czyli biszkoptowe połączenie okrągłego karczka i raglanu
Jak przystało na zdeklarowaną kompulsywną dziewiarkę z każdego wyjazdu urlopowego staram się przywieźć jako pamiątkę kilka motków włóczki, które wypatruję w małych pasmanteryjkach. Owe zdobycze muszą często długo poczekać w pudełkach na swoją kolej do przerobienia. Zeszłoroczne nabytki tylko częściowo zmieniły się w coś konkretnego, tzn. augustowski ciemnoniebieski bawełnobambus stał się swetrotuniką Sunset on the water, ale jasnoniebieskie motki czekają jeszcze na swoje przeznaczenie, zresztą tak samo jak gradientowoszary wełniany kokonek z pasmanterii w Sejnach.
W tym roku także (a jakże😀) przywiozłam sobie taką pamiątkę z Ostrowii Mazowieckiej - kilka motków Lanoso Alpacana Super Fine. Nie znałam wcześniej tej włóczki, ale zainteresował mnie jej skład: 40% akryl, 35% merino, 25% alpaka. Pomyślałam - raz kozie śmierć, jest wprawdzie akryl, ale wełny jest więcej - biorę! Tym bardziej, że w 100 gramach jest aż 375 metrów w bardzo przystępnej cenie - 12,00 zł. Wybór gamy kolorystycznej był bardziej niż skromny, ale skusiłam się na 6 motków biszkoptowych, 3 czerwone i 1 różowy.
Tym razem nie było "vacatio legis" tylko od razu narzuciłam oczka na druty. Ponieważ biszkoptowych motków miałam wyjątkowo dużo, wymyśliłam sobie luźny otwarty kardigan, coś na kształt płaszczyka. W przeciwieństwie do większości swetrów, które dziergam od góry, ten miał być robiony metodą bezszwową od dołu. W tej metodzie najpierw dzierga się rękawy do wysokości pach i zostawia się żywe oczka. Następnie w jednym kawałku dzierga się otwarte przody razem z plecami. Na linii pach dołącza się rękawy i mając miliony oczek na drutach zaczyna się je odejmować tworząc karczek. W mgnieniu oka wydziergałam oba rękawy i przyszła pora na zasadniczą część kardiganu. Nabrałam tę ogromną liczbę oczek i przerobiłam nawet kilka centymetrów, ale zwątpiłam. Stwierdziłam, że nie dam rady dziergać tego morza oczek. Porzuciłam myśl o kardiganie robionym w jednym kawałku metodą od dołu.
Zauważam paradoks: zupełnie nie przeszkadza mi przerabianie tego samego bezmiaru oczek robiąc sweter od góry. Podejrzewam, że chodzi o to, że na początku jest mało oczek na drutach i robótka szybko przyrasta, a potem, kiedy tych oczek jest już ogrom, to motywuje mnie wizja rychłego zakończenia pracy.
Skoro pożegnałam się z kardiganem, pomyślałam, że wypróbuję formę okrągłego karczka przerabianego ściągaczem. Zawsze mi się taka forma podobała, obserwowałam ją w pracach wielu dziewiarek, ale ostatnio rzuciły mi się w oczy sweterki PetiteKnit. Zastanawiałam się, w jaki sposób dodawać oczka na powiększający się obwód. Do tej pory robiłam to intuicyjnie, co często kończyło się pruciem. Aż wreszcie zaskoczyłam po przeczytaniu komentarza Antacytowej. Nie pamiętam, czy był to komentarz na Jej czy innym blogu, ale z grubsza chodziło o to, że jeśli robisz raglan i w co drugim rzędzie dodajesz na obwodzie 8 oczek, to po dziesięciu rzędach przybywa ci 40 oczek (5x8oczek). No więc postanowiłam w moim okrągłym karczku dodawać w równych odstępach tych 40 oczek w co dziesiątym rzędzie. Nie chciałam jednak, żeby ten okrągły karczek zachodził zbyt nisko na ramiona i biust. Wtedy przypomniałam sobie, że kiedyś zobaczyłam na kanale Dagny Zielińskiej połączenie okrągłego karczku z raglanem. I to jest to! Super metoda: zacząć na okrągło, a potem przejść na raglan. Na pewno będę w przyszłości jeszcze stosować.
Rękawy i korpus robiłam prosto, bez odejmowania oczek czy taliowania. Na mankiety w rękawach znacznie zredukowałam ilość oczek (co drugie i trzecie oczko przerabiałam razem), na ściągacz w korpusie też odejmowałam oczka, ale nie tak radykalnie jak w mankietach (co 9 i 10 oczko przerobiłam razem). Ściągacze zakończyłam igłą sposobem włoskim.
Sweter nie jest dla mnie, zrobiłam go dla młodszej córki. Jeszcze nie mierzyła, ale zakładam, że będzie lekko oversize'owy.
Na koniec kilka słów o włóczce. Jak już wspomniałam, pracowałam nią po raz pierwszy. Nie wiem jak będzie się nosić, ale prucie i pierwsze pranie zniosła bardzo dobrze. Czysta wełna jest w przerabianiu bardzo sprężysta, czysta alpaka w ogóle się nie rozciąga, czysty akryl skrzypi podczas dziergania. Tą mieszanką wyjątkowo dobrze mi się pracowało, była wyważona, ani zbyt sprężysta, ani zbyt tępa, no i zupełnie nieskrzypiąca. Dodam jeszcze, że udział wełny jest naprawdę spory, bo po zamoczeniu czuć było intensywnie mokrą owcę, czy tam alpakę, w każdym bądź razie mokre wełniste zwierzę😁
włóczka: Lanoso Alpacana Super Fine (40% akryl, 35% merino, 25% alpaka) można prać w pralce do 30 stopni
druty: 3,0 - mogły być ciut grubsze
zużycie: 3 motki i trochę
Świetny sweter! Z pewnością córka będzie zachwycona tak elegancką dzianiną w szlachetnym jasnym kolorze, na zdjęciach to bardziej śmietanka niż biszkopt, ale w każdym razie apetycznie. Ja też właśnie wprowadzam w życie patent Antracytowej, ale jako że to dziecięcy rozmiar to dodaję co 5 rzędów, zapowiada się dobrze, choć jeszcze nie mierzone. Fajne są te pamiątki z wakacji, oryginalne rzeczy można znaleźć w tych maleńkich pasmanteriach. Włóczkę lanoso widzę po raz pierwszy. Z Twojego postu dowiedziałam się, jak zachowuje się alpaka, chyba nigdy jeszcze nie dziergałam z czystej alpaki, a ostatnio chodzi za mną alpaka właśnie. Serdecznie pozdrawiam i życzę udanego końca wakacji.
OdpowiedzUsuńKolor na zdjęciach jest przekłamany i rzeczywiście może kojarzyć się ze śmietanką. Na żywo ma jednak żółtawy odcień i bardziej przypomina biszkopt:-)
UsuńDziewiarską blogosferę cenię między innymi za to, że można korzystać z praktycznych informacji koleżanek dziewiarek, nie trzeba do wszystkiego dochodzić samemu. Oszczędzamy wtedy na czasie, który można przeznaczyć na wydzierganie czegoś ciekawego.
Mam lekkie obawy, czy sweter nie będzie podgryzał. Młodsza córka jest bardzo przewrażliwiona na tym punkcie. Jeśli tak będzie i nie zechce go nosić, to skorzysta starsza córka, której to nie przeszkadza:-)
Bardzo żałuję, że coraz mniej jest stacjonarnych pasmanterii, a te które próbują przetrwać często mają bardzo nędzną ofertę. Jestem z tych, co to lubią zobaczyć z bliska, dotknąć, powąchać...
Ja też ubolewam nad tym, że tak mało jest pasmanterii, sklepów z włóczkami. W internetowych sklepach jest ogromny wybór, ale chciałoby się zobaczyć na żywo, dotknąć. Ostatnio kupując w sklepie internetowym z mojego miasta przy okazji rozmowy telefonicznej próbowałam namawiać właścicielkę na wystawianie towaru stacjonarnie, choćby raz na jakiś czas. Niestety nie jest to takie proste. Ale kto wie, może to się zmieni, w sieciówkach coraz więcej włóczek się pojawia, więc może więcej osób dzierga, a tym samym biznes może być obiecujący. Miejmy nadzieję:-)
UsuńBardzo fajny sweterek, uroczy w swej prostocie. Cieszę się że "patent" na dodawanie oczek się przydał ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Czasami potrzebuję mieć coś wyłożone łopatologicznie, bo inaczej nie dociera.
UsuńDzięki Tobie dotarło;-)
Dziękuję:-)
Aż mnie korci, żeby zacząć taki robić dla Siebie. 😁 Może skorzystam z tego sposobu i w dowolnej chwili zrobię taki sam. Bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńRób, rób, jestem ciekawa Twojej wersji. Ja na pewno będę jeszcze robić jakieś wariacje tego swetra. Dziękuję i pozdrawiam.
UsuńMnie również od dłuższego czasu korci taki okrągły karczek robiony pojedynczym ściągaczem ;0) muszę jednak pokończyć to co mam na drutach ;0)
OdpowiedzUsuńTwój sweterek bardzo mi się podoba :0)
Pozdrawiam serdecznie :0)
Mnie też już korci, żeby zacząć kolejny;-) A że nie mam nic innego na drutach, to chyba ulegnę pokusie;-)
UsuńDziękuję i pozdrawiam!
Smaczny biszkopcik tu upiekłaś! Jak zwykle u Ciebie - ciekawe, nowatorskie rozwiązanie techniczne, które w dodatku świetnie wygląda!
OdpowiedzUsuńNo i te włóczkowe pamiątki z wakacji - super pomysł! Unikaty nie do przebicia.
Rozwiązanie nie do końca nowatorskie, bo Ameryki nie odkryłam;-) ale w mojej dziewiarskiej działalności jest to nowy sposób, więc może jednak trochę nowatorski;-)
UsuńW międzyczasie córka przymierzyła sweterek i muszę bezwstydnie przyznać, że świetnie na niej leży. Robiłam na oko, ale utrafiłam z rozmiarem i długością rękawów.
Każdy pretekst do zakupu włóczki jest dobry - a "pamiątka z wakacji" to chyba najlepszy;-)
Świetny pomysł z takimi pamiątkami! W przypadku dziewiarki chyba najlepszy! Sweter jest piękny - szczególnie ślicznie wygląda z tymi zamotkami przy dekolcie - ślicznie! Ja zupełnie nie ogarniam moim rozumem tych okrągłych karczków, ale Twoje wyjaśnienie było tak zrozumiałe, że tylko pogratulować umiejętności tłumaczenia.
OdpowiedzUsuńDziękuję Joanno:-)
UsuńCieszę się, że jest ktoś kto rozumie moje nieprofesjonalne opisy.Sama często potrzebuję łopatologicznego wytłumaczenia, a i tak najlepiej trafiają do mnie ruchome obrazy, czyli filmiki na YT;)
Trafiłaś na całkiem fajną włóczkę. Zarówno skład jak i kolor są świetne i sweterek wyszedł pięknie! Ja kiedyś też tak kombinowałam ale ostatecznie karczek z tułowiem połączyłam graftingiem. U Ciebie połączenie jest całkowicie niewidoczne i gdybym nie znała całej historii tworzenia to pewnie nie domyśliłabym się takiego rozwiązania. Dodatkowo kolor jest tak przyjazny, że każdy zamotek do niego pasuje.
OdpowiedzUsuńBrawo za pomysłowość i wykonanie!:)
Szczerze? Po przeczytaniu Twojego komentarza zastanawiałam się o co chodzi z tym graftingiem. Wyszło mi na to, że karczek i korpus musiałyby być robione osobno i zszywanie. Niestety nie znam tej techniki, nie lubię zszywać dzianiny, więc robię wszystko bezszwowo;-)
UsuńWłóczka jest ciekawa, chyba to ten dodatek akrylu uchronił sweter przed rozciągnięciem się podczas blokowania.
Dziękuję i pozdrawiam:)
Fajna kombinacja, nawet się kiedyś zastanawiałam czy nie zrobić tak. Ciekawam, jak się na ludziu układa 🤔
OdpowiedzUsuńNie mogę podeprzeć się zdjęciem, bo Młodsza nie chce się fotografować:( ale mierzyła i dobrze na niej leży. Taki karczek, w zależności od tego jak mocno go naciągniesz, pozwala uzyskać mniejszy lub większy dekolt.
Usuń