czwartek, 10 lutego 2022

Dwie pary do pary

czyli męski komplet raz


     Chciałam zacząć "Dawno, dawno temu, kiedy nie umiałam jeszcze dziergać skarpetek", ale zreflektowałam się, że przecież pierwsze koślawe skarpety zeszły z moich drutów półtora roku temu, czyli nie tak dawno temu, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że dziergam już od blisko czterdziestu (!!!) lat.  

Rozpocznę więc tak:

    Jakiś czas temu, kiedy jeszcze nie umiałam dziergać skarpetek, a bardzo chciałam się nauczyć, trafiłam w popularnym supermarkecie na "K" na atrakcyjną cenowo ofertę włóczek skarpetkowych. Zakupiłam kilka motków. Okej, powiem prawdę: motków nie było kilka, lecz kilkanaście. Zanim więc pojęłam na czym polega dzierganie skarpet, zdążyłam z tych włóczek wydziergać co najmniej dwa swetry: Skarpetowiec i Rusałkę. Ponieważ byłam pazerna na tanią wełnę superwash i zakupiłam jej zdecydowanie za dużo, to zalegała w pudełku, czekając aż wpadnę na pomysł jej wykorzystania.

    W końcu metodą prób i błędów posiadłam umiejętność dziergania skarpet i nareszcie mogłam uruchomić zapasy. Nie chciałam jednak dziergać kilku par w identycznym kolorze. Dlatego zaczęłam tę włóczkę farbować. Poniżej widać wyjściowy motek i moje próby farbowania sprzed roku.    Niedawno znowu sięgnęłam po barwniki i przygotowałam włóczkę na dwie pary skarpet.

Pierwszy motek przybrał odcienie niebieskiego, granatu i szarości z jaśniejszymi fragmentami, które nie uległy farbowaniu, w miejscach w których nawój był przewiązany nitką.
Nie mogłam się doczekać, aż wełna wyschnie i będę mogła zobaczyć jak te niuanse kolorystyczne układają się w robótce. Kolor wyszedł wielowymiarowy, co dodatkowo podkreśliłam prostym wzorem strukturalnym.
    Druga para powstała z motka w odcieniach zieleni. Ucieszyłam się, że kolor wyszedł nierówny i można się w nim dopatrzeć oprócz jaśniejszej i ciemniejszej zieleni, także plamy turkusu i przebitki koloru wyjściowego. Wykorzystałam bardzo podobny, choć nie identyczny motyw strukturalny jak w pierwszej parze.
    Obie pary są w tym samym rozmiarze i mogą stanowić komplet na męskie stopy. Nie żebym odmawiała kobietom takiego koloru czy wzoru - skarpety są po prostu duże.
    Czepiec w Weselu Wyspiańskiego pytał: "Cóż tam, panie, w polityce? Chińcyki trzymają się mocno?"
Parafrazując można mi zadać pytanie: Cóż tam, pani, na drutach siedzi? Skarpetki trzymają się mocno?
Odpowiadam: Tak, trzymają się mocno, cały czas dziergają się nowe pary, choć... w międzyczasie powstał jeden sweterek, który się właśnie od dwóch dni blokuje. Jak tylko wyschnie, to mam nadzieję, że będzie miał premierę na blogu:-)

UPDATE:

W odpowiedzi na pytanie Honoraty zamieszczam zdjęcie barwników, których użyłam do farbowania. Właśnie przeżyłam niemałe zdziwienie, bo nie są one przeznaczone do farbowania wełny(!?!?!?) 
Czasami warto NIE wiedzieć i zrobić swoje :-)

25 komentarzy:

  1. Piękne farbowania, perfekcyjne skarpety, brawo! Cieszę się, że masz miseczkę do dziergania! Co do tych włóczek, no tak, nie można było nie kupić wełny. Niedawno na fb dziewiarki ubawiły się mocno przetłumaczonym przez translatora zdaniem - że jej mama, czy babcia, mniejsza o to, w każdym razie była to "osoba chciwa dziewiarstwa", posypały się komentarze "chciwych dziewiarek", choć przyznam że dla mnie ta fraza nie oznacza cechy człowieka w ogóle, bo przecież można być osobą i hojną i szczodrą i zarazem "chciwą dziewiarstwa". W tym przypadku podziwiam przenikliwość sztucznej inteligencji:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sztuczna bo sztuczna, ale zawsze to jakaś inteligencja;-) Ja mogę całkiem śmiało określić siebie jako "chciwa dziewiarstwa dziewiarka", przy czym chciwa rozumiem jako łaknąca, pragnąca, pożądająca. A jak się nad tym głębiej zastanowić, to moja chciwość w tym kontekście odnosi się raczej tylko do procesu dziergania, bo konsumowanie, czyli użytkowanie efektów dzieł moich rąk własnych jest na przeciętnym poziomie, tzn. nie przesadzam, nie chodzę cała w moich udziergach;-)
      Miseczka do dziergania się sprawdza, ale motek musi być przewinięty w kłębek, bo inaczej będzie wyskakiwał i zwiedzał podłogę.
      Dziękuję Mario i serdecznie Cię pozdrawiam.

      Usuń
  2. Ciągle zbieram moją szczękę, która mi opadła, kiedy zobaczyłam dzisiejsze skarpety. Poprzednie były fantastyczne, ale te!!!! Boskie! co za kolory i ten piękny wzór! Ja jeszcze nie jestem skarpetkowe, ale takie chcę! To jest twój wzór, czy kogoś innego?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że jestem ubezpieczona od odpowiedzialności cywilnej, bo w przeciwnym razie Twoja szczęka mogłaby mnie sporo kosztować;-) Dziękuję pięknie za te słowa zachwytu, bardzo to miłe. Wzór jest mój, ale to nic wyszukanego, po prostu przekładane oczka w różnych kierunkach. Taki wzór oprócz oczywistej funkcji estetycznej, pełnił jeszcze jedną, bardzo istotną dla mnie rolę- odmierzał mi ilość przerobionych rzędów, tak że nie musiałam w zasadzie korzystać ze znaczników;-)
      Wszystko ma swój czas, może Twój czas skarpetek się zbliża?

      Usuń
  3. Nie ma granic ludzkim możliwościom. Może uchylisz rąbka tajemnicy i napiszesz jakich barwników używasz? Jak zobaczyłam dzisiaj Twoje cuda skarpetkowe,to już nie mogę zmusić się do dziergania swojej rozpoczętej "zwykłej" skarpety. Pozdrawiam i życzę dalszych kreatywnych pomysłów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Honorato, nie chcę być przyczyną spadku motywacji do dziergania "zwykłych" skarpet. Zwykłe są okej!!!
      A co do farbowania, to oczywiście uchylę rąbka;- Są to najzwyklejsze barwniki w proszku, które kupiłam w małej stacjonarnej pasmanterii. Na tych było napisane, że nie trzeba gotować, ale ja i tak trochę wełnę pogotowałam. Wcześniej dałam do wody trochę soli (bo tak było w instrukcji), wełnę przewiniętą w nawoje zabezpieczone w kilku miejscach nitkami włożyłam do gorącej wody, wsypałam do gara zawartość dwóch torebek z barwnikiem, nie starając się, żeby proszek był równomiernie rozmieszczony, czy rozpuszczony. Zależało mi na nieregularnościach. Podgrzewałam do wrzenia, trzymałam parę minut w tym wrzątku, potem dodałam trochę octu (nie było tego w instrukcji)i wyłączyłam gaz. Po jakimś czasie starannie wypłukałam. W trakcie dziergania okazało się, że jednak niezbyt starannie, bo granatowa włóczka farbowała mi palce, dlatego gotowe skarpety przed blokowaniem wyprałam w pralce.
      Serdecznie Cię pozdrawiam:-)

      Usuń
    2. Dołożyłam zdjęcie barwników do treści wpisu.

      Usuń
    3. Dziękuję serdecznie, ta informacja na pewno będzie przez wielu wykorzystana.

      Usuń
  4. No ja tu widzę perfekcyjnie u farbowaną włóczke i perfect wydziergane skarpetki. Kurcze, aż się chce też takie zrobić. 🙂🙂☺️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się Anno, że inspiruję Cię do takich planów. To bardzo, bardzo miłe. Pozdrawiam Cię serdecznie:-)

      Usuń
  5. Wszystkie skarpety są piękne i starannie wykonane. Niezmiennie się zachwycam.
    Gdyby nie to, że mam kolejkę swetrów i chust do zrobienia, to już bym zaczęła dziergać podobne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie zaś na odwrót: gdyby nie kolejka skarpet do wydziergania, to zabrałabym się za swetry i chusty;-) Choć jeden sweter wstrzelił się w kolejkę, jest już gotowy i czeka na sfotografowanie;-)
      Dziękuję i pozdrawiam Cię Reniu serdecznie.

      Usuń
  6. Piękne są, aż szkoda nosić. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie, to nie eksponaty muzealne. Trzeba je nosić;-)
      Dziękuje Emilio i pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  7. Zachwycający męski komplet raz :0)
    Fantastyczne kolory Ci wyszły z tego niewskazanego farbowania ;0) są dopełnieniem wzoru, który wybrałaś :0) Całość jest perfekcyjna :0)
    Pozdrawiam serdecznie :0)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło Moniko:-)
      Nie lubię tego całego bałaganu związanego z barwieniem wełny, dlatego rzadko decyduję się na domowe farbowanie. Ale lubię ten dreszczyk emocji, kiedy wyciągam wełnę z gara, płuczę, suszę, zwijam w kłębek i w końcu narzucam oczka na druty.
      Czy to jest ambiwalencja? ;-) ;-) ;-)

      Usuń
  8. Moja przygoda z farbowaniem jeszcze się nie zaczęła. Sama myśl, że wrzucam wełnę do wrzątku i ją gotuję przeraża mnie😲 Muszę się obswoić z tą myślą i zapewne to trochę potrwa.
    Twoje farbowania wyszły bardzo ładnie tak jak i skarpety. Mąż na pewno doceni Twoją pracę i solidnie będzie je użytkować😁

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie muszę sprostować: wełnę wkładam do ciepłej, może nawet gorącej wody, ale nie wrzącej. Dopiero potem powoli doprowadzam do wrzenia, gotuję kilka minut wyłączam i daję ostygnąć:) Też kiedyś bałam się, że gotowanie sfilcuje wełnę, ale to głównie tarcie jest za to odpowiedzialne. Proponuję spróbuj na wełnie z odzysku. Mniejszy stres;-)
      Mąż jeszcze nie użytkował, ale to dla niego są wydziergane;-)

      Usuń
  9. Coraz piękniej, coraz wspanialej, choć wydawałoby się, że już doskonalszych skarpetek niż wcześniej przez Ciebie pokazane wydziergać nie sposób. A jednak sposób. Te są szczególnie piękne pod każdym względem.
    Jak również bardzo dziękuję za dokładny opis farbowania i zdjęcia farb, bowiem nie będę oryginalna - efekty, które tu zaprezentowałaś, są powalające i ja też tak chcę!
    Dziękuję za inspiracje i instrukcje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całe szczęście, że jest jeszcze tyle rzeczy do wypróbowania, nawet w tak małej formie jaką są skarpetki. Cieszę się, że choć na chwilę stałam się inspiracją. To mnie też mega motywuje. Dziękuję serdecznie i pozdrawiam.

      Usuń
  10. Na temat Twych skarpet to już słów brak :0) Więc nic nie napiszę ;)
    Za to temat barwienia podejmę - nie wpadłabym, że z ufarbowanych już, gotowych, skarpetkowych wełen, coś jeszcze da się wycisnąć. Czy raczej - takimi barwami je jeszcze nasycić! Super! Choć fakt - to, że tańsze, tym bardziej zachęca do eksperymentów ;)) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, dużo się da wycisnąć z gotowych wełenek. Jeszcze nigdy nie kupiłam wełny przeznaczonej ekstra do farbowania. Może kiedyś będę na tyle przy kasie, że zainwestuję. Natomiast zdarza mi się pruć nienoszone udziergi. Skoro i tak muszę je poddać zabiegowi prostowania, to co mi szkodzi przy okazji pobawić się kolorami. To tylko troszkę wydłuża proces,a zabawa jest niezła i z niespodzianką na koniec. Do tej pory wszystkie były udane, tzn. ja byłam zadowolona. Tak że tego... Zachęcam, spróbuj przy okazji. Pozdrawiam feryjnie;-) Nareszcie... bo to zdalne... ech, szkoda słów ;-)

      Usuń
    2. Wypoczynku zasłużonego życzę!!!
      Z farbowaniem jakieś próby już poczyniłam i wypatruję znów pory ogrodowej. Ten dreszczyk, gdy czeka się na efekt końcowy, jak zwoje już wyschną - najlepsza część imprezy :)

      Usuń
  11. Skarpetki jak zwykle świetne, osiągnęłaś już w nich mistrzostwo ;) I tak jak pozostałym komentującym bardzo podobają mi się efekty farbowania, piękne żywe nasycone kolory! Chyba muszę poszukać tych barwników ;)
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Amuszko, tym razem użyłam wyżej pokazanych barwników, tych co to się nie gotuje i nie barwi wełny, a w których mądra ja ugotowałam wełnę🙀 Ale zdarzało mi się farbować barwnikami, które mają na opakowaniu motyla. Te chyba na pewno🤣 były też do wełny i trzeba je było gotować.
      Na YT naoglądałam się też profesjonalnych barwników w płynie, ale nie farbuję w ilościach hurtowych, więc zakup nie opłaca mi się😁

      Usuń

Cieszę się, że do mnie trafiłaś/łeś, będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza.