Czy to już góra czapek?
To zależy. Z mojej perspektywy to już mała górka, bo nie jest to część garderoby, którą dziergam często i z przyjemnością. Sama nie wiem do końca dlaczego, choć podejrzewam, że powodem mogą być problemy z utrafieniem rozmiaru. Zapewne pomogłaby zrobiona wcześniej próbka, ale ten element projektu nie wszedł mi w rutynę. Nie robię próbek i nawet nieprzyjemne konsekwencje, z pruciem włącznie, nie skłoniły mnie jeszcze do wyrobienia sobie tego nawyku.
I chociaż obiektywnie rzecz biorąc trzy czapki to jeszcze nie góra, to wszystkie trzy świetnie się w górach fotografują.
Pierwsza prezentowana poniżej należy do starszej córki. Wydziergałam ją jeszcze w zeszłym sezonie inspirując się luźno projektem swetry doroty. Robiłam w dwie nitki: pierwsza to była mieszanka akrylu, wełny i alpaki, zaś druga to była cienka gradientowa bawełna. Pierwsza dała ciepło, zaś druga przejścia kolorystyczne i stabilizację. Dodatek bawełny sprawia, że nic się z tą czapką nie dzieje w praniu.
Kolejne dwie, prawie bliźniacze czapki, to męska i damska wersja jednego wzoru. Moja czapka została wydziergana ściśle według projektu Floating Colors Hat Renaty Witkowskiej, z kolei mężowska jest tym projektem inspirowana. Zmieniłam w niej długość oraz wykończenie, dodając dwuwarstwową listwę. Obie czapki są bardzo ciepłe, bo dziergane w dwie wełniane nitki. Pierwsza to Drops Alpaca, a druga to Gazzal Happy Feet, czyli skarpetkowe merino superwash.
Czapki są przez nas intensywnie użytkowane i sprawdzają się bardzo dobrze na co dzień.
Ostatnio mieliśmy też możliwość przetestowania ich w górach. Po tej wycieczce nasuwają mi się następujące wnioski:
1). podczas wspinaczki pod górę, kiedy krew się rozgrzewa, temperatura ciała rośnie, tak że nawet okulary zachodzą mgłą, wtedy czapka jest zbyt ciepła. Moja tak nabrała wilgoci z mojej parującej głowy, że zrobiła się trochę za duża. Po wysuszeniu w domu znowu wróciła do wyjściowego rozmiaru.
2). podczas zejścia oraz w dolinie świetnie chroniła moje zatoki przed wychłodzeniem.
3). w górach czapka jest niczym pokrętło od kaloryfera, jest regularorem ciepłoty ciała. I trzeba nią tak balansować, żeby uniknąć przegrzania na podejściach oraz wychłodzenia na otwartych przestrzeniach i zejściach. Trudna sztuka;-)
Zimowe zdjęcia pochodzą z wejścia na Równicę z Ustronia Polany. Ferie się kończą, trudniej będzie się wyrwać na jakiś choćby niedługi trekking, ale bądźmy dobrej myśli:-)
O, czapki to ja łyżkami jem...Znaczy, robię dużo 🤓 Jestem czapkomaniaczką. W użytkowaniu też. Są trochę jak fryzury lub peruki. I jak kropka nad "i" w stylówce. Mam ich ze 30 albo więcej 🤓 Teraz najczęściej chodzę w tych z Drops Snow. To grubaśna wełna, ale lekka. Wg mnie na czapy idealna 👌
OdpowiedzUsuńTak, wiem, że czapki schodzą z Twoich drutów hurtowo;-) Umiesz je robić i nosić. Ja traktuję je bardzo funkcjonalnie - mają grzać. Ale od czasu do czasu, a w zasadzie raz na sezon, zbieram się w sobie i robię jakąś czapkę;-)
UsuńBardzo dobrze znam ten wzór Floating Colors Hat bo kilka czapek już nim popełniam i też jestem zadowolona. Bardzo trafnie dobrałaś włóczki i czapki pięknie się prezentują a egzamin z użytkowania jak widać na załączonych zdjęciach też zdały celująco😌
OdpowiedzUsuńRobienie próbek to dla mnie wielkie utrapienie ale w dalszej perspektywie przynosi duże korzyści. Ma się tą pewność (choć nie zawsze) że robótka wyjdzie prawidłowo.
Fajnie oglądać Cię jak wspaniale wypoczywasz zażywając śnieżnych wędrówek 😄
Floating Colors od Reni - chusta i czapka - to jedyne projekty, które odważyłam się testować, więc mam do nich sentyment. Rozsądek podpowiada, żeby robić próbki, ale wewnętrzny leń mówi, że bez próbki będzie szybciej. No i leniuch ma większą siłę przebicia;-)
UsuńTe zdjęcia , gdzie czapki są na kijkach, i te z pochylonymi głowami są warte wystawy fotograficznej. Nabieraj się energii w górach, czerp świeże powietrze garściami, korzystaj z okazji. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńGórki to był krótki, jednodniowy wypad, ale i tak zmęczenie fizyczne zdołało przełożyć się na wyluzowanie psychiczne. Przynajmniej na jakiś czas, za kilka dni lub tygodni, trzeba będzie wycieczkę powtórzyć. Oj, w kwestii zdjęć, łechcesz mile moje ego🤣 Dziękuję 😀
UsuńTrudno orzec, czy trzy czapki to już góra, to zależy dla kogo, w każdym razie Twoje trzy czapki i ich zdjęcia są górnej półki:-) Serdecznie pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMario, uwielbiam Twoje gry słowne - wiesz, że nie pomyślałam o GÓRNEJ półce😆 To bardzo miłe, że Ty tak to widzisz. Dziękuję.
UsuńTy jesteś skarpetkowe, ja czapkowa. Jak Sivka, robię je namiętnie dla siebie i innych i uwielbiam je nosić. To jest moja wisienka na Torcie, kiedy wychodzę z domu. Dzięki za zimowe zdjęcia, są piękne.
OdpowiedzUsuńMyślę, że każda dziewiarka ma swoją ulubioną formę. Jeśli czapki są tymi wisienkami na torcie, to w takim razie moje torty rzadko są wykończone😆
UsuńZa to patrząc od stóp mam solidne podstawy🤣
Zimy w tej chwili jest jak na lekarstwo, dlatego każda jej porcja cieszy oko.
Trzy czapki jak Trzy Korony ;0)
OdpowiedzUsuńReni projekty się sprawdzają w użytkowaniu jak i w tworzeniu :0)
Próbki też nie są moją mocną stroną ;0) miło czytać, że sama nie jestem ;0)
Pozdrawiam serdecznie :0)
Jednoosobowe jury w mojej osobie przyznaje Ci główną nagrodę w kategorii skojarzenia! Trzy Korony! Genialne! Dziękuję ;-)
UsuńTeż się cieszę, że nie jestem osamotniona w kwestii nierobienia próbek, ale jest to moje "guilty pleasure".
Żeby nie było - namawiam jednak do ich wykonywania😉
Ach te próbki... Też nie przepadam za ich robieniem. Dlatego najbardziej lubię dziergać czapki od góry i po wykonaniu czubka mierzyć oczka na powstającej robótce. To dobra metoda w przypadku włóczek, które się zna i które nie będą się rozciągać po praniu.
OdpowiedzUsuńTwoje czapki pięknie się prezentują na zdjęciach! Z resztą, wszystko co pokazujesz, zawsze jest starannie wykonane! Pozdrawiam.
Dokładnie! Przypadku czapki czas na wykonanie próbki równa się dużemu fragmentowi czapki. Robiąc o góry można na bieżąco kontrolować rozmiar, znając właściwości włóczki.
UsuńNiedługo przypomnę moją testową Floating Colors Hat sprzed trzech lat. Trochę się rozwinęłam w kwestii robienia zdjęć😆
Dziękuję za ponadczasowy projekt😀
Swietne czapki, dziekuje za ciekawe zdjecia gor, dawno tez nie widzialam sniegu,pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję pięknie. Współcześnie śnieg jest tak rzadkim zjawiskiem, że trzeba je utrwalać dla potomnych😆
UsuńMoże nie góra, ale mała górka. Świetne są :)
OdpowiedzUsuńNo to może ma(ła)gura😉 "Magura" z j. wołoskiego oznacza osamotnione, obłe, niezarośnięte wzgórze😀Dziękuję Emilio.
UsuńO, jak fajnie widzieć Cię znów na szlaku! I testowanie czapek zaliczone! Wełna to jednak wełna, się sama reguluje. Podchwycam pomysł z dodatkiem bawełny dla stabilizacji ;) A czy ta czerwona też ma takie rogi jak u Dorotki? Pozdrawiam :)))
OdpowiedzUsuńTa wersja jest minimalistyczna i rogi są skromne. Zrobiłam kiedyś jeszcze jedną dla młodszej córki, bardzo podobną, bo z tych samych włóczek i w tamtej wersji rogi są wydatniejsze. Jednak szanse na zdjęcie są raczej zerowe, bo młodsza latorośl nie chce się dać fotografować😠
Usuń