rudawach Janowickich (945) 
  15. Kłodzka Góra w Górach Bardzkich (765) 
  16. Biskupia Kopa w Górach Opawskich (889) 
  17. Wysoka (Wysokie Skałki) w Pieninach (1050) 
  18. Łysica w Górach Świetokrzyskich (614) 
Byliśmy też już na Szczelińcu Wielkim w Górach Stołowych (919), ale to było już tak bardzo dawno temu, że nie wiem, czy mogę to zaliczać, czy może potraktować to jako pretekst, żeby jeszcze raz tam wejść, bo przecież jest tam przepięknie;-)

Tak więc, poza Szczelińcem mamy jeszcze 9 szczytów do zdobycia i to nie byle jakich, bo większość z nich to te najwyższe:

  1. Rysy w Tatrach (2499)
  2. Babia Góra w Beskidzie Żywieckim (1725)
  3. Śnieżka w Karkonoszach (1603) 
  4. Śnieżnik w Masywie Śnieżnika (1423)
  5. Tarnica w Bieszczadach Zachodnich (1346)
  6. Rudawiec w Górach Bialskich (1106)
  7. Lackowa w Beskidzie Niskim (997)
  8. Kowadło w Górach Złotych (989)
  9. Jagodna w Górach Bystrzyckich (977)
Nasza dzielna suczka Nela towarzyszyła nam prawie we wszystkich wycieczkach, z wyjątkiem Wysokiej w Pieninach i Łysicy w Górach Świętokrzyskich, ze względu na to, że szlaki prowadzą przez Parki Narodowe i pieskom nie wolno wchodzić:-(
I sądzę, że więcej wysokich gór nie będzie już zdobywać, jest już stateczną dziesięciolatką i pora trochę zwolnić tempo życia.

Natomiast mam wielką nadzieję, że zdrowie pozwoli nam w przyszłym roku poszerzyć naszą kolekcję zdobytych gór.

Poniżej migawki z 18 szczytów Korony Gór Polski

Czupel (Beskid Mały) 16.04.2023

Czupel ma dwa wierzchołki

Skrzyczne (Beskid Śląski) 04.05.2023

Skrzyczne ma też dwie tablice;-)

Ślęża (Masyw Ślęży) 08.07.2023

Kurcze, nie mam selfi ze szczytu;-)
Ale mam niedźwiedzia bez głowy;-)

Wielka Sowa (Góry Sowie) 09.07.2023

Wieża była od dłuższego czasu w remoncie. Dokładnie tydzień po naszym wejściu została udostępniona turystom.

Waligóra (Góry Kamienne) 13.07.2023

Było krótko, ale baaardzo stromo.

Chełmiec (Góry Wałbrzyskie) 14.07.2023

Dziwna wieża z milionem anten i przekaźników, ale da się zza nich spojrzeć na panoramę okolicy.

Orlica (Góry Orlickie) 15.07.2023

Z przełęczy to mini spacerek przez las, widoki to dopiero z wieży widokowej.

Lubomir (Beskid Makowski) 05.07.2024

Podobnie jak na Orlicę, turysta nawet się nie spoci podczas krótkiego spaceru spod schroniska Kudłacze na szczyt, na ktorym jest obserwatorium astronomiczne.

Mogielica (Beskid Wyspowy) 06.07.2024

Oj, było ciężko. Ale to przez upał - tak sobie wmawiam.

Turbacz (Gorce) 09.07.2024

Mega zastrzyk endorfin. Najwyższy szczyt, który do tej pory zdobyłam.

Radziejowa (Beskid Sądecki) 10.07.2024

Piękne widoki na trasie wędrówki. Podejście na sam szczyt bardzo strome, pali łydki.

Skopiec (Góry Kaczawskie) 13.07.2024

Ja nawet nie wiem, czy to jest góra;-) 
Z Przełęczy Komarnickiej to 15-20 minut spaceru, prawie po płaskim.

Wysoka Kopa (Góry Izerskie) 15.07.2024

Dużo szutrowych dróg i asfaltu. Nie do takich wędrówek jestem przyzwyczajona,

Skalnik (Rudawy Janowickie) 17.07.2024

Skalnik - nic ciekawego, miejsce w środku lasu bez widoczków.
Ale Ostra Mała - formacje skalne do bezpiecznego powspinania się i widoki

Kłodzka Góra (Góry Bardzkie) 20.07.2024

Oj, było stromo na początku, mega stromo pod górkę. Później już trochę mniej. 
Niemniej trzeba było wrócić tą sama trasą i znowu było stromo, tym razem w dół.

Biskupia Kopa (Góry Opawskie) 15.08.2024

Na wieży widokowej nalot skrzydlatych mrówek. Skąd? Nie wiem.

Wysoka (Pieniny) 01.09.2024

Cudnie na całej długości trasy. Jedna z lepszych wędrówek.

Łysica (Góry Świętokrzyskie) 13.10.2024

Brrr, było zimno. Ale przynajmniej zdążyliśmy przed deszczem. Potem lało.

Dopiero teraz, kiedy zestawiłam listę zdobytych szczytów do KGP zobaczyłam wyraźnie jak dużo osiągnęłam razem z mężem w ciągu ostatnich dwóch lat, a przecież nie tylko na te górki wspinaliśmy się. W międzyczasie było sporo innych wyższych i niższych.

Na koniec pokażę jeszcze jedną, szczególną, bo nazywa się tak jak ja:-)

Borowa (Góry Wałbrzyskie) 13.07.2023
Powinna zająć należne jej miejsce w Koronie Gór Polski, bo jest wyższa od Chełmca o całe 3 metry!!!

Moja "prywatna" góra;-)


No to jak, zostanę kiedyś królową gór? 

Nawet jeśli z jakichś powodów mi się nie uda, to i tak jako pani w średnim wieku po pięćdziesiątce sporo się już nachodziłam i nawspinałam. 

Ale żeby mnie źle nie zrozumieć, nie zamierzam spoczywać na laurach, wręcz przeciwnie w przyszłym sezonie planuję wziąć te wielkie byki za rogi i dorzucić parę szczytów do kolekcji KGP.